Namaszczam i błogosławię cię.

25. 01. 07 r.  Warszawa.

Piotr był chory przez tydzień i nie miał siły chodzić codziennie do kościoła, ale dzisiaj zmuszony jakąś wewnętrzną siłą poszedł na poranną mszę. Wszystko przebiegało jak zwykle, ale na koniec tym razem w głowie usłyszał mocny, silny i stanowczy głos.

  • Namaszczam i błogosławię cię.
  • Zło jest coraz silniejsze, jesteś nam potrzebny.

p. s. „Jesteś nam potrzebny”…co miał na myśli? Kto mógłby powiedzieć; namaszczam cię i błogosławię…?



20. 08. 07 r.  Warszawa.

Mieszkanie w Warszawie jest przedwojenne, ma stare drewniane podłogi, które niemiłosiernie się uginają i przy tym szczególnie skrzypią. Nie da się przejść między pokojami i kuchnią niesłyszanym. Ponieważ często chodzę dość pewnie to Piotra wkurza, bo robię wiele hałasu, ale przecież latać nie potrafię! Wczoraj w nocy obudził mnie wyraźny odgłos uginającej się podłogi i kroki pod drzwiami mojego pokoju. Postawiło mnie to na równe nogi. Otworzyłam drzwi, ale nikogo nie było. Opowiedziałam o tym Piotrowi, ale on tylko machnął ręką, żebym się tym nie przejmowała, bo to pewnie Stasiu.

  • Jaki kurna Stasiu ! 
  • Nie przejmuj się, nieszkodliwy – i zamknął temat.


25. 08. 07 r. Warszawa.     

Dzisiaj w nocy obudziło mnie tym razem bardzo stanowcze pukanie do drzwi w moim pokoju. To było trzykrotne silne pukanie. Natychmiast zerwałam się z łóżka i stanęłam pod drzwiami. Obleciał mnie strach, muszę przyznać. Oczywiście rano opowiedziałam o tym Piotrowi, a ten zaczął się śmiać.

  • To Stasiu.
  • Jaki znowu Stasiu ?
  • Ojciec Kryśki (p. s. właścicielka mieszkania). Umarł kilkanaście lat temu i urzęduje w tym mieszkaniu.
  • Jaja sobie robisz ? 

Opowiedział, że często go widzi. Wychodzi ze ściany, trzymając ręce zaplecione z tyłu przechodzi przez pokój i wchodzi w drugą ścianę. Jest uczesany do tyłu, jak robili to mężczyźni w latach`50 i ubrany w marynarkę.

Mrugam ze zdenerwowania rzęsami i się zastanawiam, że jeszcze jego brakuje do tego całego cyrku.

  • Ostatnio wyszedł ze ściany i podszedł do mojego łóżka, zatrzymał się i kiwnął mi głową, ja mu też kiwnąłem i sobie poszedł.
  • To taki dżentelmen, że puka do drzwi ?
  • Najwyraźniej – i zaczął się śmiać.

Nooooooo po prostu świetnie, pomyślałam. Powinnam się do tego przecież przyzwyczaić, a jednak za każdym razem robi na to mnie duże wrażenie.

p. s. Zdziwiło mnie jak silne były te uderzenia w drzwi. Jak osoby zmarłe, niewidzialne dla ludzkiego oka mogą to robić ? Skąd czerpią energię ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Karta przetargowa

29. 09. 06 r. Szczecin.       

Piotr wyjątkowo wyjeżdża do Warszawy o 7 rano, a nie jak zwykle o 17.00. Pijemy poranną kawę i żegnamy się jak zwykle. Chcę dospać jeszcze kilka minut i idę do łóżka. Ledwo się położyłam mam wyraźną wizję. Widzę jak Piotr leży w szpitalnym łóżku i jest podłączony do jakiejś aparatury. Czuję, że muszę się spieszyć. Trzymam go za rękę i modlę się modlitwą, którą kiedyś otrzymałam od jednej wizjonerki. Wiem, że to musi pomóc, bo właśnie nadeszła ostatnia chwila, ostateczna walka. Trzymam go za rękę i wymawiam słowa modlitwy cicho, ale w mojej głowie dudnią jak dzwony. To właśnie teraz muszę być silna. Patrząc na Piotra nie widzę żadnej reakcji, ale wiem, że gdzieś tam w jego świecie za ciemną kotarą toczy się bitwa między dobrem i złem.

