Wizja piekła.

26. 10. 12 r.  Warszawa.

Po raz drugi w życiu miałam zaskakujący przypadek z samo-dzwoniącym telefonem. Siedzieliśmy sobie na kanapie, spojrzałam na swój telefon i głęboko zamyśliłam się nad tym, że powinnam w końcu zadzwonić do mojej mamy. A ponieważ właśnie oglądaliśmy Wiadomości, postanowiłam poczekać do końca programu. Nie zdążyłam skończyć swoich myśli, kiedy zadzwonił mój telefon. Mama !

  • Dzwoniłaś ?                                                                                                              
  • Nie – odpowiedziałam zdziwiona.                                                                                    
  • No jak nie, jak przed chwilą odebrałam twój telefon i usłyszałam twój głos „mamo” i rozłączyło się. Dlatego oddzwaniam.                                                                                                

Zatkało mnie. 

Od jakiegoś czasu zauważyłam, że jestem jakoś dziwnie kompatybilna ze swoim telefonem. To mnie nieco śmieszy, czasami żartuję sama do siebie, że moje rachunki znacznie się zmniejszą, bo kiedy o kimś pomyślę, ten po krótkim czasie dzwoni. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Albo ja odczuwam czyjeś myśli, albo myślami przyciągam konkretnych ludzi.

Kiedy się nad tym zastanawiałam siedząc ciągle na tej kanapie, Piotr powiedział w pewnym momencie …

  • Przesuń się trochę, bo twój grubas nie ma miejsca.
  • …. Czy ty jesteś normalny ? – wyrwało mi się.
  • No przecież Go widzę …, a teraz położył na ustach palec, bym siedział cicho.

Wtedy przyszło mi do głowy…. że to może to mój anielski gruby przyjaciel wyręcza mnie telefonami ? 



29. 10. 12 r.  Szczecin.   

Syn znowu źle spał. W nocy jego łóżko całe się trzęsło i lekko unosiło. Cieszę się, że w ogóle mi o tym powiedział, bo nie jest skory do mówienia. Widocznie musiało zrobić to na nim spore wrażenie i musiał komuś, kto to rozumie, o tym opowiedzieć. Trzęsące i unoszące się łóżko to standardowy repertuar gacka pod tytułem; strachy na lachy…, ale !… Przyjemne to nie jest. Przeżyłam to raz i wystarczy.



30. 10. 12 r. Warszawa. 

Wizja Piotra. 

  • Podeszła do mnie kobieta, myślałem, że to ty, ale zorientowałem się po chwili, że to ktoś inny. Była ubrana w zieloną długą suknię, miała porcelanową twarz, ale mocno zielone oczy.
  • Pamiętaj, potężny anioł to IZIS, pamiętaj! … powiedziała.

p.s. Nam to nic nie mówi, więc oczywiście zaczęłam szukać w internecie.

Izis, to egipska bogini, a także jeden z upadłych aniołów. (!) „Izis – (Izyda) w „Raju utraconym” Milton zalicza to egipskie bóstwo życia (boginię – matkę) do pocztu aniołów upadłych. Może to mieć związek z faktem, iż Fenicjanie przemianowali Izis na Astarota, który w traktatach magicznych jest eks-serafinem i wielkim księciem krain piekielnych.” http://www.satanorium.pl/symbolika/52

O co tu chodzi ? Może o nic, a może dowiem się później.



03. 11. 12 r. Warszawa.

2 wizje.   

  • Spadaliśmy razem w otchłań piekła. Obejmowałaś mnie tak mocno, że nie mogłem się ruszyć. Spadając mijaliśmy jakieś monstra, diabły, które rozlokowały się na rożnych poziomach i nas obserwowały. Tylko obserwowały. Drabiny tam były, żeby wejść na poziomy. Wtedy krzyknąłem do ciebie, byś chwyciła mnie za nogi, a uwolniła ręce. Mogłem je wtedy szeroko rozłożyć i wypuścić z siebie całą energię.
  • ……. – piekło ma różne poziomy?

250px-Hortus_Deliciarum_-_Hell

Średniowieczna ilustracja Piekła w Hortus deliciarum manuskrypcie Herrady z Landsbergu (około 1180 roku)

Moja wizja; Prowadziłam motor, na tylnym siedzeniu siedział Piotr. Jechaliśmy przez labirynt, goniły nas gacki, ale ponieważ jechaliśmy bardzo szybko nie mieli szans nas dopaść.

Dwie wizje w ciągu jednego dnia. Wygląda na to, że ze Złym walczymy razem. Hmm… A czyż tak nie jest?

A tymczasem Piotr został znowu ugryziony, tym razem w podbródek.

1



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Ziarno i miecz.

01. 09. 12 r. Warszawa. 

Piotrowi śniło się, że powiesiłam się na sznurze, a ziemia wokoło była wypalona przez słońce. Zdążył odciąć sznur i niósł mnie na rękach przez wymarłe miasto.

Zastanowiło mnie to… wczoraj miałam poczucie pogodzenia się z losem, jeśli miałabym zginąć, to niech tak będzie. Może to jest odpowiedź właśnie na moje przemyślenia… a może prościej? Obecnie prawie bankrutuję i Piotr będzie mnie musiał teraz utrzymywać ? Wszystko będzie dosłownie na jego „rękach”.



05. 09. 12 r.  Warszawa, wieczór. 

Zadzwonił do mnie Piotr i na szybko zrelacjonował co się właśnie wydarzyło.

1

Poczułem wokół siebie energię, powiało lekko chłodem.

  • Jesteś?

  • Zawsze jestemKtoś odpowiedział.

    • Co będzie?

    • Wszystko Idzie zgodnie planemodpowiedział – Nie martw się.

    • Martwię się.

    • To zepsute ziarno musi zostać spaloneodpowiedział – Przecież widziałeś to.

Faktycznie jakiś czas temu zobaczyłem w wizji wielki silos pełen ziarna, na wierzchu było piękne i zdrowe ziarno, ale pod spodem ziarna się psuły. Co to może znaczyć?

Nie wiem… jeszcze.

„Otóż jeśli przyjrzymy się symbolowi, jakim jest ziarno, to zauważamy, że potrzebuje ono ziemi, aby móc wzrastać, ale przecież sama ziemia nie sprawia, że kiełkuje, że wykształcają się łodygi i liście, a w końcu przynosi takie bądź inne owoce. One nie powstają dzięki samej tej ziemi. Potrzebują wody, odpowiednich warunków, a przede wszystkim same nasiona zawierają w sobie pewną dynamikę wzrostu, wpisaną przez naturę w chemiczny skład związków organicznych, składających się na budowę ziarna”.

Krzysztof Bardski, W kręgu symboli biblijnych. http://pracownicy.uksw.edu.pl/KrzysztofBardski/?page_id=162  

„Dobrym ziarnem jest prawda o Bogu widoczna w nauczaniu i czynach Jezusa”.

http://www.fbiblos.org/Ewangeliarz/WedługEwangelii/EwangeliawedługśwMateusza/tabid/80/idkom/472/Default.aspx



18. 09. 12 r.  Warszawa.

Piotr zaczął snuć rozważania. 

  • Ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego ostatnia przeprowadzka była tak dla Nich (Góra) ważna. Dzisiaj nad ranem usłyszałem odpowiedź na swoje pytanie;
  • Przechodzisz kwarantannę, jesteś w izolacji.
  • Niedługo dobiegnie końca.
  • Twój miecz został wykuty i nabiera świętości.

