Karta przetargowa

29. 09. 06 r. Szczecin.       

Piotr wyjątkowo wyjeżdża do Warszawy o 7 rano, a nie jak zwykle o 17.00. Pijemy poranną kawę i żegnamy się jak zwykle. Chcę dospać jeszcze kilka minut i idę do łóżka. Ledwo się położyłam mam wyraźną wizję. Widzę jak Piotr leży w szpitalnym łóżku i jest podłączony do jakiejś aparatury. Czuję, że muszę się spieszyć. Trzymam go za rękę i modlę się modlitwą, którą kiedyś otrzymałam od jednej wizjonerki. Wiem, że to musi pomóc, bo właśnie nadeszła ostatnia chwila, ostateczna walka. Trzymam go za rękę i wymawiam słowa modlitwy cicho, ale w mojej głowie dudnią jak dzwony. To właśnie teraz muszę być silna. Patrząc na Piotra nie widzę żadnej reakcji, ale wiem, że gdzieś tam w jego świecie za ciemną kotarą toczy się bitwa między dobrem i złem.

Ta wizja trwała kilka minut, ale wyprowadziła mnie z równowagi, po prostu zaczynam płakać. Była godzina 8.00. Kilka minut później z pociągu zadzwonił do mnie Piotr. Nie zwracając uwagi na siedzących ludzi opowiedział, że o przed chwilą ogarnęło go dziwne uczucie i zobaczył obraz;

  • Unosimy się razem gdzieś w przestrzeni, trzymasz mnie mocno za rękę i ciągniesz do góry ku Światłu. Na dole znajdowała się czarna maź, która próbowała mnie złapać za nogę. Wiem, że to znowu gacek. Widzę, że ta maź jednak omija mnie i chce dopaść ciebie, w tej jednej chwili ostatkiem sił wyciągam rękę i gestem „stop” odpycham tę energię. Dopiero wtedy odpływamy spokojnie ku Górze.

Przestraszyła mnie ta zbieżność czasu. Boję się, że dojdzie do jakieś sytuacji gdzie faktycznie z Piotrem może się coś stać. Ta nasza wspólna wizja pokazała, że musimy działać razem, ale czy starczy mi na to sił?



30. 11. 06 r. Szczecin. 

Wizja.

Zobaczyłam znajomego, którego nie widziałam 8 – 10 lat. Podszedł do mnie, ze strachem w oczach chwycił mnie za ramiona i zaczął trząść i krzyczeć;

  • Uważaj, on jest blisko, on nie odszedł.

Obudziłam się gwałtownie. Była 4 rano. Po chwili spróbowałam zasnąć ponownie i sen natychmiast powrócił. Znowu trząsł mnie ramionami i krzyczał

  • On nie odszedł, uważaj ! –  i wskazał na stary wygaszony dom.

p.s. Wiem, że nie odszedł i nie wiem, czy kiedykolwiek odejdzie. Co znaczy wygaszony dom?



20. 12. 06 r. Warszawa.

Zadzwonił Piotr i opowiedział, co widział;

  • Wieczorem w pokoju nagle zrobiło się dziwnie gęste powietrze. Jeśli miałbym to do czegoś porównać, to jak gorące powietrze falujące nad nad rozgrzaną autostradą.
  • Raptem pojawiła się ogromna zjawa otoczona czymś czarnym. Przeraziło mnie to, ale powoli zacząłem się z tym czymś oswajać. Jednocześnie czułem, że to mimo wszystko dobra energia. Nagle ta czarna masa w kształcie człowieka zaczęła pękać. Na wysokości jego klatki piersiowej powoli zaczęło wydobywać się światło.
  • Jesteś na dobrej drodzepowiedział.
  • Uświadomiłem sobie, że może mam szansę pozbyć się Złego.

p.s. Ale dlaczego ten ktoś był czarny? Może to ten upadły, który mu pomaga?



21. 12. 06 r. Warszawa. 

Wizja.   

  • Stałem na scenie w jakimś teatrze. W drugim rzędzie teatralnych siedzeń siedział i obserwował mnie mężczyzna ubrany na czarno. W pewnej chwili gwałtownie rzucił się na mnie i złapał za gardło.
  • Myślisz, że się uwolnisz? Nigdy…warknął.

p. s. Zdziwiłam się, że tym razem gacek był na czarno ubranym mężczyzną (mój stary znajomy). Wczoraj przyszedł ktoś i dał nadzieję, a dzisiaj pojawił się gacek i tę nadzieję zabiera. Zastanawiające to wszystko. Tak mi przyszło do głowy…. Czy oni czasami nie walczą między sobą, a Piotr tak naprawdę jest jakąś kartą przetargową, jedynie narzędziem?

Nie bój się.

13. 03. 06 r. Szczecin. 

Byłam znowu u Aidy. Ty razem pilnowałam, by nie przeoczyć jej wizyty w Szczecinie. Chciałam się dowiedzieć, czy coś się zmieniło od ostatniego razu. Tak zawzięcie walczymy o przetrwanie, więc może będzie wiedzieć coś więcej. Czy to źle? Mam iść do psychologa, który da mi od razu pigułki, bo nie będzie wiedział co ze mną zrobić, czy do osoby, która widzi więcej niż przeciętny człowiek i ma dar od Boga?

Aida poznała mnie i przypomniała sobie nasze ostatnie spotkanie. Niewątpliwie jest niesamowita. Patrzy na ciebie i jakby przez ciebie. Znowu przeszły mnie dreszcze. Jak zwykle nic nie mówiłam o sobie, ona nawet nie pytała, nie potrzebowała tego zupełnie.

Tym razem więcej powiedziała o córce. Kiedy była nawiedzana przez gacka, wpadła w silną depresję i próbowała popełnić samobójstwo. icon_exclaim - Kopia

W pewnej chwili powiedziała;

  • A wie pani, że córka do siebie strzelała? – i pokazała gest przyłożenia lufy do skroni.

wskazujac-jak-pistolet-gest-reka

Zamurowało mnie.

