Dom twój nie tutaj.

27. 01. 14 r. Szczecin.

W sobotę odwiedziła nas córka ze swoim chłopakiem, który pracuje od 2 lat w policji. Jest z Choszczna, a pracuje w Szczecinie. Spłaca kredyt i zostaje mu na życie ok. 300 zł miesięcznie. Z tego też powodu stara się o przeniesienie do Choszczna, choć od razu przyznał, że szanse ma małe; bo trzeba mieć niezłe poparcie z góry, by to się udało. Ja na to, że to Góra (pokazując palcem w niebo) decyduje, czy ktoś się przeniesie, czy nie, a nie jakiś człowieczek w mundurze. Oczywiście wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Wczoraj w niedzielę poszłam do biura, ponieważ akurat organizowałam szkolenie. W przerwie zaczęłam luźno rozmawiać ze szkoleniowcem. Od słowa do słowa okazało się, że jego znajomy jest szefem policji w Szczecinie i to on podpisuje i decyduje o przeniesieniach. !!! Zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Przypadek? Na pewno nie. Poprosiłam go, czy mógłby porozmawiać ze znajomym na temat przeniesienia pewnego młodego chłopaka do pracy w Choszcznie. Obiecał, że zrobi to we wtorek.

Dzisiaj jest poniedziałek i w pewnej chwili pomyślałam o szkoleniowcu, czy pamięta o naszej rozmowie. Pomyślałam, że muszę do niego zadzwonić, albo wysłać SMS. A ponieważ akurat gotowałam chciałam to zrobić za jakiś czas. 10 minut później dzwoni telefon, widzę jakiś nieznany numer. Odbieram, przedstawiam się oficjalnie i słyszę mężczyznę. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to właśnie Tomek, nie poznałam go od razu.

  • No słucham cię Tomek….          
  • Nie, to ja słucham, wyświetliło mi się, że dzwoniłaś przed chwilą.

Zamurowało mnie.

  • Niemożliwe… ale miałam taki zamiar – bąknęłam w zamyśleniu i zaskoczona.

Po drugiej stronie cisza.

  • To masz jakieś parapsychiczne zdolności, czy co? Na pewno nie dzwoniłaś?

W tej chwili sama zwątpiłam, ale przecież nie dzwoniłam !!!

  • Nie, poza tym dzwonisz z numeru telefonu, którego nie znam – oświeciło mnie. I to zdumiało mnie jeszcze bardziej.

Milczeliśmy razem przez chwilę i razem próbowaliśmy zrozumieć co się właśnie zdarzyło.

  • Sprawdź Tomek jeszcze raz, o której niby dzwoniłam. Wiesz… zdarza mi się to po raz trzeci, więc… – zaniemówiłam.

Taaaak…. to już się zdarza po raz trzeci. Piotr, mama i teraz Tomek, zupełnie obcy mi facet, którego widuję raz w roku. Jak to się dzieje… nie wiem. Przecież nie mam takiej siły energetycznej, by myślami spowodować, by telefon sam dzwonił do drugiej osoby i to na numer, którego nie znałam (p. s. firmowy) Ktokolwiek dzwonił z mojego telefonu do niego musiał znać jego numer i zrobić to za mnie. No i pytanie za 1000 pkt… kto?

Dawno z telefonem nie zdarzyło mi się coś tak dziwnego. To, że dzwonią do mnie ludzie, o których pomyślałam kilkanaście minut wcześniej to już standard. Miałam z tego powodu też śmieszną sytuację. Zadzwonił do mnie klient;

  • Oooo, właśnie myślałam o Panu – wyrwało mi się.
  • To może kolacyjka ze śniadaniem? – zasugerował.

Oż ty Karol”…. icon_lol - Kopia zrozumiałam, że na drugi raz nie mogę być taka wylewna…

No i druga ważna rzecz z dzisiejszego dnia.

Piotr jadąc samochodem zamyślił się głęboko nad naszym „nieszczęsnym” bezdomnym losem.

  • Przecież już wiesz, dom twój nie tutaj – wtedy usłyszał wyraźnie męski głos.


28. 01. 14 r. Warszawa.

  • Ciągle się zastanawiałem, dlaczego tak szybko przemieszczały się różne przedmioty, krzesło które było w kuchni, po chwili stało już kilka metrów dalej, wystarczyło, że odwróciłem głowę. Trwało to sekundę. Dzisiaj dostałem odpowiedź. Oni przechodzą z innego wymiaru, zatrzymują mój czas w wąskim przedziale danej przestrzeni np. kiedy siedzę na łóżku, potem sięgają np. po krzesło, przenoszą go do swojego wymiaru, w którym ten czas biegnie inaczej, albo go w ogóle nie ma i z powrotem zwracają krzesło do mojego wymiaru. U nich trwa to tyle, ile ma trwać, u nas to sekunda, bo czas został na chwilę zamrożony.

I Piotr myśli, że ja akurat to zrozumiem? icon_rolleyes



29. 01. 14 r.  Szczecin. 

Cały czas myślę o zdjęciu z „Zielonym”. Pokazałam go kilku osobom. Najciekawsze są reakcje niektórych ludzi, od całkowitej obojętności do krzyku. Wszyscy jednak najpierw widzą trójkąt albo, jak ktoś to określił, strzałkę, potem w miarę powiększania zdjęcia samą twarz. I właśnie „strzałka” coś mi przypomniała. Czy to przypadek, że wypalenie na ręku Piotra też było w kształcie V ?

1

Piotr pokazał zdjęcie swojej asystentce, bardzo wierzącej i pragmatycznej osobie. Najpierw się przeżegnała, potem splunęła na podłogę i powiedziała;

  • Co za głupek, dał się złapać.

Dał się złapać….. No właśnie. Nie wierzę, by to był przypadek.