1998, 2000, 2001

Wrzesień 1998 r.

Relacja Piotra;

Siedzę w ciszy w pokoju i zagapiłem się w jedno miejsce, zamyśliłem się … Tak często i głęboko się modliłem….

  • Pokaż mi się – prosiłem w duchu i myśląc o Bogu.

Kilka dni później 6.30 rano szedłem do swojego samochodu. Na ulicy o tej porze zazwyczaj jest pusto. Podszedłem do swojego auta stającego przy chodniku i w tej samej chwili potrącił mnie dostawczak, który pojawił się nie wiadomo skąd. Potrącił mnie tak mocno, że przeleciałem kilka metrów do przodu i upadłem w kałuży. Na ulicy zrobiło się zamieszanie i w pięć minut pojawiła się karetka pogotowia, może jechała przy okazji? …bo pojawiła się niemal natychmiast. Załadowali mnie do środka. Lekarka chciała wiedzieć jak się nazywam, dałem jej swoją wizytówkę.

  • O… mamy prezesa tutaj.

Nie wiem, czy akurat to zadziałało, ale natychmiast się mną zajęła. Lekarka poszła zobaczyć auto, które mnie potrąciło. Było mocno wgniecione z przodu i miało złamane lusterko, od razu więc stwierdziła nie badając mnie, że mam co najmniej połamane żebra. Kazała mi się rozebrać, po chwili była ciężko zdziwiona, bo nie miałem żadnych uszkodzeń, tylko lekkie zadrapanie ma ręku. Ciągle mnie badała i ciągle się dziwiła, w końcu pozwoliła odejść. 

A ja lecąc przez te kilka metrów w powietrzu usłyszałem słowa.

  • Tak właśnie wyglądam, o to jest Moja łaska.


MAJ 2000 r.

Miałam cudowną wizję.

Jestem w mieszkaniu. Ktoś puka do drzwi, otwieram i widzę bardzo wysokiego i grubawego mężczyznę. Jest tak wysoki, że zadzieram głowę do góry.

  • Jaki on wielki – myślę.
  • I biały! On jest taki biały, albinos, prawdziwy albinos!!!.

Patrzę na niego przez chwilę, ale on się w ogóle nie odzywa. Jest skupiony i poważny. Czuję od niego bijące dobro. Mam wrażenie, że to ktoś mi naprawdę życzliwy. Jest wielki i barczysty, przy kości, ma białe spodnie, sweter koloru écru, właściwie półgolf, kręcone jasne włosy. I mimo, że nic nie mówi obejmuję go w połowie i przytulam się do niego. Zauważam, że sięgam mu do piersi, tak jest wysoki. Po chwili ciągnę go za rękę i zapraszam do mieszkania. Chcę go za wszelką cenę ugościć, ale kiedy się odwracam, już go nie ma.

W tej samej chwili budzę się i już wiem, że właśnie spotkałam swojego anioła stróża. Od dawna prosiłam go, by się ukazał. Od chwili, kiedy usłyszałam go po raz pierwszy mając 12 lat. Długo musiałam na niego czekać, ale warto było.

No i teraz wypadałoby Go jakoś nazwać… nic mi nie przychodzi do głowy, może po prostu „Przyjaciel” ?



Kwiecień 2001 r.

Poznałam bioenergoterapeutę, który wmówił mi, że mam jakieś nadprzyrodzone możliwości i mogę walczyć z demonami. !? Pierwsze co pomyślałam, że jest nieźle stuknięty. Powiedział, że będzie mnie uczyć. !? Na dzień dobry pokazał mi pewną sztuczkę. Nie dotykając mnie i stojąc w odległości mniej więcej 2 metrów spowodował, że zaczęłam się przechylać jak kłoda do tyłu. To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo wyraźnie czułam na sobie ciężar przygniatający mnie do podłogi, po prostu przechylałam się do tyłu i pewnie upadłabym, gdyby mnie nie chwycił w ostatniej chwili za ręce. To było rzeczywiście intrygujące, bo nie miałam pojęcia jak to zrobił. Nie wiedziałam, że bioenergoterapeuci są do takich rzeczy zdolni. Tą sztuczką na pewno wzbudził we mnie zaciekawienie, ale też i wielką niechęć.

Bioenergoterapeuta oficjalnie przyjmował i leczył ludzi. Mój teść pewnego dnia zachorował i zaprosił go do siebie do domu. I tam doszło do ciekawej sytuacji.

Oko w oko Piotr i Marek spotkali się w holu, obserwowałam ich z boku. To było jak starcie gigantów. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Patrzyli na siebie uważnym wzrokiem nic nie mówiąc i nagle Marek wybiegł z domu !!!! Nie wiem co zobaczył, ale jego zachowanie było zadziwiające. ?! Kim naprawdę był ten człowiek?

W nocy obudził mnie znajomy mi głos, teraz już wiem, że to głos mojego Przyjaciela. Po raz trzeci w życiu. !!!

  • Już nigdy cię nie opuszczę – spokojny, stanowczy i męski głos. Nigdy go nie zapomnę.

Poczułam błogi spokój. Po chwili dopiero zastanowiłam się na tymi słowami; Już nigdy cię nie opuszczę.

Hmmmm …. dlaczego mnie więc opuściłeś ??????




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Dziennik.

DZIENNIK.

Postanowiłam spisywać wydarzenia, które wzbudziły moją uwagę. Na początku nie było tego wiele, a to z powodu mojego lenistwa albo raczej lekceważenia z mojej strony znaczenia pewnych sytuacji, czego do dzisiaj żałuję. Z czasem jednak poszłam po rozum do głowy i w miarę systematycznie uzupełniałam notatki.

W celu lepszego zrozumienia treści muszę wprowadzić parę wyjaśnień. Oprócz zdarzeń z naszego życia dosyć często będę opisywać wizje, których doświadczaliśmy oboje.

Choć osobiście nie lubię słowa „wizja”, gdyż mam wrażenie, że ta forma przekazu dla wielu osób nie jest wiarygodna, to jednak nie znajduję na dzień dzisiejszy bardziej odpowiedniego słowa. Wizja a zwykły sen to diametralna różnica. Wizje pamięta się nawet latami w przeciwieństwie do snu. Sen to jakbyś oglądał film w kinie, wizja… jakbyś był aktorem w tym filmie. Dla mnie taka to różnica. Budząc się po skończonej wizji zazwyczaj jesteśmy zdziwieni, że leżymy we własnym łóżku, tak jakby to tamta rzeczywistość była prawdziwa, a nie łóżko, w którym właśnie spaliśmy.

W tym dzienniku używam słowa „Góra” i „Dół” jako odniesienie do świata duchowego (Nieba) i jego opozycji (świat ciemności).

Wizje (czasami nazywam je informacjami z Góry) są bardzo ważne, na początku nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. To bezpośredni kontakt ze światem duchowym. Właściwa interpretacja wizji to właściwe odczytanie przekazywanych informacji, a takie informacje mogą uratować nawet życie.


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.