  • A wie pani, że Anioł zatrzymał kulę? – i pokazała ręką znak „stop”.

stock-photo-21547524-kobieta-ręką-gest-stop

Boże, pomyślałam … a ja jej wtedy nie uwierzyłam, nie uwierzyłam córce, wydawało mi się to zbyt irracjonalne, a teraz słyszę o tym od obcej kobiety. !!!

To był dla mnie taki wstrząs, że osunęłam się na kolana z krzesła i zaczęłam normalne beczeć. Po tych wszystkich latach codziennej walki puściły normalnie mi nerwy. Coś we mnie pękło. Powiedziałam sobie w duchu, że mu nie daruję i że wytaczam mu wojnę. Stałam się w tej wojnie twarda i nieustępliwa. Postanowiłam nie bać się mówić o diable otwarcie. Szatan to istota z „krwi i kości”, bardzo realna i rzeczywista, choć nie pochodzi z naszego świata.

Wg Aidy u Piotra zaszła wielka wielka zmiana. Gacek nie jest już w nim !, ale stoi obok i czeka. To znaczy, że nasza dotychczasowa walka przynosi jakieś efekty.

Jej kolejne słowa kompletnie mnie zaskoczyły. Piotr ma silnego anioła stróża, który mu pomaga od dziecka (Homiel?). Ale oprócz niego jest ktoś jeszcze.

  • O wyzwolenie walczy też inny Anioł, który jest w połowie upadły !? – powiedziała.

A to niespodzianka, zupełnie coś nowego. Nic na ten temat nie wiem.

Na koniec powiedziała;

  • Pani mąż stał się na pewno silniejszy.

Oooo na pewno… i ja stałam się silniejsza. To spotkanie bardzo mi dużo dało.

p. s już po wyjściu zorientowałam się, że Aida zarówno za pierwszym razem, jak i teraz nie powiedziała ani jednego słowa o naszej przyszłości.



19. 04. 06 r. Warszawa.

Piotr od czasu do czasu cytuje mi słowa, które usłyszał. Niektóre zapisuję, niektóre zaraz zapominam, a niektóre zwracają moją szczególną uwagę ze względu na niezwykłość przekazu.

  • Nie bój się.
  • Kiedy przyjdzie pora, by z nim walczyć będę stał koło ciebie.
  • Musisz to zrobić, a będziesz koło Mnie już na zawsze.

…. będziesz koło mnie już na zawsze? To powiedział … Homiel, czy już ktoś inny ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

HOMIEL

21. 09. 05 r. Warszawa.

Wizja  Piotra.

  • Podchodzi do mnie młody chłopak ubrany na czarno. Siada i bierze łagodnie moją  rękę. Z upływem każdej chwili jego uścisk jest coraz pewniejszy, zaskakująco mocny jak na swój wiek, aż w końcu stał się tak silny, że zacząłem się go obawiać. Wtedy chłopak pociągnął mnie za rękę i siłą zmusił, bym za nim poszedł. Chciałem się wyrwać, ale nie dałem rady.  Chwycił mnie za głowę i wciągnął do podziemi. Schodziliśmy coraz niżej przez gąszcz tuneli. Wtedy zrozumiałem, że to znowu gacek. Ostatkiem sił zatrzymałem się i jakąś niespodziewaną energią i wewnętrzną mocą wyrwałem się z jego objęcia. Stanął zaskoczony.  Czułem się uwolniony, było we mnie tyle nienawiści, że chłopak odwrócił wzrok i wycofał się nieco do tyłu. Kiedy to zrobił zacząłem w tych tunelach szukać wyjścia z powrotem na powierzchnię. Dotarłem w końcu do miejsca, gdzie mogłem wydostać się  na zewnątrz.
  • Zaraz po tej wizji usłyszałem;
  • Jak już złapałeś za pług, to podążaj za nim i nie oglądaj się na boki.

  • W przeciwnym razie nie osiągniesz Królestwa Niebieskiego.

Mocne słowa. Ale co oznaczają?

Jak już złapałeś za pług”….  jak już masz świadomość i masz narzędzia, by walczyć, nie wahaj się, nie uciekaj, ale walcz do końca.

p.s. Piotr ciągle mówi, że kogoś słyszy (mężczyzna). To wygląda tak, jakby ktoś niewidzialny mówił mu do ucha.  Nazwałam go HOMIEL; od home – dom. Jeśli towarzyszy Piotrowi od dziecka to jest jak domownik, albo członek rodziny, dlatego imię wydaje mi się jak najbardziej właściwe. 



04. 10. 05 r.  Warszawa.

Zadzwonił do mnie Piotr i opowiedział, co się wydarzyło.

  • Kiedy się modliłem poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Poczułem dobrą energię. Ten ktoś spytał mnie dwa razy;
  • Czy jesteś już gotowy, czy jesteś już gotowy ?

  • Jeśli jesteś gotowy, chodź ze mną.

  • Przestraszyłem się, bo myślałem, że mam umrzeć.  Odepchnąłem rękę i powiedziałem, że nie idę. A teraz cholera nie wiem, czy dobrze zrobiłem? 

Dziwne. Nie wiem, co powinien zrobić…. zostać, czy iść. A co jeśli to nie był ktoś dobry? Może to znowu gacek, który odgrywa jakąś kolejną rolę? A może nie o śmierć tu chodziło? Nie wiem.

p.s. Zakonnik zadzwonił znowu i powiedział, że niewiele czasu zostało. Co miał na myśli? Denerwuje mnie to.



04. 11. 05 r.  Szczecin.

Wizja.                                                                                                                         

Jestem w grupie stojących obcych ludzi. Przy mnie jest Piotr  przygotowywany do odprawienia  egzorcyzmów. Z tej grupy ludzi wyłania się młody mężczyzna ubrany na czarno. ”Znowu on” pomyślałam, znowu gacek. Podchodzi do Piotra i przykłada do jego piersi obie ręce. Próbuje modląc się wyciągnąć z niego demona, ale widzę, że nie daje rady, że udaje i to tylko jego gra. Podbiegam do nich i próbuję pomóc wyciągając do chłopaka ręce. Czuję wielką moc tego chłopaka i moją przy nim bezsilność.