Ta wizja trwała kilka minut, ale wyprowadziła mnie z równowagi, po prostu zaczynam płakać. Była godzina 8.00. Kilka minut później z pociągu zadzwonił do mnie Piotr. Nie zwracając uwagi na siedzących ludzi opowiedział, że o przed chwilą ogarnęło go dziwne uczucie i zobaczył obraz;

  • Unosimy się razem gdzieś w przestrzeni, trzymasz mnie mocno za rękę i ciągniesz do góry ku Światłu. Na dole znajdowała się czarna maź, która próbowała mnie złapać za nogę. Wiem, że to znowu gacek. Widzę, że ta maź jednak omija mnie i chce dopaść ciebie, w tej jednej chwili ostatkiem sił wyciągam rękę i gestem „stop” odpycham tę energię. Dopiero wtedy odpływamy spokojnie ku Górze.

Przestraszyła mnie ta zbieżność czasu. Boję się, że dojdzie do jakieś sytuacji gdzie faktycznie z Piotrem może się coś stać. Ta nasza wspólna wizja pokazała, że musimy działać razem, ale czy starczy mi na to sił?



30. 11. 06 r. Szczecin. 

Wizja.

Zobaczyłam znajomego, którego nie widziałam 8 – 10 lat. Podszedł do mnie, ze strachem w oczach chwycił mnie za ramiona i zaczął trząść i krzyczeć;

  • Uważaj, on jest blisko, on nie odszedł.

Obudziłam się gwałtownie. Była 4 rano. Po chwili spróbowałam zasnąć ponownie i sen natychmiast powrócił. Znowu trząsł mnie ramionami i krzyczał

  • On nie odszedł, uważaj ! –  i wskazał na stary wygaszony dom.

p.s. Wiem, że nie odszedł i nie wiem, czy kiedykolwiek odejdzie. Co znaczy wygaszony dom?



20. 12. 06 r. Warszawa.

Zadzwonił Piotr i opowiedział, co widział;

  • Wieczorem w pokoju nagle zrobiło się dziwnie gęste powietrze. Jeśli miałbym to do czegoś porównać, to jak gorące powietrze falujące nad nad rozgrzaną autostradą.
  • Raptem pojawiła się ogromna zjawa otoczona czymś czarnym. Przeraziło mnie to, ale powoli zacząłem się z tym czymś oswajać. Jednocześnie czułem, że to mimo wszystko dobra energia. Nagle ta czarna masa w kształcie człowieka zaczęła pękać. Na wysokości jego klatki piersiowej powoli zaczęło wydobywać się światło.
  • Jesteś na dobrej drodzepowiedział.
  • Uświadomiłem sobie, że może mam szansę pozbyć się Złego.

p.s. Ale dlaczego ten ktoś był czarny? Może to ten upadły, który mu pomaga?



21. 12. 06 r. Warszawa. 

Wizja.   

  • Stałem na scenie w jakimś teatrze. W drugim rzędzie teatralnych siedzeń siedział i obserwował mnie mężczyzna ubrany na czarno. W pewnej chwili gwałtownie rzucił się na mnie i złapał za gardło.
  • Myślisz, że się uwolnisz? Nigdy…warknął.

p. s. Zdziwiłam się, że tym razem gacek był na czarno ubranym mężczyzną (mój stary znajomy). Wczoraj przyszedł ktoś i dał nadzieję, a dzisiaj pojawił się gacek i tę nadzieję zabiera. Zastanawiające to wszystko. Tak mi przyszło do głowy…. Czy oni czasami nie walczą między sobą, a Piotr tak naprawdę jest jakąś kartą przetargową, jedynie narzędziem?

Śmierć.

15. 05. 06 r. Szczecin. 

Wczoraj miałam okropną wizję. Zbudziłam się zlana potem. Znowu go spotkałam. Pierwsze co mnie uderzyło, to myśl, że jest bardzo przystojny. Był ubrany cały na czarno, czarne spodnie, chyba golf obcisły, średnio długie włosy, czarne oczywiście. Stał w rogu pokoju, a po jego prawej i lewej stronie dwie piękne kobiety. Miały długie włosy, tyle zauważyłam, ale to on przykuł moją uwagę. Opierał się łokciem na ramieniu kobiety stojącej po jego lewej stronie. Był bardzo pewny siebie, uśmiechał się cynicznie. Nie wiem, czy otwierał usta, ale mimo to usłyszałam jego słowa;

  • Chcę, żebyś poszła za mną.