Te przekazy przerastają moją skalę rozumowania, a Piotr traktuje to zupełnie normalnie. Ciągle nie rozumiem jak to w ogóle jest możliwe, że on słyszy takie rzeczy…

A same słowa dają wiele do myślenia. Kwarantanna…. Czyż to nie nasza „jasnowidzka od mieszkania” mówiła, że Piotr musi się oczyszczać? W poprzednim mieszkaniu nie miałby na to żadnych szans. Teraz zaczynam powoli rozumieć dlaczego musiał się przeprowadzić.

No i znowu słowa o mieczu, musi być naprawdę ważny. Twój miecz został wykuty, nabiera świętości … Hmm z tego wynika, że sam miecz jest niewystarczający, by walczyć z diabłem, musi nabrać świętości. Nabrać świętości, czyli… ?

A może nie o dosłowny miecz chodzi, ale o symbol ?

Miecz Ducha (Efezjan 6.17)- „Weźcie też… i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże.” Podobnie jak miecz, Biblia może odeprzeć wszelkie ataki i przeszyć nas Bożą prawdą. Autor listu do Hebrajczyków mówi, że Słowo Boże jest ostrzejsze niż „wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hebrajczyków 4.12).

http://www.gotquestions.org/Polski/Nazwy-jakimi-okreslana-jest-Biblia.html

Niezależnie od tego co znaczy miecz odnoszę wrażenie, a właściwie jestem już pewna, że Piotr jest do czegoś szykowany … ?



19. 09. 12 r.  Szczecin. 

Przygotowuję kolejny tekst do Nautilusa o „Głosach w głowie”. Rano Piotr powiedział do mnie mimochodem;                                                                                                       

  • To, że słyszę głosy nie znaczy, że zwariowałem.                                                          
  • Wiem, sama je słyszałam…

To już drugi raz zdarza się, że mówi coś, co jest zbieżne z tym, co akurat piszę. Intuicja? Szósty zmysł? Nie, to coś więcej. Kolejny raz dostaję znak, że Góra wie o czym piszę i daje znak, że tak ma właśnie być.


20. 09. 12 r. Warszawa.  

Zadzwonił Piotr i od razu wiedziałam, że coś się wydarzyło. Prawie krzyczał…

Siedzę na kanapie, zagapiłem się na telewizor. Usłyszałem za sobą słaby dźwięk podobny do skwierczenia prądu w przewodach. Odwróciłem się, zobaczyłem w powietrzu szparę, jakby ktoś przeciął nożem materiał, z tej szpary zaczęły się wysuwać cienkie nogi pająka. Patrzyłem na to w osłupieniu, pająk zmaterializował się całkowicie, a właściwie przeszedł skądś tam do mojego świata w pokoju. Kiedy spadł na podłogę nie mogłem w to uwierzyć, ale kiedy zaczął sobie iść to go zabiłem butem, wziąłem za nogi i wrzuciłem do sedesu. Był wielkości dłoni, gruby i obrzydliwy. Normalny żywy pająk.

Miałam żal do niego, że nie zrobił zdjęcia, ale stwierdził, że nie myślał o tym zupełnie, bo był zbyt zaskoczony. Jeśli pająk „przeszedł’ do nas, to obawiam się, że czas kwarantanny właśnie się skończył. 



28. 09. 12 r. Warszawa. 

Piotr powiedział mi dzisiaj, że od wielu miesięcy, mniej więcej co kilka dni miał jeden sen. Dopiero teraz się do tego przyznał;                                    

  • Starszy, o siwych włosach mężczyzna idzie przez pustynię, zostawia delikatne ślady, jakby unosił się nad ziemią, a nie stąpał po piasku. Był w długiej koszuli / szacie, miał długie włosy.
  • Idę za Nim, a właściwie za tymi śladami, dotykam je, całuję, klęczę przy nich. W końcu ten starszy mężczyzna podchodzi do mnie, bierze moją głowę na swoje kolana i głaszcze. Wtedy obiecuję mu, że nigdy Go już nie zdradzę. Prędzej zaprzeczę sam sobie, niżby miał Go zdradzić.

Nie wiem dlaczego mi to powiedział akurat dzisiaj, ale kiedy to mówił płakał jak dziecko. To piękna wizja.

2

Czy Bóg mu przebaczył ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Orędzie siostry Eugenii.

24. 08. 12 r. Warszawa.       

Nasi pracownicy potrafią czasami nas naprawdę zadziwić, „palną” coś takiego, co zmusza nas samych do głębszej refleksji. Marek, jeden z pracowników, powiedział dzisiaj do Piotra zupełnie niespodziewanie;

-Pan myśli, że ja ich nie czuję? Oni cały czas mnie kuszą… na przykład żebym szybciej jechał i się rozbił, albo, żebym zaczął pić. Ja ich widzę i wiem o co chodzi. 

Zadziwiające… Wydawałoby się, że to przypadkowi ludzie zebrani w jednej małej firmie, a myślą i czują to samo. Jakaś „drużyna pierścienia”, czy co… ? 


28. 08. 12 r.  Warszawa.        

Piotr „znalazł” w internecie orędzie skierowane do siostry Eugenii http://www.apokalipsa.info.pl/objawienia/ravasio_bog_ojciec.htm . Nigdy o niej wcześniej nie słyszałam. Część tego orędzia, które zainteresowało mnie najbardziej, wkleiłam do forum Nautilusa. W nocy Piotr miał od razu wizję; czarny pies próbuje mnie zaatakować za nogę.       No cóż, to tylko kolejny znak, że gackom nie podoba się to, co robię… ale mam przestać? To przecież jak dezercja. 

Czytając orędzie poczułam bardzo silną energię, do tego stopnia, że rozbolała mnie głowa i polały mi się łzy. 

Oto prawdziwy cel Mojego przyjścia:
1) Przychodzę, aby wygnać przesadny lęk, który Moje stworzenia odczuwają wobec Mnie. Pragnę dać im do zrozumienia, że Moja radość polega na tym, abym był znany i kochany przez Moje dzieci, to znaczy przez całą ludzkość obecną i przyszłą.

2) Przychodzę przynieść nadzieję ludziom i narodom. Iluż od dawna już ją utraciło! Ta nadzieja pozwoli im pracować dla swego zbawienia, żyjąc w pokoju i bezpieczeństwie.

3) Przychodzę, aby dać się poznać takim, jakim jestem; aby ufność ludzi wzrastała jednocześnie z miłością do Mnie, ich Ojca. Ma On tylko jedno pragnienie: czuwać nad wszystkimi ludźmi i kochać ich jako Swoje dzieci.

bogojciec-big-716x1024

Jestem Wiekuisty i kiedy żyłem Jeden Jedyny, już wówczas postanowiłem użyć całej Swej Potęgi do stworzenia istot na Mój Obraz. Najpierw jednak trzeba było stworzyć materię, aby istoty te mogły znaleźć środki utrzymania. Stworzyłem zatem świat. Napełniłem go tym wszystkim, co – jak wiedziałem – będzie ludziom potrzebne: powietrzem, słońcem, deszczem i wieloma innymi rzeczami, o których wiedziałem, że będą im niezbędne do życia. W końcu został stworzony człowiek! Cieszyłem się Moim dziełem! Człowiek jednak dopuszcza się grzechu, ale to właśnie wówczas objawia się Moja nieskończona dobroć.