Wyginam się nagle  do tyłu i w tej chwili uderza mnie czysty snop światła płynący z góry. Jest tak silny, pełen energii, że na chwilę czuję się naprawdę bezpiecznie.

duch_swiety_czlowiek-684x310

Nagle z drugiej strony uderza mnie ta moc, zła moc płynąca od chłopaka. Krzyczę…

  • Boże ratuj!!!

Widzę jak ten chłopak się zmienia, staje się biały jakby demony się uwolniły i wyszły z niego. Jednak nadal czuję wielkie niebezpieczeństwo, bo ta uwolniona energia kieruje się prosto w moją stronę. W tym momencie gwałtownie się budzę.

Czuję, właściwie jestem na 100% pewna tego, że po raz kolejny spotkałam się z gackiem  twarzą w twarz, choć to była tylko wizja.  Spokojny, złośliwy uśmiech i oczy zimne, skupione jak główki szpilki. Co uderza mnie po raz kolejny, to bijający z niego cynizm. 



06. 01. 06 r. Warszawa.

Piotr mówi, że gacek ciągle przychodzi nocą. Jego obecność jest wyczuwalna niemalże fizycznie, stukot nie wiadomo skąd, odgłos kroków nie wiadomo kogo i ekran monitora, który włącza się samoczynnie i gaśnie po chwili. Piotr budzony w środku nocy ma na tyle siły, by powiedzieć;

  • Odejdź tam, skąd przychodzisz.

Śmieszy mnie czasami mówiąc, że gdyby go widział, to by mu wpier…..  W jego słowach pocieszające jest to, że nie czuje już przed nim strachu….  



10. 02. 06 r. Szczecin.

Piotr zadzwonił, powiedział, że w nocy dość wyraźnie zobaczył anioła… Tak to określił. Wysoka świetlista postać w długiej jasnej sukni (?).  Zapowiedział;

  • Musisz zbierać siły, nadchodzi ostateczne starcie.
  • Nie rozpraszaj się na niewartościowe sprawy, nadchodzi czas.

I bądź tu mądry… o co tu chodzi?



15. 02. 06 r. Warszawa.

Kolejne zagadkowe słowa, które Piotr usłyszał wczoraj od… Homiela?

  • Ucz się cierpliwości i miłości do ludzi, bo w każdym z nich jest kawałek Boga.

Zgadzam się, Piotrowi jeśli czegoś brak, to właśnie cierpliwości, zgadzam się całkowicie.

Coraz częściej padają słowa, które są dla mnie zagadką. 1. bo nie wiem od kogo 2. bo w ogóle padają 3. bo są niezwykłe.

Homiel…. who are you icon_question - Kopiaicon_exclaim - Kopia 



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Magda

09. 09. 05 r. Warszawa.

Od pierwszej wizyty u Aidy zastanawialiśmy się kogo miała na myśli mówiąc, że w firmie Piotr jest otoczony ludźmi od gacka. !? Sformułowanie, jakiego użyła było co najmniej dziwne, a jednak niedawno w nocy Piotr miał bardzo wyraźną wizję.                                                           

  • Zobaczyłem Magdę, wisiała naga w powietrzu z rozłożonymi rękoma, obracała się powoli wokół własnej osi jak manekin, a w jej ciele poruszały się długie robale. Plecy miała zapisane dziwnymi znakami przypominającymi arabski.

mmmZrozumiał, że dostał odpowiedź. Piotr zaczął przyglądać się Magdzie uważniej i zaczął kojarzyć pewne fakty. Dlaczego ludzie w pracy tak jej nie lubią i się jej boją? Dlaczego atmosfera przy niej gęstnieje i jest strasznie napięta? Dlaczego kiedy wchodzi do biura to tak, jakby ciemna chmura przysłaniała niebo?

Mniej więcej 15 marca Piotr był wściekły na nią, ponieważ zawaliła kontrakt. Niestety nie zapanował nad swoimi emocjami i w myślach wyobraził sobie, że rzuca w nią małym autem. Rano Magda wpadła do jego gabinetu i wyparowała;

  • Dlaczego rzuciłeś we mnie samochodem, przecież nic ci nie zrobiłam?! Choć zło jest we mnie, ja nie jestem zła! icon_exclaim - Kopiaicon_question - Kopia

Szok!  Piotr nie wiedział, gdzie schować oczy. Jak ona mogła to wiedzieć !!!!

Nie tylko pokazała swoje medialne możliwości, ale i można powiedzieć, że potwierdziła słowa AIDY. Choć zło jest we mnie, ja nie jestem zła. Swoją drogą jak ona może z taką świadomością żyć? Zastanawiam się kim ona jest naprawdę, jeśli o tym wie. 

Szkoda mi Piotra. Magda do niedawna była jego pracownicą, ale namówiła go na założenie wspólnej firmy i teraz są wspólnikami…  ale się porobiło, pozbycie się jej będzie bardzo trudne, a sama nie odejdzie. Kurcze, gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, nigdy Piotr nie zgodziłby się na wspólne prowadzenie biznesu. 

Pocałunek diabła.

30. 08. 05 r. Warszawa.

Za kilka dni Piotr znowu jedzie do egzorcysty Adama Skwarczyńskiego. Jest tak źle, że znowu potrzebuje pomocy. Wczoraj wieczorem kładąc się spać znowu usłyszał głos spod sufitu;

  • Ty w Nas, My w tobie.

Czy chodzi o przyjęcie komunii? I czy to ma jakiś związek z moją rozmową z AIDĄ?

Piotr mówi, że słyszał głos i wzrusza ramionami, a ja coraz częściej się zastanawiam jak to jest możliwe, że kogoś w ogóle słyszy. Piotr znowu wzrusza ramionami i mówi, że ma tak od zawsze. Jako mały dzieciak kiedyś grał w kapsle i usłyszał wtedy;

  • Zagrajmy razem.