Byłam tak przerażona, że uciekłam, ale uciekałam w dziwny sposób, leciałam w powietrzu. Jak tylko wypadłam z tego pokoju on zerwał się z miejsca i zaczął mnie gonić. Bardzo szybko płynęłam w powietrzu, a on za mną. Z góry widziałam ulice, budynki, ludzi i w końcu zauważyłam kościół. Wpadłam do tego kościoła i zatrzasnęłam frontowe drzwi. Podbiegłam już na nogach do ołtarza i zaczęłam się modlić.

Raptem słyszę, jak z hukiem otwiera się brama kościoła i wkracza on. Pewny siebie, cyniczny i się śmieje.

  • Nie uciekniesz mi.

Nie podszedł do ołtarza, ale zatrzymał się w drzwiach.

p. s. Kilka lat później oglądałam film „Władca Pierścieni: Dwie wieże ”. Oglądając pewną scenę przeszły mnie ciarki. To w jaki sposób gacek wpadł do kościoła było identyczne z tym, co obejrzałam w tym filmie.



10. 09. 06 r. Warszawa.

Piotr miał kolejną wizytę tym razem nie o 3.00, ale o 19.00. Widać gackowi znudziło się przychodzić ciągle  w nocy. Piotr najpierw usłyszał uginanie się podłogi, a potem poczuł zimną i przejmującą energię. Tym razem Piotr nie przestraszył się tylko sam do niego podszedł. Stanął przed nim i wyciągnął rękę. Jedną, jakby chciał go powstrzymać i jednocześnie drugą z odwróconą dłonią ku niebu (zrobił to bezwiednie). Po chwili całkiem bez słów gacek odszedł. Wszystko się uspokoiło.

Jesus-exorcism-cropped

Piotr zaczął chodzić codziennie na 7.00 rano do kościoła w centrum miasta. Siada w tylnej ławce i się modli. Najśmieszniejsze jest to, że śpiewa najgłośniej, a najbardziej fałszuje :). Rano jest niewielu ludzi (około 20) i wzbudza to ogólne zainteresowanie. Piotr zaczął się modlić w szczególny sposób, rozkłada szeroko ręce i zamyka oczy. Powiedział, że nie wie dlaczego tak robi, ale w ten sposób czuje silniejszą przepływającą energię. Zauważył, że inni ludzie zaczęli robić to samo. Księża przyglądają mu się z uwagą.



15. 09. 06 r. Warszawa.

Zadzwonił do mnie zaraz po przebudzeniu i opowiedział o nocnej wizycie.

  • Obudziłem się w nocy zupełnie nagle, zauważyłem przy oknie postać w habicie z kapturem, kaptur miał wysoki czub, postać była niesamowicie chuda. Wszystko na niej wisiało jak na wieszaku, przewiązana była czymś w pasie, z 1,70. Stała bokiem do okna i nie patrzyła na mnie, ale przez okno, dlatego nie widziałem twarzy. Byłem jej całkowicie obojętny.
  • Czy jesteś diabeł ? – zapytałem w myślach.

  • Nie jestem diabeł, jestem śmierć … odpowiedział ten ktoś nie odwracając głowy i nadal patrzył przez okno.

  • Kiedy to usłyszałem położyłem głowę na poduszkę i nie wiem co z nim działo się dalej. Obudził mnie lub obudziłem się tylko po to, bym go zobaczył. Mam nadzieję, że nie przyszedł po mnie.

Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

HOMIEL

21. 09. 05 r. Warszawa.

Wizja  Piotra.