Aby żyć wśród ludzi przeze Mnie stworzonych, wybrałem w Starym Testamencie proroków. Pouczyłem ich o Moich pragnieniach, o Moich troskach i Moich radościach, żeby ukazali je wszystkim. Im bardziej szerzyło się zło, tym bardziej Moja dobroć pobudzała Mnie do porozumiewania się z duszami sprawiedliwymi, aby przekazywały Moje polecenia tym, którzy powodowali nieład. Niekiedy musiałem posłużyć się surowością, aby ich odzyskać – a nie karać, gdyż to spowodowałoby jedynie zło – aby ich odwieść od zła i skierować ku ich Ojcu i Stworzycielowi, o którym zapomnieli i przestali Go znać w swej niewdzięczności. Później zło tak zalało serca ludzi, że byłem zmuszony zesłać na świat nieszczęścia, aby oczyścić człowieka poprzez cierpienie, zniszczenie jego dóbr czy nawet utratę życia. Był potop, zniszczenie Sodomy i Gomora, wojny itp…

Obiecałem światu Mesjasza. Czego nie uczyniłem, aby przygotować Jego przyjście! Ukazywałem się w symbolach, które Go przedstawiały już tysiące lat przed Jego przyjściem! A kim jest ten Mesjasz? Skąd przychodzi? Co uczyni na ziemi? Kogo przychodzi ukazać? Mesjasz jest Bogiem. A kim jest Bóg? Bóg jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Skąd przychodzi lub raczej kto Mu polecił przyjść między ludzi? Ja, Jego Ojciec, Bóg. Kogo ukazywać będzie na ziemi? Swego Ojca, Boga. Co uczyni na ziemi? Sprawi, że Ojciec, Bóg, zostanie poznany i pokochany.

Widzicie, o ludzie, że od całej wieczności miałem tylko jedno pragnienie: dać się poznać ludziom, pozwolić się umiłować. Pragnąłem nieustannie być przy nich. Czy chcecie mieć prawdziwy dowód tego pragnienia, które wyraziłem?

Kiedy stwierdziłem, że ani patriarchowie, ani prorocy nie potrafili sprawić, by ludzie Mnie poznali i pokochali, postanowiłem przyjść Ja sam. Ale jak to zrobić, żeby znaleźć się między ludźmi? Nie było innego sposobu, jak tylko przyjść samemu w drugiej Osobie Mojego Bóstwa. Czy jednak ludzie Mnie poznają? Czy Mnie posłuchają? Żadne przyszłe wydarzenia nie są przede Mną ukryte. Dlatego na te obydwa pytania odpowiedziałem sobie sam: „Nawet będąc blisko Mnie zlekceważą Moją obecność. W Moim Synu źle się ze Mną obejdą pomimo całego dobra, jakie im wyświadczy. Znieważą Mnie w Moim Synu, ukrzyżują, aby doprowadzić Mnie do śmierci.” Czy to Mnie powstrzyma? Nie, Moja miłość do Moich dzieci, ludzi, jest zbyt wielka. Nic Mnie nie powstrzymało. Uznajcie więc słusznie, że was ukochałem, można by rzec, bardziej niż Mojego umiłowanego Syna lub – ściślej mówiąc – bardziej od Siebie samego.

Jestem najlepszym z ojców! Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej skrusze przebaczę wam! Nawet gdyby wasze grzechy były tak odrażające jak bagno, wasza ufność i wasza miłość pozwoli Mi o nich zapomnieć do tego stopnia, że nie zostaniecie osądzeni! Jestem sprawiedliwy, to prawda, ale Miłość odpłaca za wszystko!

Przychodzę do was dwiema drogami: poprzez Krzyż i Eucharystię!
KRZYŻ jest Moją drogą zstępowania ku Moim dzieciom. Sprawiłem, że przez niego Mój Syn was odkupił. Dla was Krzyż jest drogą dojścia do Mojego Syna, a przez Mojego Syna – do Mnie. Bez niego nigdy nie moglibyście przyjść do Mnie, człowiek bowiem ściągnął na siebie przez grzech karę rozłąki z Bogiem.
W EUCHARYSTII przebywam między wami jak ojciec w swojej rodzinie. Chciałem, żeby Mój Syn ustanowił Eucharystię, aby z każdego tabernakulum uczynić skarbiec Moich Łask, Moich Bogactw i Mojej Miłości, aby dać je ludziom, Moim dzieciom

Na zakończenie tego małego wykładu składam wam obietnicę, której skutki będą wieczne. Oto ona: WZYWAJCIE MNIE IMIENIEM OJCA Z UFNOŚCIĄ I MIŁOŚCIĄ, A WSZYSTKO OTRZYMACIE OD TEGO OJCA, DOZNAJĄC RÓWNOCZEŚNIE MIŁOŚCI I MIŁOSIERDZIA.

Wierzcie Mi, wy którzy Mnie słuchacie czytając te słowa! Gdyby wszyscy ludzie znajdujący się z dala od naszego Kościoła katolickiego usłyszeli o tym Ojcu, który ich kocha, który jest ich Stworzycielem i Bogiem, o Ojcu, który pragnie im dać życie wieczne, duża część z nich, także spośród najbardziej upartych, przyszłaby do tego Ojca, o którym mówilibyście im. Jeżeli nie możecie iść osobiście, aby do nich przemawiać, szukajcie innych sposobów. Są tysiące sposobów bezpośrednich i pośrednich. Posługujcie się nimi w pracy, w prawdziwym duchu uczniów i z wielkim zapałem. Obiecuję wam, że wasze wysiłki będą prędko – dzięki łasce – ukoronowane wielkimi sukcesami. Stańcie się apostołami Mojej ojcowskiej Dobroci, a przez gorliwość, jaką dam wam wszystkim, będziecie mieć siłę i moc nad duszami.

Będę zawsze przy was i w was. Jeżeli dwóch będzie przemawiać, Ja będę między wami dwoma, jeżeli będzie was więcej, będę między wami. W ten sposób będziecie mówić to, czym Ja was natchnę, i wprowadzę waszych słuchaczy w pożądane nastawienie. I tak ludzie zostaną podbici miłością i zbawieni na całą wieczność.

Jeśli chodzi o sposoby uwielbienia Mnie – tak jak tego pragnę – nie proszę was o nic innego jak tylko o wielkie zawierzenie. Nie sądźcie, że oczekuję od was surowości obyczajów, umartwień, że chcę, byście chodzili boso lub padali twarzą w proch, posypywali się popiołem itp. … Nie, nie! Chcę i to jest Mi drogie, byście zachowywali wobec Mnie postawę dziecięcą, pełną prostoty i zaufania Mi!

Koniec świata.

26. 07. 12 r. Warszawa.

  • Miałem wizję;
  • Znowu śniło mi się akwarium pełne ryb, obserwowałem je. To już kolejne akwarium jakie widziałem. Zawsze miałem wrażenie, że to my ludzie jesteśmy tymi rybkami, a ktoś nas obserwuje. Inni nas ciągle obserwują i wiedzą o nas wszystko.


30. 07. 12 r.  Warszawa.

  • Miałem wizję.
  • Widziałem dwóch mężczyzn ubranych w skórzane brązowe fartuchy, kuli miecz. Wielki miecz, którego rękojeść była pod kątem 45 stopni. Usłyszałem głos kogoś stojącego obok, kto również to obserwował.
  • W tym mieczu jest wielka siła i moc. Miecz idzie teraz do uświęcenia – powiedział.

  • Dajcie mi go – odparłem.

  • Kiedy przyjdzie czas, sam cię odnajdzie.

Symbol miecza od dłuższego czasu pojawia się w naszych wizjach. Pamiętam, że obcinając rękę córki dostałam najpierw do dłoni miecz, potem miecz pojawia się już tylko w wizjach Piotra i to wielokrotnie. Dzisiaj Piotr był tak pod wrażeniem swojej wyrazistej wizji, że poprosiłam, by go narysował.

1

  • Kiedy przyjdzie czas, sam cię odnajdzie. 