Zamiast drzeć się w wniebogłosy ze strachu powiedział,

  • To ja prawą, a ty lewą ręką. 

… i tak się zaczęło. Małe dzieci mają to do siebie, że są prostolinijne i przyjmują wszystko naturalnie. Opowiadając mi o tym zaczął się uśmiechać, widocznie były to przyjemne wspomnienia.

Ja tak się dziwię, że Piotr słyszy …. a sama przecież to przeżyłam na własnej skórze!!! Może powinnam się w końcu przestać dziwić? 



31. 08. 05 r. Warszawa.  

Kamienice w centrum Warszawy mają to do siebie, że są budowane jak tuba. Kiedy ktoś na parterze kichnie, to słyszy się go na 6 piętrze. To naprawdę wkurzające, zwłaszcza latem, kiedy niemal wszyscy mają otwarte okna. Już ja sobie wyobrażam, co ludzie muszą myśleć, kiedy Piotr w nocy o trzeciej krzyczy na głos;

  • W imieniu Jezusa Chrystusa wynoś się stąd Szatanie!

Wszyscy muszą to słyszeć i wcale nie dziwi mnie teraz to, że niektórzy sąsiedzi omijają Piotra szerokim łukiem. No, może oprócz jednego… Nad nami mieszka były rewident Warszawy i doradca premiera Olszewskiego. Niedawno powiedział do Piotra;

  • Od pana przychodzą do mnie dziwne czarne stwory. Ale wiem, że to nie pana wina. !!!???

Piotr uciął rozmowę w zarodku. Szkoda, może dowiedzielibyśmy się czegoś więcej o naturze Zła. To mogło by być interesujące, jak odbierają to inni ludzie.

No i właśnie wczoraj sąsiedzi z niższego piętra „odbywali” awanturę między sobą, Piotr chciał ich uciszyć i już otwierał okno, kiedy poczuł mocne pieczenie na prawej dłoni, do tego stopnia silne, że chwycił się za rękę i zgiął w pół. Dopiero po chwili odsłonił dłoń i zobaczył wypalony znak „V”.

Zadzwonił do mnie natychmiast i o tym opowiedział. Poprosiłam go, by nazajutrz zrobił zdjęcie tego znaku. Nie mieliśmy aparatu fotograficznego i jedynie co mi przyszło do głowy, by przyłożył rękę do ksero i chociaż w ten sposób uwiecznił to na zdjęciu.

znak znak2



01. 09. 05 r. Warszawa. 

Piotr miał spotkanie biznesowe w jakiejś firmie. Zupełnie obca kobieta zwróciła uwagę na znak na jego ręku. Powiedziała nieoczekiwanie;

  • O, ma Pan pocałunek diabła. Musi mu na panu bardzo zależeć. Musiał Pan go czymś wkurzyć.  

Piotr był tak zaskoczony , że nawet nie zareagował. Szkoda, że nie chciał dowiedzieć się czegoś więcej. Znowu się zastanawiam, czy ma to jakiś związek z wizytą u zakonnika? Może gacek się tego przestraszył? Choć z drugiej strony, czy on się kogokolwiek boi? Mam na myśli oczywiście kogokolwiek z ludzi.

2005 rok.

10. 04. 05 r.  

Mam kłopoty córką. Ma 15 lat, czyli wiek buntu, ale to co mówi nie do końca pasuje do buntu nastolatki. Źle sypia, to znaczy budzi się o 3.00 w nocy i nie wie dlaczego. Powtórka z rozrywki, myślę sobie… Ręce mi opadają, bo to się nigdy nie skończy. Powiedziałam o tym Piotrowi, ale on stwierdził, że przesadzam. No tak, ale co może on wiedzieć będąc w domu jedynie na weekendy. Na razie dałam jej tylko modlitwę egzorcyzmującą i nie wiem co można zrobić więcej.

Ciebie prosimy przez wstawiennictwo i pomoc archaniołów Michała, Rafała i Gabriela, aby nasi bracia i siostry zostali uwolnieni od złego ducha, który uczynił ich niewolnikami.

Wszyscy święci, przyjdźcie nam z pomocą.

Od niepokoju, smutku, obsesji,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od nienawiści, nierządu, zawiści,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od myśli o zazdrości, gniewie, śmierci,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od wszelkiej myśli o samobójstwie i poronieniu dziecka,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od popadania w rozwiązłość cielesną
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od rozbicia rodziny, od wszelkiej złej przyjaźni,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od wszelkiej formy czarów, uroków, guseł i od wszelkiego zła ukrytego,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.                                                                              Panie, który powiedziałeś
pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję
przez wstawiennictwo Dziewicy Maryi,
uwolnij nas od wszelkiego przekleństwa i spraw,
abyśmy cieszyli się Twoim pokojem.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
                                                                                                                                              



15. 06. 05 r. Wizja.

Jestem na jakieś przestrzeni, za mną stoi kilka nieznanych mi osób. Pośród nich jest moja córka. W pewnej chwili do tych ludzi docierają czarne długie robale, wyglądają jak glizdy, jest ich tysiące. Nie mam pojęcia skąd się wzięły. Jest ich tak dużo, że oblepiają ich szczelnie. Ci ludzie padają na ziemię jeden po drugim i wiem, że umierają.

Widzę, jak te robaki atakują moją córkę, oblepiają jej rękę, a ona stoi jak wryta. Decyduję się działać.

Raptem w mojej prawej dłoni pojawia się miecz. Unoszę go do góry i widzę, jak wali w niego z góry strumień światła. Przez moją głowę przemyka myśl, że miecz jest wyjątkowo piękny i krystalicznie czysty. Kojarzy mi się z obrazem, gdzie archanioł Michał trzyma taki sam miecz w swojej dłoni. Kiedy miecz zostaje naświetlony nie zastanawiając się odcinam po prostu rękę, która jest już czarna i oblepiona przez robale. Robię to szybko i zdecydowanie. To ją ratuje.