  • Podchodzi do mnie młody chłopak ubrany na czarno. Siada i bierze łagodnie moją  rękę. Z upływem każdej chwili jego uścisk jest coraz pewniejszy, zaskakująco mocny jak na swój wiek, aż w końcu stał się tak silny, że zacząłem się go obawiać. Wtedy chłopak pociągnął mnie za rękę i siłą zmusił, bym za nim poszedł. Chciałem się wyrwać, ale nie dałem rady.  Chwycił mnie za głowę i wciągnął do podziemi. Schodziliśmy coraz niżej przez gąszcz tuneli. Wtedy zrozumiałem, że to znowu gacek. Ostatkiem sił zatrzymałem się i jakąś niespodziewaną energią i wewnętrzną mocą wyrwałem się z jego objęcia. Stanął zaskoczony.  Czułem się uwolniony, było we mnie tyle nienawiści, że chłopak odwrócił wzrok i wycofał się nieco do tyłu. Kiedy to zrobił zacząłem w tych tunelach szukać wyjścia z powrotem na powierzchnię. Dotarłem w końcu do miejsca, gdzie mogłem wydostać się  na zewnątrz.
  • Zaraz po tej wizji usłyszałem;
  • Jak już złapałeś za pług, to podążaj za nim i nie oglądaj się na boki.

  • W przeciwnym razie nie osiągniesz Królestwa Niebieskiego.

Mocne słowa. Ale co oznaczają?

Jak już złapałeś za pług”….  jak już masz świadomość i masz narzędzia, by walczyć, nie wahaj się, nie uciekaj, ale walcz do końca.

p.s. Piotr ciągle mówi, że kogoś słyszy (mężczyzna). To wygląda tak, jakby ktoś niewidzialny mówił mu do ucha.  Nazwałam go HOMIEL; od home – dom. Jeśli towarzyszy Piotrowi od dziecka to jest jak domownik, albo członek rodziny, dlatego imię wydaje mi się jak najbardziej właściwe. 



04. 10. 05 r.  Warszawa.

Zadzwonił do mnie Piotr i opowiedział, co się wydarzyło.

  • Kiedy się modliłem poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Poczułem dobrą energię. Ten ktoś spytał mnie dwa razy;
  • Czy jesteś już gotowy, czy jesteś już gotowy ?

  • Jeśli jesteś gotowy, chodź ze mną.

  • Przestraszyłem się, bo myślałem, że mam umrzeć.  Odepchnąłem rękę i powiedziałem, że nie idę. A teraz cholera nie wiem, czy dobrze zrobiłem? 

Dziwne. Nie wiem, co powinien zrobić…. zostać, czy iść. A co jeśli to nie był ktoś dobry? Może to znowu gacek, który odgrywa jakąś kolejną rolę? A może nie o śmierć tu chodziło? Nie wiem.

p.s. Zakonnik zadzwonił znowu i powiedział, że niewiele czasu zostało. Co miał na myśli? Denerwuje mnie to.



04. 11. 05 r.  Szczecin.

Wizja.                                                                                                                         

Jestem w grupie stojących obcych ludzi. Przy mnie jest Piotr  przygotowywany do odprawienia  egzorcyzmów. Z tej grupy ludzi wyłania się młody mężczyzna ubrany na czarno. ”Znowu on” pomyślałam, znowu gacek. Podchodzi do Piotra i przykłada do jego piersi obie ręce. Próbuje modląc się wyciągnąć z niego demona, ale widzę, że nie daje rady, że udaje i to tylko jego gra. Podbiegam do nich i próbuję pomóc wyciągając do chłopaka ręce. Czuję wielką moc tego chłopaka i moją przy nim bezsilność.

Wyginam się nagle  do tyłu i w tej chwili uderza mnie czysty snop światła płynący z góry. Jest tak silny, pełen energii, że na chwilę czuję się naprawdę bezpiecznie.

duch_swiety_czlowiek-684x310

Nagle z drugiej strony uderza mnie ta moc, zła moc płynąca od chłopaka. Krzyczę…

  • Boże ratuj!!!

Widzę jak ten chłopak się zmienia, staje się biały jakby demony się uwolniły i wyszły z niego. Jednak nadal czuję wielkie niebezpieczeństwo, bo ta uwolniona energia kieruje się prosto w moją stronę. W tym momencie gwałtownie się budzę.

Czuję, właściwie jestem na 100% pewna tego, że po raz kolejny spotkałam się z gackiem  twarzą w twarz, choć to była tylko wizja.  Spokojny, złośliwy uśmiech i oczy zimne, skupione jak główki szpilki. Co uderza mnie po raz kolejny, to bijający z niego cynizm. 



06. 01. 06 r. Warszawa.