31. 07. 12 r. Warszawa.       

Brat zmarłej Krysi dostał pismo z sądu, że przegrał sprawę o mieszkanie i informację o uregulowanie kosztów. No i dobrze. Nikt tam nie powinien mieszkać, co jest raczej mało prawdopodobne w dzisiejszych czasach. Ja nie zwróciłam na to uwagi i nie wiem, czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ale Piotr zauważył to natychmiast. Zastanowiła go zbieżność cyfr, w sumie 666. Przypadek, czy nie przypadek? Kiedy Piotr czytał to pismo, przez uchylone okno wleciał motyl i usiadł mu na ramieniu. Tak czasami ponoć objawia się sam Bóg, ale kto to wie… może to tylko motyl?

2



03. 08.12 r. Warszawa.

Kolejne, ale lekkie ugryzienie na łydce. Akurat rozmawialiśmy o nim i od razu dał znać, że jest.

3

Słabe zdjęcie, niestety.



09. 08. 12 r. Warszawa.     

Nasza jasnowidząca właścicielka mieszkania rozmawiając z Piotrem przez telefon powiedziała;

  • Mam wrażenie, że jestem pana młodszą siostrą z dawnych czasów, w tej chwili jesteśmy w ty samych szeregach i walczymy razem. 

No i co o tym myśleć? Przekonałam się, że na pewno czuje i widzi więcej, ale czy w tym przypadku ma racje? Tego nie wiem. Muszę z nią kiedyś pogadać ….



13. 08. 12 r. Warszawa.         

Od wielu miesięcy wszyscy trąbią o końcu świata w grudniu 2012 roku, gdzie się człowiek nie obróci w gazetach i mediach …. koniec świata. Poprosiłam więc Piotra, że jeśli ma takie chody tam na Górze niech się spyta co będzie. Parsknął tylko śmiechem, ale dzisiaj mi powiedział, co zobaczył.

Jechałem w pociągu wzdłuż wybrzeża. Widziałem ludzi opalających się i kapiących, byli szczęśliwy. Szczęśliwy byłem i ja. Miałem wrażenie, że nic się nie zdarzy. Spytałem Góry, kiedy moja walka się skończy, usłyszałem;

  • Twoja walka się dopiero zacznie, tutaj masz czas pokoju.

Moja ciekawość kiedyś się na mnie zemści. Końca świata nie będzie, przynajmniej w grudniu, ale…. dowiedzieliśmy się, że to tam, po drugiej stronie będzie prawdziwa walka ze Złem, a „tutaj masz czas pokoju.” Taaaaaaaaaak… Na drugi raz zanim się o coś spytam ugryzę się najpierw w język. 

… Znowu zaczął….

26. 06. 12 r. Warszawa. 

Robił to oczywiście od czasu do czasu wcześniej, ale w tym mieszkaniu robi to niemal codziennie. Powiedział mi coś naprawdę ciekawego.

  • Dzisiaj też wziąłem go do ręki i zacząłem się modlić. Usłyszałem natychmiast:
  • … Znowu zaczął, powiedz mu, że znowu zaczął.

Powiedz muicon_question - Kopia icon_exclaim - Kopia To bardzo ciekawe. To znaczy, że Piotra nękają jakieś pomniejsze demony, które mają nad sobą szefa  A więc…jest tam jakaś hierarchia, oni muszą być w jakiś sposób zorganizowani.

Internet jest pełen wszelakich informacji dot. hierarchii piekła, ale trudno traktować to poważnie i nie chcę się w tym zanurzać. Skupiłam się tylko co mówi o tym Kościół i Wikipedia.

Na pytanie, czy współczesna demonologia wie coś więcej na temat hierarchii demonów, mogę odpowiedzieć tylko w ten sposób, że współczesna demonologia nie zajmuje się snuciem fantazji. Jeśli istnieje jakaś hierarchia, nie znamy jej struktury. Możemy tylko powiedzieć, że w Biblii jest mowa o jakiejś formie zależności.

http://www.kosciol.pl/article.php/20040728080605730

Według wiki; https://pl.wikipedia.org/wiki/Diabe%C5%82

W demonologii judaizmu i chrześcijaństwa oraz satanologii średniowiecznej diabły (szatany) tworzą hierarchię i są upostaciowione.



27. 06. 12 r.  Szczecin. 

Otrzymałam przed chwilą od Piotra zdjęcia SMS. Gacek znowu zaatakował, ugryzienie wydaje się większe niż zwykle. Zdjęcia zrobione zaraz po ugryzieniu. 

3

2

4

To zdjęcie zrobiłam 3 dni później.



02. 07. 12 r.  Warszawa.

  • Szedłem po zielonej trawie, niedaleko płynęła rzeka, raptem wychodzi z niej krokodyl i atakuje mnie. Nie wiem skąd w moim ręku znajduje się miecz, wskakuję na gada i przebijam mieczem jego łeb. Nie zauważam, że z dwóch stron podchodzą dwa nowe krokodyle, ale ja nie mam już miecza. Wskakuję na drzewo, zauważam wielkiego czarnego węża, próbuje mnie zaatakować, ale szybko chwytam go i rzucam między krokodylami. Pożerają go, a ja czuję się bezpiecznie.

p. s. Ciekawe…., zło zżera drugie zło … jak nienasycony potwór.



03. 07. 12 r.  Warszawa.             

  • Modliłem się różańcem jak zwykle, miałem schyloną głowę, spojrzałem w bok, zobaczyłem bose stopy i skrawek białej szaty. Nie miałem odwagi spojrzeć w górę, nie czułem się na to przygotowany, ale miałem nadzieję, że to był On.

1



05. 07. 12 r.  Warszawa.     

  • Modląc się w kościele usłyszałem;
  • Módl się z afirmacjami, w nich jest ogromna siła.


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Osaczenie.

16. 05. 12 r. Warszawa. 

W centrum handlowym Blue City odbywały się jakieś targi i tam zauważyłam książkę; „Egzorcyzmy Anneliese Michel”. Kupiłam ją.

Po raz pierwszy czytając książkę, poczułam dziwną, namacalnie negatywną energię. Do tego stopnia, że nie mogłam normalnie spać. Zaczęły się koszmary senne, naprawdę czułam realne zagrożenie i by jakoś funkcjonować zasypiałam przy nocnej lampie. Krótko po tym Piotr miał sen, w którym zobaczył atakującego mnie gacka. Szybko powiązałam te fakty i postanowiliśmy wyrzucić książkę. Zanim to zrobiliśmy zdążyłam przeczytać prawie całość. Nie dziwi mnie, że ta książka może kumulować w sobie negatywną energię ze względu na to, że zawiera fragmenty pamiętnika Anneliese. Czytając go zrozumiałam, że ona doskonale zdawała sobie sprawę co się z nią dzieje, doskonale wiedziała, kiedy do niej przychodzą i „przejmują” jej ciało, nad którym potem nie ma żadnej kontroli. Czytając książkę bardzo się wzruszałam, bo czułam tę dziewczynę. Tak mi jej szkoda…. przeżyła piekło.

http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index.php/egzorcyzmy-czytelnia-200/499-egzorcyzmy-anneliese-michel