Wszystko dzieje się bardzo szybko; dostaję miecz do ręki, unoszę go do góry, dostaje wiązką światła, odcinam rękę i… jest po wszystkim….. 1,2,3,4. Jak maszyna.

Angelo_Bronzino_010

Archanioł Michał na fresku Bronzina

Ten sen miałam kila dni po tym, jak dałam córce modlitwę uwalniającą. Czy to ostrzeżenie? Czy ona jest też atakowana? Nic mi nie mówi.                                                                                                                    



17. 06. 05 r. 

Piotr jest w Hongkongu od 2 -3 dni. Wyjechał w sprawach biznesowych. Od dłuższego czasu znowu nie może spać i ma nocne pobudki. Wyjeżdżając miał nadzieję, że chociaż tam się wyśpi, ale tam też dopadł go gacek. Ataki bardzo się nasiliły i zastanawiam się dlaczego. Może chcą mu pokazać, że nie ma dokąd uciec?

Trzeciego dnia pobytu biznesmeni chińscy zaprosili Piotra na chiński masaż. Ten to sobie pożyje, pomyślałam sobie, kiedy mi o tym powiedział.

3 chude dziewczyny zajęły się masażem krzyża, nóg i całego ciała. Trwało to 2 godziny. Jedna z dziewczyn szczególnie przypatrywała się Piotrowi przez dłuższy czas. Na koniec powiedziała coś do Chińczyków po chińsku oczywiście. Tłumacz, który był cały czas obecny przetłumaczył;

  • On jest wilkiem, albo za nim stoi wilk – powiedziała.

Piotr zauważył lekki popłoch. Co mogła zobaczyć? O co jej chodziło?




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

1998, 2000, 2001

Wrzesień 1998 r.

Relacja Piotra;

Siedzę w ciszy w pokoju i zagapiłem się w jedno miejsce, zamyśliłem się … Tak często i głęboko się modliłem….

  • Pokaż mi się – prosiłem w duchu i myśląc o Bogu.

Kilka dni później 6.30 rano szedłem do swojego samochodu. Na ulicy o tej porze zazwyczaj jest pusto. Podszedłem do swojego auta stającego przy chodniku i w tej samej chwili potrącił mnie dostawczak, który pojawił się nie wiadomo skąd. Potrącił mnie tak mocno, że przeleciałem kilka metrów do przodu i upadłem w kałuży. Na ulicy zrobiło się zamieszanie i w pięć minut pojawiła się karetka pogotowia, może jechała przy okazji? …bo pojawiła się niemal natychmiast. Załadowali mnie do środka. Lekarka chciała wiedzieć jak się nazywam, dałem jej swoją wizytówkę.

  • O… mamy prezesa tutaj.

Nie wiem, czy akurat to zadziałało, ale natychmiast się mną zajęła. Lekarka poszła zobaczyć auto, które mnie potrąciło. Było mocno wgniecione z przodu i miało złamane lusterko, od razu więc stwierdziła nie badając mnie, że mam co najmniej połamane żebra. Kazała mi się rozebrać, po chwili była ciężko zdziwiona, bo nie miałem żadnych uszkodzeń, tylko lekkie zadrapanie ma ręku. Ciągle mnie badała i ciągle się dziwiła, w końcu pozwoliła odejść. 

A ja lecąc przez te kilka metrów w powietrzu usłyszałem słowa.

  • Tak właśnie wyglądam, o to jest Moja łaska.


MAJ 2000 r.

Miałam cudowną wizję.

Jestem w mieszkaniu. Ktoś puka do drzwi, otwieram i widzę bardzo wysokiego i grubawego mężczyznę. Jest tak wysoki, że zadzieram głowę do góry.

  • Jaki on wielki – myślę.
  • I biały! On jest taki biały, albinos, prawdziwy albinos!!!.

Patrzę na niego przez chwilę, ale on się w ogóle nie odzywa. Jest skupiony i poważny. Czuję od niego bijące dobro. Mam wrażenie, że to ktoś mi naprawdę życzliwy. Jest wielki i barczysty, przy kości, ma białe spodnie, sweter koloru écru, właściwie półgolf, kręcone jasne włosy. I mimo, że nic nie mówi obejmuję go w połowie i przytulam się do niego. Zauważam, że sięgam mu do piersi, tak jest wysoki. Po chwili ciągnę go za rękę i zapraszam do mieszkania. Chcę go za wszelką cenę ugościć, ale kiedy się odwracam, już go nie ma.

W tej samej chwili budzę się i już wiem, że właśnie spotkałam swojego anioła stróża. Od dawna prosiłam go, by się ukazał. Od chwili, kiedy usłyszałam go po raz pierwszy mając 12 lat. Długo musiałam na niego czekać, ale warto było.

No i teraz wypadałoby Go jakoś nazwać… nic mi nie przychodzi do głowy, może po prostu „Przyjaciel” ?



Kwiecień 2001 r.

Poznałam bioenergoterapeutę, który wmówił mi, że mam jakieś nadprzyrodzone możliwości i mogę walczyć z demonami. !? Pierwsze co pomyślałam, że jest nieźle stuknięty. Powiedział, że będzie mnie uczyć. !? Na dzień dobry pokazał mi pewną sztuczkę. Nie dotykając mnie i stojąc w odległości mniej więcej 2 metrów spowodował, że zaczęłam się przechylać jak kłoda do tyłu. To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo wyraźnie czułam na sobie ciężar przygniatający mnie do podłogi, po prostu przechylałam się do tyłu i pewnie upadłabym, gdyby mnie nie chwycił w ostatniej chwili za ręce. To było rzeczywiście intrygujące, bo nie miałam pojęcia jak to zrobił. Nie wiedziałam, że bioenergoterapeuci są do takich rzeczy zdolni. Tą sztuczką na pewno wzbudził we mnie zaciekawienie, ale też i wielką niechęć.