Witamy na www.egzorcyzmy.katolik.pl !„Egzorcyzmy Anneliese Michel” F.D. Goodman

Polecam opartą na faktach książkę „Egzorcyzmy Anneliese Michel” autorstwa pani profesor Felicitias D. Goodman. Przedstawia ona historię dziewczyny, która zmarła podczas odprawiania egzorcyzmów. Kto zawinił – rodzice, lekarze czy egzorcyści? Książka odpowiada na wiele pytań, których nigdy nie postawiły żadne media. Zawiera minimum wiedzy o tym, jak i dlaczego doszło do tego, że ciało mocno wierzącej dziewczyny o czystym sercu  zostało opętane przez sześć demonów. Przedstawia także fragmenty rozmów egzorcysty z demonami spisanych na podstawie nagrań magnetofonowych. Możemy się również zapoznać z fragmentami pamiętnika samej Anneliese… Fragmenty z przekazami od Zbawiciela bądź Matki Bożej stawiają pannę Michel nie tylko w pozycji opętanej dziewczyny: „Zbawiciel żąda ode mnie posłuszeństwa, dlatego to zapisuję. Zbawiciel powiedział: Zostaniesz wielką świętą. (Nie chciałam nadal w to uwierzyć, wtedy Zbawiciel dał mi znak, że dobrze usłyszałam, łzy płaczu).” Tak naprawdę Anneliese oddaje siebie jako dobrowolną ofiarę za zbawienie innych dusz. Jakby na potwierdzenie tej tezy, na ciele dziewczyny dziewczynie pojawiają się stygmaty… Naprzeciwko prawdy stają murem zakłamane media, które w myśl idei, że „Szatana nie ma” tworzą z głównych bohaterów średniowiecznych oszołomów, zamazując tym samym ewidentne pomyłki lekarzy oraz sugerując epileptyczną chorobę dziewczyny. W tej sprawie zapadł także skandaliczny wyrok sądu. Jaki? Zapraszam do lektury! Świetnie napisana książka, z naukowym wstępem Aleksandra Posackiego SJ, wprowadzającego nas w pojęcia opętania i egzorcyzmów. Polecam, ale również ostrzegam – po tej lekturze nic już nie będzie takie samo.

To w tej książce dowiedziałam się, że jedną z form opętania jest „osaczenie”, czyli stała obecność Zła.

Jest to odgórne przyzwolenie, które ma dla danego człowieka głęboki sens.

Osaczenie... jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na opublikowanie tego dziennika, taki dam tytuł tej książce.



30. 05. 12 r. Warszawa.     

Pracownik Piotra zaczął opowiadać w firmie wszem i wobec, że w jego domu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W biały dzień przemieszczają się samoczynnie rożne przedmioty, a pies w panice przed czymś lub kimś jak szalony próbował wybiec z pokoju rozwalając po drodze szafę. Piotr go wysłuchał i nakazał mu chodzić do kościoła, modlić się.

  • Tak szefie, będziemy chodzić z całą rodziną.

p. s. Oby gacek nie znalazł sobie nowej ofiary.



13. 06. 12 r. Warszawa.

Dzisiaj na porannej mszy dowiedziałem się, że ksiądz, u którego się spowiadałem nie żyje. Szkoda… To przecież on siadał koło mnie w ławie, kładł rękę ramieniu i mawiał;

  • Nie martw się, to minie.


15. 06. 12 r.  Warszawa.        

Zadzwoniła do Piotra znajoma (ta od wizji, w której Piotr biegł przez las do światła) z nową rewelacją. Prosiła o spotkanie, bo ma mu coś ważnego do powiedzenia. Opowiedziała o wizji, jaką miała kilka dni temu;

  • Szedłeś przez pustynię, bardzo zmęczony i zmarnowany, wspiąłeś się na górkę wydmową z energią i nadzieją, myśląc, że za nią jest już coś innego, a niestety była tylko pustynia, ruszyłeś więc dalej wolnym krokiem zrezygnowany.

12

  • Potem zobaczyłam ciebie przy starodawnej studni z żurawiem. Wiadro stało obok, a ty do tej studni darłeś się wniebogłosy, coś krzyczałeś. Czułam, że mam ci to przekazać, ale nie wiem, co to znaczy.

My też nie wiemy, szukałam nawet w senniku rożnych znaczeń, ale nie nie miało to większego sensu.



25. 06. 12 r. Szczecin.           

W lipcowym wydaniu „Czwartego wymiaru” przeczytałam dwie ważne dla mnie informacje. W wywiadzie z Antonim Przechrztą znalazłam takie zdanie;

Nie rzadko pierwsza reakcja na zadane pytanie pojawia się w postaci napięcia w splocie słonecznym” 

Zaczęłam się śmiać….. skąd ja to znam  Przecież właśnie w ten sposób mój anioł daje mi często znać.

Parę lat temu szukaliśmy dla mnie nowego auta, chodziliśmy po szczecińskich komisach i wybieraliśmy godzinami. Dla mnie to była mordęga. W końcu poprosiłam Swojego, by dał mi jakoś znać, który mam wybrać, bo nie możemy się zdecydować. Pewnego dnia odwiedziliśmy warszawski komis, chodzimy między autami, stanęłam przed jednym o jasnym kolorze i raptem jak mnie ktoś nie walnie w splot słoneczny, aż mnie lekko zgięło. Mówię do Piotra; bierzemy ten. I tak sobie jeździmy razem do dzisiaj…

Sprzedawca później komentował ze śmiechem, że jeśli w ten sposób będziemy wybierać auta to na następne da nam spory rabat. 

Kiedyś Piotr wziął samochód bez mojej zgody i miałam do niego o to wielką pretensję. To miało być niby dowcipne.  Podjechaliśmy pod sklep i kiedy wysiadłam, Piotr przesiadł się za kierownicę i ruszył… przejechał kilkadziesiąt metrów i po chwili gwałtownie się zatrzymał. Wysiadł szybko i powiedział;

  • Ale masz opiekuna, twój Grubas nie pozwolił mi nim jechać, bierze mnie na wymioty.

No i dobrze, pomyślałam. 

W tym samym numerze gazety przeczytałam jeszcze jedną ważną rzecz.

Zgodnie z żydowskimi wierzeniami demony mają swe ulubione miejsca, więc człowiek, przebywający w ich otoczeniu naraża się na opętanie. Należą do nich m. in. studnie, pustynie, ruiny domów i latryny”.

Zastanawiałam się, co znaczy wizja znajomej Piotra i chyba właśnie dostałam odpowiedź. Teraz wszystko stało się nagle jasne.

Nie kończąca się wędrówka przez pustynię to nie kończące się zmaganie się z diabłem, Piotrowi wydaje się, że to już jest koniec, ale to tylko złudzenie. To ciągle nadal jednak trwa. Jego wołanie do studni to wołanie rozpaczy…

Ta cała sytuacja dała mi dużo do myślenia. Kobieta ma wizję, przekazuje ją Piotrowi, a ja kilka dni później znajduję odpowiedź w jakieś gazecie. Uwikłane w tym są 3 osoby. Wszystko jest ze sobą powiązane, zdarzenia, działania, decyzje, jak utkana siatka, jak scenariusz filmu, w którym gra kilka osób. Hmm… Chciałabym poznać kiedyś „Reżysera” tego filmu. 

Ma pan szczęście, Bóg pana chroni.

26. 03. 12 r. Szczecin.     

Zdarzyło się coś fajnego. Parę dni temu wysłałam list do „Nieznanego świata” z sugestią, by zwrócono uwagę na to, że wiele kursów ezoterycznych niesie ze sobą spore niebezpieczeństwo, że nie wszystko jest dla wszystkich. Samobójcza śmierć Bożeny Figarskiej (metoda Silvy) jest tego przykładem. Napisałam to pod wpływem impulsu, bo nie chciałabym, by ktoś przeżywał to co my. Nie spodziewając się odpowiedzi o dziwo zadzwonił do mnie sam naczelny gazety Marek Rymuszko. To świetne uczucie rozmawiać z kimś, kto to rozumie.

Bożena Figarska nie żyje – autorka , popełniła samobójstwo w 2008 roku. szukałam jakiś informacji o niej , bo wcześniej się nie spotkałam z jej książkami. 5 lat po napisaniu tej książki.

Na okładce widzę energetyczną, ładną kobietę z pięknym uśmiechem. Widać w niej dużo optymizmu i radości. Sama pisała lekkim językiem , jej książkę przeczytałam prawie jednym tchem. Cały czas kołacze mi się pytanie dlaczego tak postąpiła ? W obliczu takiego wydarzenia jej książki są mało wiarygodne. Dziwne jest to tym bardziej , że dużo pisze o samobójstwie , żeby tego nie popełniać, bo dusza wtedy cierpi i jest odpychana przez inne dusze. Może miała jakieś problemy jak zwykły człowiek, ale przecież była wiarygodną osobą , lekarz – psychiatra po medycynie, hipnoterapeuta, ukończyła Silvę w Laredo i była wykładowcą kursu. Zarażała optymizmem i mega energią.

http://metoda-silvy.blogspot.com/2014/03/szok.html#ixzz45d0ACNi5 http://www.integrum-home.pl/forum/viewtopic.php?t=3379



29. 03. 12 r. Warszawa.       

Piotr znowu miał wizję /sen z samochodem.

Jechałem w aucie jako pasażer, siedziałem z tyłu. Samochód prowadził mężczyzna z siwą brodą, był znacznie starszy ode mnie. Prowadził bardzo szybko i chciałem w końcu, żeby zwolnił. Ale mnie nie słuchał i wiedziałem, że nie mam wpływu na to, co się dzieje.

1

To kolejny sen z serii „samochód”. Samochód to symbol naszego życia, albo inaczej; samochód to nasze życie. Wygląda na to, że stery naszego losu przejął Ktoś z ”Góry”, a Piotr nie ma już wpływu na to, co się będzie dziać. Kierowca doskonale wie, dokąd zmierza. Szybka jazda może oznaczać też, że sprawy nabiorą tempa. Ponieważ to jest kolejny sen ze starszym lub mocno dojrzałym mężczyzną z siwą głową i siwą brodą Piotr coraz częściej mówi wprost, że jego życiem kieruje sam Bóg. Za każdym razem kiedy to mówi, opowiada wtedy pewną historię z czasów studiów.

Nie zdałem egzaminu. Profesor (mechanika okrętowa) kazał mi przyjść na poprawkę ustną, ale znowu się nie nauczyłem. Profesor wziął do ręki pióro i chciał mi wpisać do indeksu dwóję…. i tak wisiał nad tym indeksem z piórem w ręku, co przystawia do kartki pióro, to od razu cofa i tak kilka razy. W końcu odłożył pióro i powiedział;

  • Ma pan szczęście, Bóg pana chroni.

Pomyślałem, że zgłupiał. Kazał mi przyjść jeszcze raz, a kiedy przyszedłem nawet mnie nie odpytał, tylko wpisał 3. Do tej pory nie wiem dlaczego tak zrobił.

Taaaa…. Piotr uważa od niedawna, że jego życiem kieruje sam Bóg, a ja to odkryłam już dawno temu. Trudno w to uwierzyć, ale wystarczy uważnie obserwować co się dzieje.


Dzisiaj Piotr miał spotkanie biznesowe w pewnej wojskowej instytucji, chodziło o zakończenie dużego zamówienia. Ponieważ zamówienie jest realizowane od jakiegoś czasu, a w międzyczasie zmieniono szefa tej „firmy” spotkał się z nim dzisiaj po raz pierwszy. Piotr w takich sytuacjach zawsze bardzo się usztywnia i patrzy rozmówcy prosto w oczy. Po pewnej chwili ten mężczyzna ni stąd ni zowąd zaczął płakać …. 

Konsternacja…. Szefowi szybko zrobiło się naprawdę głupio i bardzo się speszył. Zaczął się tłumaczyć, że nie wie dlaczego tak się dziwnie zachowuje. Zaczął mówić, że rodzina jest dla niego najważniejsza, itd …. spowiadał się jak księdzu, jakby coś w nim pękło. Piotr miał ochotę go przytulic i pocieszyć, ale pomyślał, że byłoby to po prostu niestosowne. Pożegnał się i wyszedł. To już kolejny raz, kiedy obcy rozmówca zachowuje się tak dziwnie. Tutaj sytuacja jest dość wyjątkowa, wysokiej rangi wojskowy w mundurze płakał… Pytanie, czy mundur zmienia człowieka? W żadnym wypadku, to ciągle tylko człowiek, z wszelkimi emocjami i problemami, tak jak wszyscy inni.


24. 04. 12 r. Warszawa.         

Piotr myślał, że wraz z przeprowadzką, będzie miał spokój, ale nic z tego. Co prawda w nowym mieszkaniu jest cisza i spokój (na razie ), ale za to w biurze jest bez zmian. Piotr w pewnej chwili złapał się za rękę, bo poczuł pieczenie. Po chwili pojawiły się znaki ukąszenia lub ogryzienia. Wyglądają jak zwykle, dwa wbite zęby lub kły. Rozstaw między nimi może powiedzieć coś o wielkości istoty, która to zrobiła. Nie jestem jednak przy „odpowiedniej wiedzy”, by to oszacować. 

2

3

Kolejna szybka przeprowadzka.

15. 02. 12 r. Warszawa. Szczecin

Już spałam, kiedy obudził mnie telefon od Piotra. Zanim odebrałam spojrzałam na zegarek. Była 00.30 i oczywiście od razu pomyślałam, że coś się stało. Piotr był bardzo poruszony i zdenerwowany.

  • Leżałem już w łóżku, kiedy obrazek w ramce z hukiem przeleciał przez cały pokój (ok. 4 metrów) i spadł koło mojej głowy.

p.s. Mieliśmy zdjęcie Chrystusa w drewnianej ramce, który wisiał na ścianie.

  • Poderwałem się na równe nogi i krzyknąłem;
  • Wynoś się stąd !!!!!!!!!. Zaraz usłyszałem; To ty się wynoś !!!!!!!!!
  • Chciałem mu przywalić, ale go nie widziałem. Położyłem się do łóżka, ale ciągle czekałem w pogotowiu. Zobaczyłem go w końcu…. Zarys postaci, zobaczyłem wyraźnie przejrzystą istotę, wyglądał jak starzec, powoli utykając przeszedł koło mnie i wtopił się w ścianę. Skojarzyłem to z filmowym predatorem, tak wyglądał. Włączyłem szybko telewizor, żeby w pokoju nie była taka cisza. Na ekranie zobaczyłem program religijny i akurat Matkę Boską.

maxresdefault

Kiedy opowiadał cały był w nerwach. Naprawdę, starałam się słuchać go bardzo uważnie, ale co rusz ziewałam, bo wyrwał mnie ze snu. Ciągle myślałam, żeby już skończył. Kładąc się z powrotem spać pomyślałam nawet;

  • A może mu się to przyśniło?

W każdym razie jego relacja nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Zadzwonił na gorąco, ale to był zły moment, po prostu byłam cholernie śpiąca. Śpię dalej w najlepsze i raptem słyszę wyraźnie słowa w swojej głowie;

  • Jeśli jest to prawda, niech się zapali światło.

Natychmiast i gwałtownie otwieram oczy i co ?…… cały pokój jest oświetlony. Nie mogę w to uwierzyć! Kto zapalił światło? Żeby je zgasić musiałam wstać z łóżka i podejść do kontaktu przy drzwiach. To mną wstrząsnęło i nie mogłam zasnąć do rana. Zrozumiałam, że to co przeżył Piotr jest ważne i przede wszystkim prawdziwe. Zrozumiałam też, że nie będę wiecznie zwlekać i na siłę go przeprowadzę. Dosyć tego. 