Bioenergoterapeuta oficjalnie przyjmował i leczył ludzi. Mój teść pewnego dnia zachorował i zaprosił go do siebie do domu. I tam doszło do ciekawej sytuacji.

Oko w oko Piotr i Marek spotkali się w holu, obserwowałam ich z boku. To było jak starcie gigantów. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Patrzyli na siebie uważnym wzrokiem nic nie mówiąc i nagle Marek wybiegł z domu !!!! Nie wiem co zobaczył, ale jego zachowanie było zadziwiające. ?! Kim naprawdę był ten człowiek?

W nocy obudził mnie znajomy mi głos, teraz już wiem, że to głos mojego Przyjaciela. Po raz trzeci w życiu. !!!

  • Już nigdy cię nie opuszczę – spokojny, stanowczy i męski głos. Nigdy go nie zapomnę.

Poczułam błogi spokój. Po chwili dopiero zastanowiłam się na tymi słowami; Już nigdy cię nie opuszczę.

Hmmmm …. dlaczego mnie więc opuściłeś ??????




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Ks. Adam Skwarczyński – egzorcyzmy.

Kilka dni później do mojego biura przychodzi młody mężczyzna, były ksiądz jak się okazało. Nie wiem dlaczego, ale po krótkiej wymianie zdań zaczęłam mu opowiadać swoją historię, dzisiaj jestem pewna, że nie pojawił się przypadkowo. Wysłuchał mnie uważnie i napisał na kartce parę słów.

aaaaa

Dał mi namiary na egzorcystę, nazywał się Adam Skwarczyński. Powiedział, że to zakonnik, który przyjmował w parafii i był jednym z dwóch egzorcystów nominowanych przez samego papieża, którzy oficjalnie mogli działać w Europie. Pomyślałam, że może to właściwy człowiek dla nas. Piotr pojechał do niego na moją prośbę, a właściwie na moje namolne błaganie. Bronił się przed tym bardzo, bo wydawało mu się to totalnie absurdalne. W XX wieku taaakie rzeczy? Ponieważ jednak jego stan się pogarszał, był wykończony nocnymi pobudkami, koszmarami nocnymi, psychiczną torturą z nieznanego źródła zdecydował się w końcu pojechać.

I…. był to kolejny przełomowy moment w naszym życiu.

Kiedy się spotkali zakonnik spojrzał uważnie w oczy Piotra;

  • Niech będzie pochwalonypowiedział Piotr.
  • Kto, diabeł?odpowiedział Skwarczyński.

Zdębiałem. Siedliśmy przy stole, pytał mnie o różne rzeczy, opowiedziałem mu wszystko co się działo;

  • Ma pan szczęście i ma pan świadomość i czas, niech pan pamięta, z dwóch jeden będzie wzięty, tak jest napisane.

Poszliśmy później do piwnicy, w podziemiach był przepiękny ołtarz z kamienia, paliły się na ścianach w kinkietach świece. Tam kazał mi kleknąć, położył rękę na mojej głowie i zaczął egzorcyzmy;

  • Nakazuję wam odejść, itd. – To trwało z 15 minut.

Co miał na myśli ksiądz mówiąc; ma pan czas i świadomość? Nie wiedzieliśmy w tym momencie. Brzmiało to dość tajemniczo.

Piotr długo dochodził do siebie po tej wizycie. Po raz pierwszy ktoś otwarcie powiedział mu z kim ma do czynienia i nazwał to po imieniu. Co z tym fantem teraz zrobić? Piotr zupełnie nie wierzący, daleki od Boga, wiary, twardziel nad twardzielami …. zaczął się zastanawiać i tarmosił mnie czasami za ramię pytając;

– Słuchaj, czy to jest normalne? Przecież prowadzę biznes, jestem trzeźwy na umyśle… czy to jest normalne co się dzieje?

Po wizycie u Skwarczyńskiego zapanował względny spokój, Piotr mógł się przynajmniej wyspać. Mimo wszystko obserwowałam go dalej uważnie i ciągle byłam pod wrażeniem tego co się do tej pory działo. Bardzo intrygowała mnie sprawa słyszenia męskiego głosu. Zarówno ja, jak i Piotr doświadczyliśmy tego w bardzo realny sposób. Piotr przyznał mi się, że już jako 3-4 letnie dziecko słyszał kogoś, kogo uznał za przyjaciela. Bawił się z nim, grał, rozmawiał, cała rodzina wiedziała o tym, ale nikt szczególnie nie zwracał na to uwagi. Z tego powodu podśmiewano się z niego nawet i to spowodowało, że w pewnym momencie Piotr przestał o nim mówić, aż w końcu w ogóle przestał go słyszeć… aż do pamiętnego dnia, kiedy był już dorosłym mężczyzną.

Piotr powiedział coś jeszcze. Jako dziecko prześladowały go wizje dużych energetycznych kul, jedna wychodząca z drugiej. Krzyczał wtedy w nocy, rzucał się na łóżku i dostawał tak wysokiej temperatury, że dzwoniono po pogotowie.

Kilka razy zobaczył też siebie jak dorosłego mężczyznę ubranego w szarą długą szatę i stojącego na wzgórzu, miał wyciągnięte przed siebie ręce, a z tych rąk tworzyły się kule energii, 3 na jednej ręce i trzy na drugiej. Kule posyłał do ludzi stojących tłumnie pod wzgórzem.

Zanotowałam te wizje, ponieważ często o tym wspominał. Widział to w swoich snach jako mały chłopiec, a pamięta do dzisiaj. Czy te wizje mogą mieć jakiekolwiek znaczenie?


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.


Jesteś w niebezpieczeństwie.

Nie pamiętam dokładnie kiedy , ale pamiętam dokładnie jak to się zaczęło.

Któregoś dnia siedzieliśmy razem na kanapie i rozmawialiśmy o sprawach całkiem przyziemnych, kiedy nagle w zamkniętym pokoju poczuliśmy dziwny zapach, właściwie smród zgniłego jajka, jakby siarki. To było trudne do określenia, zgniłe jaja, zgniłe ryby, zapach typowy dla ścieków … wszystko naraz. Zapach wychodził z jednego miejsca. Próbując to zlokalizować „zbliżyłam się” do tego zapachu. Miałam wrażenie, że tak jak widzi się czasami słup światła, tak był to „słup smrodu”. Kierując się o metr w prawo czy w lewo, nie było już tego czuć. Ten zapach przesuwał się z jednego kąta w drugi i to było zastanawiające. Nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie czułam, a trwało to z kilkanaście minut.

Usiadłam z powrotem na kanapie, a wtedy poczułam na moich odsłoniętych nogach powiew bardzo zimnego powietrza, jakby muśnięcie delikatnego jedwabnego szala. To było bardzo wyraźne uczucie czegoś płynącego lekko w powietrzu. Ten „szal” przewijał się między nami jakiś czas i patrzyliśmy na to ze zdumieniem. Coś w pokoju się działo i rozmawialiśmy o tym przez chwilę, ale wzruszyliśmy tylko bezradnie ramionami.

Tej samej nocy chyba, albo kilka dni później (nie pamiętam dokładnie), o 3.00 godzinie Piotr obudził się z krzykiem. Powiedział, że gwałtownie coś weszło w jego nogę. Wydawało mi się to niedorzeczne, ale pod lewym kolanem faktycznie można było zobaczyć ogromny siniak wielkości dużej męskiej dłoni. Patrzyłam na to i próbowałam myśleć logicznie. Trudno w takim miejscu się uderzyć i to leżąc w łóżku, a jednak nie wydawało mi się to wtedy dziwne. Po prostu wzruszyłam bezradnie ramionami… znowu.

(p. s. parę lat później przeczytałam w którejś z gazet, że ciało człowieka ma kilka słabych punktów, tzw. antyczakramów, m. in. pod kolanem, przez które w człowieka może wejść negatywna siła, w artykule napisano po prostu demon).

Teraz, z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że to wydarzenie było momentem przełomowym w naszym życiu. To zmieniło wszystko.

Bardzo szybko zaczęły się dziać dziwne i zastanawiające rzeczy. Po pierwsze pobudki o 3.00 w nocy. Prawie codziennie. Wyglądało to w ten sposób, że Piotr otwierał gwałtownie oczy i siadał na łóżku. Działo się to bez jakiegoś szczególnego powodu, nie było hałasu, niczego, co mogłoby obudzić człowieka ze snu. Dodatkowo doszły do tego koszmary senne. Dziwne stwory, sny o zagrożeniu, sny powodujące strach.

Piotr szybko się zmienił. Zawsze należał do ludzi nietuzinkowych i niezależnych, jego charakterystyczną cechą jest to, że nie uznawał i nadal nie uznaje zwierzchnictwa, przez to miał wiele w życiu problemów. Ta jego niepokora doprowadziła nawet do tego, że trafił kiedyś do kompani karnej w wojsku. Nie miał przyjaciół, ale raczej samych wrogów, zwłaszcza wśród mężczyzn. Piotr to samiec alfa, nieokiełznany i nieznoszący sprzeciwu. Te cechy wzmocniły się jeszcze bardziej. Po jakimś czasie zauważyłam, że dodatkowo stał się bezwzględny, zimny, inteligentnie złośliwy, jego sarkastyczne uwagi uderzały w najczulszy punkt. Stał się cyniczny i to było okropne. Jego punktowe, stalowe oczy nie patrzyły na człowieka wprost, ale przenikały na wylot. Wszyscy z jego otoczenia, czy to z firmy, czy to z rodziny zaczęli się go dosłownie bać. Roztaczał dziwną, demoniczną wokół siebie atmosferę. Każdy kontrahent, z którym się spotykał, spuszczał ze strachu oczy. To narastało stopniowo, mniej więcej w ciągu 5-6 miesięcy od nocnego zdarzenia z siniakiem pod kolanem.

Im bardziej był „nie sobą”, tym lepiej szły interesy, do tego stopnia, że właściciel firmy postanowił awansować Piotra na dyrektora oddziału w Warszawie i zaproponował mu tam przeprowadzkę. !!! Wszystko zmieniło się w ciągu tygodnia. Piotr nawet nie pytał mnie o zdanie, tylko zdecydował natychmiast. Wtedy przypomniałam sobie moje dziwne zachowanie sprzed kilku lat i słowa dot. pracy w Warszawie, które okazały się prorocze. !? Zastanawiałam się wtedy jak to było możliwe? Czyżby to przeznaczenie?

Firma nie wynajęła mieszkania, ale jedynie pokój w dużym w mieszkaniu. Właścicielka poruszała się na wózku inwalidzkim, a podnajmując pokoje dorabiała sobie do renty. Piotrowi to nie przeszkadzało, od rana do wieczora zajmował się biznesem i wkrótce objął stanowisko dyrektora oddziału. Bardzo szybko osiągnął konkretne, wymierne efekty. Kontrahenci decydowali się na jego warunki właściwie nie negocjując, spuszczali jedynie wzrok, bojąc się patrzyć w jego oczy. Na kilkadziesiąt przetargów wygrywał je wszystkie, a przecież normalnie nie jest to możliwe. Nic nie stanowiło dla niego bariery, ani ludzie, ani problemy, czego się dotknął… były z tego pieniądze. Po latach posuchy  pod względem finansowym był to bardzo dobry okres dla naszej rodziny.

Pewnego dnia jedna z pracownic, rozmawiając z Piotrem w pewnej chwili zrobiła się czerwona i zaczęła ciężko oddychać. W końcu klęknęła przed nim i krzyknęła;

  • Witaj mistrzu, nareszcie jesteś! – …i zemdlała.  !!!!!!!!???????? 

W firmie zapanowała kompletna konsternacja, zdziwienie i pytanie co się właściwie dzieje? Przyjechali lekarze, kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego. Sytuacja szokująca.