16. 02. 12 r. Warszawa.   

Spakowałam się w nocy i przyjechałam do Warszawy już w czwartek rano, czyli na drugi dzień, kilka godzin „po samo – zapalonym świetle”. Powiedziałam Piotrowi, że go przeprowadzę, a on oczywiście się wkurzył.

-Nie będę uciekać przed gnojem!!! – powtórzył starą śpiewkę. A ja miałam to w d…e, mówiąc dosadnie.

Piotr pojechał do biura, a ja wzięłam kilka worków do śmieci i zaczęłam pakować wszystko co miałam pod ręką. Byłam naprawdę zdeterminowana, chodziłam między jednym a drugim mieszkaniem kilkakrotnie z worami w rękach, musiało wyglądać to dość podejrzanie  Na szczęście nie było daleko. Po kilku godzinach zadzwoniłam do Piotra, że śpi już w nowym miejscu. Przyjechał po południu i zaczął się śmiać, nie wierzył, że to zrobiłam. A wtedy przypomniała mi się jego wizja z basenem. Kurcze….. wszystko się sprawdziło.

Gacek powiedział, że daje nam czas ustawowy. Długo zastanawiałam się nad tymi słowami. Sprawdziłam jaki czas ustawowy obowiązuje przy opuszczeniu mieszkania należącego do spółdzielni. To okres od miesiąca do trzech.  http://www.rp.pl/artykul/857802-Umowa-najmu–jak-ja-rozwiazac–jaki-okres-wypowiedzenia.html#ap-4  Jeśli gackowi chodziło właśnie o to… to powinien być zadowolony! Zmieściłam się mniej więcej w środku.

p. s. Tak się zastanawiam. Jeśli wizja z basenem była 1 stycznia, czyli półtora miesiąca temu… czy już wtedy Oni wiedzieli, że będą musieli zapalić mi światło? Jak Oni to robią ????  

p. s Bogdan (ten z urzędu) poprosił Piotra o spotkanie. Powiedział, że musiał się przeprowadzić do swojej przyjaciółki, bo tylko będąc przy niej ma trochę spokoju i może zasnąć. Do tej pory codziennie w nocy miał wizyty, otwierane drzwi, koszmary. Do tego stopnia jest nękany, że wychodził w nocy na spacer. Teraz prosi Piotra o pomoc, bo ile można tak żyć? To wykańcza fizycznie.



15. 03. 12 r.  Warszawa.       

 Piotr od jakiegoś czasu  mieszka już w nowym miejscu. W tym mieszkaniu ciągle śpi, ciągle jest jakby w letargu, do tego stopnia, że nie ma siły rano wstawać i nie chodzi do kościoła. Wraca z pracy i wali się dosłownie w ciuchach do łóżka, potrafi tak przespać całą noc.

Powiadomił właścicielkę o wprowadce…. a ta znowu.

  • Wie pan, że musi pan się teraz oczyszczać?

Piotr nie chciał ciągnąć tego tematu, za to mnie ta kobitka intryguje coraz bardziej. 

Do starego mieszkania Piotr przychodzi popołudniami, by wynieś ostatecznie resztę mebli i innych gratów. Nawet gdyby wygrano batalię o to mieszkanie, już tam nie wróci. Przekonało go do tego jeszcze jedno drobne wydarzenie. Jadąc wczoraj windą, zadał w myślach pytanie;

-Jeśli w tym mieszkaniu rzeczywiście istnieje realne zagrożenie, niech ta winda się zatrzyma.

No i …. stanęła natychmiast i to w połowie piętra.



20. 03. 12 r.  Warszawa.

W nowym mieszkaniu jest błoga cisza i spokój, ale w nocy raptem w jednym momencie włączył się budzik, telefon i radio, które były odłączone od sieci. Trwało to chwilę, ale wystarczyło. Pytanie;   X0uFeHD   po co ta przeprowadzka, jeśli tutaj zaczynamy mieć „powtórkę z rozrywki”?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Czas ustawowy.

01. 01. 12 r. Warszawa.           

Piotr zadzwonił i zaczął opowiadać swoją wizję. Byliśmy we czwórkę (cała rodzina), prowadziłam ich w stronę basenu. Była zima. Kiedy doszliśmy, niespodziewanie, zupełnie bez słowa wskoczyłam do mętnej wody basenu, choć byłam w ubraniu. Zaczęłam pływać wzdłuż basenu, a po chwili zanurkowałam głęboko i przez jakiś czas płynęłam pod powierzchnią wody. Po jakimś czasie wynurzyłam się, płynąc już na plecach głęboko odetchnęłam i patrzyłam w niebo. Piotr cały czas biegał wokół basenu wkurzony, że zrobiłam to bez jego wiedzy. A ja miałam takie uczucie, że muszę to zrobić.

Zanim skończył mówić ja już wiedziałam o co chodzi. Myślę, że będę musiała zrobić coś znowu zgodnie z planami ”Góry”. Wtedy jestem w takim stanie, że nie patrzę na nikogo i robię swoje, gdyż wiem, że tak właśnie musi być. Tak było wtedy, kiedy wysłałam Piotra na rozmowy kwalifikacyjne, do Skwarczyńskiego, do szpitala…. to wszystko musiało się zdarzyć. Po latach byłam w 100 procentach tego pewna, a wydarzenia te zmieniły nasze życie. Coś znowu będzie zależeć od mojej szybkiej decyzji.

Dodatkowo niedawno miałam sen. Jestem w pustym mieszkaniu i patrząc na ściany pomyślałam, że muszę je odmalować, by się tu wprowadzić. Hmm… szykuje się kolejna przeprowadzka?



10. 01. 12 r. Warszawa.

O 21.00 zadzwonił roztrzęsiony Piotr; Leżałem na łóżku i oglądałem telewizję, kątem oka zauważyłem jak z drzwi wysuwa się ogromna twarz. Obróciłem w jej stronę głowę i przyjrzałem się. Była wielka, prawie tak wielka jak same drzwi. Wysunęła się z powietrza, paskudny pysk z zakrzywionym jak góral nosem. Miała lekko otwarte ostre zęby, nie poruszał ustami, ale wyraźnie usłyszałem.

  • Daję ci czas ustawowy, potem wszystkim zawładnę, to jest moje królestwo!!!
  • Potem nie dasz rady, wszystko zniszczę.

diabel

W tym samym momencie poczułem, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu;

  • Nie martw się, rób swoje powoli.

Kiedy o tym opowiadał, nie mógł się opanować. Zdziwiłam się tylko, że po tylu manifestacjach gacka jeszcze się nie przyzwyczaił. Zaczęliśmy razem to analizować.

Czas ustawowy”… skąd takie określenie? Brat Krysi nadal walczy o to mieszkanie i właśnie czekamy na decyzję sądu. Pewnie gdyby wiedział, co tu się dzieje dawno dałby sobie z tym spokój. Gacek dał nam wyraźnie znać, że musimy opuścić to mieszkanie definitywnie, co jest dla mnie akurat zaskakujące. Gacek ściągnął Piotra do tego mieszkania, a teraz chce się go pozbyć? Dlaczego? Czyżby miał dosyć jego modlitw?



16. 01. 12 r. Warszawa.