Po tym wydarzeniu zrozumiałam, że dzieje się coś niedobrego. Zaczęłam łączyć wszystkie dotychczasowe wydarzenia i czułam podskórnie, że to wszystko nie było normalne. Tak jakby zło czaiło się tuż za rogiem…

Ponieważ Piotr pracował w stolicy widywaliśmy się co weekend, a w ciągu tygodnia rozmawialiśmy przez telefon. Niedługo po tym wydarzeniu zadzwonił do mnie i powiedział;

Miałem sen, chyba to wizja raczej, nie umiem tego inaczej określić jak właśnie wizja. Idę po schodach, drogę zagradza mi facet w wysokim kapeluszu, ma z 1,20, ma mnóstwo ostrych spiczastych zębów. Niewiele myśląc pięścią walę go w pysk, czuję jak moja ręka haczy o ostre zęby, chcę mu złamać kark, ale wizja się nagle kończy. Było to takie realne i rzeczywiste. Kiedy się obudziłem ciągle czułem w pokoju dziwną, złą energię. I wtedy usłyszałem męski głos kogoś, kto szepnął mi do ucha.

  • Jesteś w niebezpieczeństwie.

Znowu ten głos…

Głos.

Nie pamiętam kiedy pojawił się w naszym życiu Mirek. Niewydarzony pijaczyna. Namówił Piotra na wyjazd na Ukrainę. W latach `90 dość powszechne były biznesowe wyjazdy na wschód, tam handlowano wszystkim. Oczywiście najbardziej opłacalnym biznesem był handel alkoholem i papierosami. Piotr uczepił się tej myśli stwierdzając, że może to jedyna możliwość wyjścia na prostą. Wyjechał i ta decyzja zaowocowała bardzo ciekawym wydarzeniem.

Któregoś dnia, kiedy wiózł w swoim dostawczym samochodzie kilkadziesiąt kartonów papierosów ponad normę został zatrzymany na granicy przez tzw. czarną brygadę, czyli specjalną kontrolę graniczną, która miała na celu gruntowne przeszukanie auta łącznie z jego rozpruciem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Piotr widząc grupę kilku facetów ubranych w czarnych mundurach i kominiarkach podchodzących do jego samochodu był lekko przerażony, właściwie był pewny, że to koniec. W duchu zaczął prosić o pomoc !!! i wtedy poczuł jak ktoś kładzie rękę na jego ramieniu i mówi wyraźnie;

  • Przejdziesz.

Znowu odezwał się ten sam głos ….niewidzialnego mężczyzny, którego usłyszał kilka lat temu. Nawet się nie zdziwił. Uspokoił się i wszystko w tamtej chwili zostawił losowo. Co będzie…. to będzie.

Funkcjonariusze podeszli i spytali wprost, czy coś chowa. Jeśli się przyzna od razu, to nie będą rozbierać samochodu. Piotr spokojnie odpowiedział, że niczego nie ma. Wtedy brygada zaczęła demontować auto. Opróżnili bagażnik, sprawdzali koła, podnieśli podłogę… a tam leżało kilkadziesiąt świetnie wyglądających, równo poukładanych kartonów papierosów. !!!! Piotra zmroziło, ale czekał spokojnie dalej.

Jeden z kontrolujących popatrzył na to przez parę długich sekund i powiedział;

  • Rzeczywiście, nic tu nie ma.

Szok!!! Piotr patrzy na nich i nie wierzy własnym uszom. Chciał krzyknąć

  • Co wy… ślepi? Jak to nie ma?!

ale ugryzł się w język. Jak oni tego mogli nie widzieć. !!!!!!!! To było fizycznie niemożliwe, chyba, że oślepli na tą jedną krótką chwilę.

Po tej kontroli Piotr dochodził do siebie przez godzinę, stojąc na poboczu drogi kilka kilometrów za przejściem granicznym. Kiedy dojechał do niego Mirek, który obserwował tę sytuację z odległości kilkudziesięciu metrów spytał tylko zszokowany;

  • Jak ty to zrobiłeś?

On? To przecież nie on to zrobił…. i to jest najciekawsze. Jeszcze wtedy nie zastanawiałam się zbytnio nad tym czym był ten głos, kim była ta osoba, którą i ja i mój mąż słyszeliśmy.

Kiedy Piotr szalał na Ukrainie ja siedząc samotnie w domu i niańcząc dzieci zazwyczaj oglądałam poranne filmy, a wieczorem uczęszczałam na studia. Któregoś dnia we włoskim serialu zobaczyłam pewną scenę, która, jak się później okazało… odmieniła nasze życie. W tej scenie biznesmen dzwoni do jakiejś agencji i prosi o pomoc w doradztwie biznesowym. W tej samej chwili poczułam jakby uderzenie na wysokości serca i pomyślałam;

  • To dobry pomysł na biznes dla mnie.

Tej samej nocy przyśniła mi się nazwa mojej przyszłej firmy i co mam dalej robić. Zaczęłam realizować plan ze snu już następnego dnia. W 1993 roku otworzyłam oficjalnie swoją firmę…. tak to się zaczęło.

Wielki wyjazd na Ukrainę zakończył się wielkim rozczarowaniem. Piotr wrócił, ale właściwie bez pieniędzy. Można powiedzieć, że zaczynaliśmy od nowa. Po siedmiu latach wynajmowania mieszkania przeprowadziliśmy się z powrotem do teściów. Mają dom z 7 pokojami, więc przy naszej sytuacji finansowej było to wówczas najrozsądniejsze rozwiązanie. Pewnego dnia będąc w swoim biurze znalazłam w Gazecie Wyborczej ogłoszenie, w którym firma z Polski szukała w Szczecinie kierownika oddziału. Napisałam w imieniu Piotra CV i zmusiłam go, by pojechał na rozmowę kwalifikacyjną. Przyjęli go od razu. To było w 1994 roku. Nasza sytuacja z dnia na dzień się poprawiła. Najważniejsze, że pojawiły się regularne pieniądze, które ustabilizowały nasze życie. Poczułam wtedy wielką ulgę.

choć to była tylko cisza przed burzą.