Piotr ciągle przeżywa i analizuje to co, się stało kilka dni temu. Zadzwonił do mnie przed chwilą i powiedział co właśnie usłyszał;

W pokoju zapanowała dziwna gęsta energia, poczułem ucisk na klatkę piersiową i czyjąś obecność, spytałem;

  • Duchu jesteś? – nie przyszło mi nic innego do głowy.
  • Jest nas wielu… – usłyszałem odpowiedź, co mnie zaskoczyło.
  • Czy jest zło?
  • Ogromne.… – znowu odpowiedź.

p.s. Ogromne… w tym mieszkaniu, czy w ogóle ?



19. 01. 12 r. Warszawa.       

Piotr kupił szafę do nowego mieszkania (to dobry znak dla mnie, znaczy, że kiedyś się w końcu przeprowadzi ). Rozglądając się dookoła poczuł bijący spokój tego miejsca. Po chwili usłyszał;

  • Dosyć już walki, czas się oczyszczać, nie możesz być brudny, musisz być czysty, żeby wejść.

Zaczynam dostrzegać pełnię sytuacji. Wypadek z zębem był momentem przełomowym w walce z diabłem. Jeśli gackowi nie udało się Piotra załatwić, teraz jest on Nasz … powiedziała Góra… założę się na 100000 %, że właśnie tak jest. Dlatego. Piotr musi opuścić „królestwo gacka”, bo tam może być tylko brud, nic więcej. Moim zdaniem zaczynamy kolejny etap. 

p. s. Dosyć już walki, czas się oczyszczać, nie możesz być brudny, musisz być czysty, żeby wejść. Znowu słowa od kogoś Nieznajomego i Niewidocznego… Piszę o Nim z dużej litery, bo to nie są słowa człowieka. Od dłuższego czasu obserwuję Piotra i zauważam, że jest coraz bardziej sensytywny, zapewne dzięki godzinnym głębokim modlitwom. Może modlitwy powodują, że możliwości człowieka znacznie się wzmacniają i otwierają, a może „ten typ tak już ma”? W każdym razie kiedy mówi, że słyszałem słowa… przestaje mnie to dziwić. Wsłuchuję się tylko co ma mi do przekazania….



02. 02. 12 r. Warszawa.       

Piotr przyjechał do Warszawy późnym wieczorem. Na dzień dobry, jeszcze w drzwiach usłyszał;

  • Znowu przyjechał ten gnój, idziemy – Nie był to zwyczajny głos, lecz warkot.
  • Cześć dupki – odpowiedział Piotr w swoim „pięknym” stylu .

Piotr położył na stole w kuchni czapkę, a na niej rękawiczki. Wszedł do pokoju obok, kiedy się odwrócił zobaczył swoją czapkę leżącą centralnie na podłodze w pokoju. Na czapce leżały rękawiczki. Czyli w ciągu kilku sekund czapka z rękawiczkami „powędrowała” sama kilka metrów.  Piotr zaczął się śmiać. Rozebrał się z płaszcza, wrócił do kuchni i chciał usiąść na krześle. Już siadał, kiedy nie mógł ręką wymacać krzesła, odwrócił się i zobaczył, że krzesło, które podsunął sobie przed chwilą pod tyłek stoi też w pokoju.

Zadzwonił do mnie i zaczął o tym opowiadać śmiejąc się z niedowierzaniem. Piotr mówi, że gacki przestały się w ogóle ukrywać. Widzi ich, są małe około 1,20, przemykają przez pokój i słyszy ich rozmowy. Oczywiście mówiąc, że ich widzi myśli, że ja ich zobaczę. Nic z tego, to dane jest tylko Piotrowi… na szczęście 🙂 

Wojownik i święty ?

26. 08. 11 r. Warszawa. 

Piotr miał niesamowitą wizję.

Dochodzę do krawędzi przepaści, zaglądam w jej otchłań. Spostrzegam kłęby wijących się pokrzywionych ciał, krzyczących rozpaczliwie, czy tak wygląda piekło?… pomyślałem.

1111111111111

Nie czuję przerażenia lecz wielkie współczucie, rozpościeram szeroko ręce i rzucam się w tą otchłań, spadając czuję jedynie spokój. Spostrzegam, że te wijące się istoty przemieniają się w czarny pył.



27. 08. 11 r. Warszawa.

Piotr miał znowu sen z serii „o tirze”.

  • Prowadzę wielkiego tira obładowanego mandarynkami, pomarańczami. Zauważyłem, że kilka z nich wysypało się na drogę. Pomyślałem wtedy, że nic się nie stanie i ruszyłem w dalszą podroż. Jednak po chwili cały tir jakby pękł i na drogę wysypały się wszystkie pomarańcze, a sam tir zaczął skręcać i o mało co zderzyłby się z naszym audi, który we śnie stał po drugiej stronie drogi. Uderzyłby na pewno, gdyby nie starszy siwy mężczyzna, który znalazł się nie wiadomo skąd w kabinie ciężarówki i wyprowadził tira na odpowiedni kurs.

Piotr obudził się naprawdę przestraszony. Poprzedni sen z tirem sprawdził się w 100%. Zaczęliśmy się analizować ten sen i doszliśmy do wniosku, że jeśli nie dopilnuje spraw biznesowych, nawet tych drobnych to może go czekać mała katastrofa. Po okresie autentycznych problemów z pieniędzmi w ubiegłym roku można powiedzieć, że w tym pękł worek obfitości. W pewnej chwili zaczęło napływać tyle zleceń (tir z owocami), że teraz pojawiły się problemy z ich realizacją. Pozgłaszały się same instytucje państwowe i nie wykonanie zlecenia na pewno skutkowałoby sporymi konsekwencjami. Któż by chciał więc z nimi potem wojować? Piotr do tej pory trochę lekceważył sytuację myśląc, że się wszystko jakoś samo ułoży. Nic z tego, ten sen mu pokazał, że jeśli nie dopilnuje, to się wyłoży.

Tak więc, dziękujemy za ostrzeżenie .

To kolejny raz, kiedy pojawia się w snach starszy siwy mężczyzna. Czy to sam Bóg?



28. 08. 11 r. Warszawa.

Piotr z synem wracał w niedzielę pociągiem do Warszawy. Do przedziału dosiadł się młody mężczyzna koło trzydziestki. Widać, że to taki wolny duch, wędrowiec, prawie kloszard, który podróżował na gapę. Okazało się, że to były zakonnik. Wdał się w dyskusję z Piotrem, a po chwili powiedział;

  • Pan wie, że pan jest księdzem?
  • Co za bzdury, mam firmę – zaśmiał się Piotr, choć te słowa go zmroziły.
  • Nie, dobrze pan wie, że jest… albo był pan księdzem.

Wyszedł po chwili, bo konduktor go wyrzucił. Czyżby widział to, co widziała Aida? Czyżby zobaczył jakimś cudem poprzednie życie Piotra? A może zobaczył jego drugą stronę osobowości? Pamiętam słowa pewnej osoby;

  • W pani mężu są dwie istoty; wojownik i święty.


05. 09. 11 r. Warszawa.      

Wizja.

Widzę siebie nagiego, uniosłem się do góry. Zauważyłem, że moje genitalia po prostu zanikają, tracę swoją męskość. Jestem przerażony i obserwuję, jak srebrzysta powłoka 'otula’ moje ciało zaczynając od dołu. Ta powłoka zmienia się w srebrną zbroję. Przestaję być człowiekiem, a staję się istotą nieokreśloną jeśli chodzi o płeć. Czuję, że mam coś w ręku twardego, coś podobnego do miecza. Unoszę się do góry, lewituję, znikam gdzieś wysoko. Po obudzeniu nadal czułem, że tę zbroję mam na sobie.

tribal_angel_2_by_shadow696-d45n0wj