Piotr mówi, że gacek ciągle przychodzi nocą. Jego obecność jest wyczuwalna niemalże fizycznie, stukot nie wiadomo skąd, odgłos kroków nie wiadomo kogo i ekran monitora, który włącza się samoczynnie i gaśnie po chwili. Piotr budzony w środku nocy ma na tyle siły, by powiedzieć;

  • Odejdź tam, skąd przychodzisz.

Śmieszy mnie czasami mówiąc, że gdyby go widział, to by mu wpier…..  W jego słowach pocieszające jest to, że nie czuje już przed nim strachu….  



10. 02. 06 r. Szczecin.

Piotr zadzwonił, powiedział, że w nocy dość wyraźnie zobaczył anioła… Tak to określił. Wysoka świetlista postać w długiej jasnej sukni (?).  Zapowiedział;

  • Musisz zbierać siły, nadchodzi ostateczne starcie.
  • Nie rozpraszaj się na niewartościowe sprawy, nadchodzi czas.

I bądź tu mądry… o co tu chodzi?



15. 02. 06 r. Warszawa.

Kolejne zagadkowe słowa, które Piotr usłyszał wczoraj od… Homiela?

  • Ucz się cierpliwości i miłości do ludzi, bo w każdym z nich jest kawałek Boga.

Zgadzam się, Piotrowi jeśli czegoś brak, to właśnie cierpliwości, zgadzam się całkowicie.

Coraz częściej padają słowa, które są dla mnie zagadką. 1. bo nie wiem od kogo 2. bo w ogóle padają 3. bo są niezwykłe.

Homiel…. who are you icon_question - Kopiaicon_exclaim - Kopia 



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Strategia działania Zła.

10. 09. 05 r. Szczecin. 

Zmarł nasz znajomy, młody człowiek. Piotr był tym faktem poruszony.

  • Dlaczego ludzie umierają tak młodo? – zwrócił się do mnie
  • Skąd mogę wiedzieć?
  • Wiesz co przed chwilą usłyszałem?
  • Jak to … usłyszałeś?!
  • No, przy uchu.
  • Nigdy nie jest się zbyt młodym, by umrzeć. 

Wow… Nigdy nie jest się zbyt młodym, by umrzeć ? Ciarki przechodzą, ale czyż nie jest to prawda?

Piotr się zastanawiał nad słowami, a ja się zastanawiałam kto mu tak szepcze do ucha … 



15. 09. 05 r. Warszawa.

Na ostatnim spotkaniu ks. Skwarczyński kazał Piotrowi wyobrazić sobie, że leży pod krzyżem, a krew Chrystusa obmywa jego grzech.

Płacąc za swoje grzechy spodziewaliśmy się problemów i takowe przyszły. W firmie posypały się różne sprawy finansowe. Piotr wcześniej podpisał  umowę na 2 mln. W tamtej chwili ani bank, ani nikt inny nie chciał pożyczyć pieniędzy, a nie zrealizowanie tego kontraktu może pogrążyć firmę. By to móc zrealizować, trzeba było zainwestować własną gotówkę, dodatkowo pożyczyliśmy pieniądze od rodziców. Dzisiaj nie mamy nawet na bieżące rachunki. Piotr jest naprawdę podłamany i siedząc w ciszy w pokoju zastanawiał się nad tym, co się dzieje. Wszystko, czego się nie dotknie stanowi przeszkodę. I wtedy usłyszał zimny i cyniczny głos;

  • Zobacz, jak trudno ci jest beze mnie.

Piotr zareagował gwałtownie i po swojemu .

  • Spierdalaj ośle !!!

Łapię się za głowę, kiedy to słyszę. Proszę, by się pomodlił, a nie przeklinał. Przyznał mi rację. Modląc się dostał wizję;

Wielki promień światła biegnący z Góry uderzył Piotra z taką siłą, że opuściły go wszelkie niepokoje i strach. Ogarnął go spokój i wiara, zrozumiał, że te problemy są tylko przejściowe.

holy_spirit2

Analizując te sytuację doszłam do wniosku, że Zło działa wg jakiegoś schematu. Gacek daje wszystko, czego człowiek zapragnie, robi to szybko i konkretnie, potem puka do drzwi i wystawia rachunek. A kiedy zaczynasz z nim walczyć, nie tylko wystawia ci rachunek, ale atakuje i zabiera wszystko, na czym ci zależy.

A światło? To znak od samego Boga. Daje nam znak, że musimy to jakoś przetrzymać. Skwarczyński miał rację. Jakie to szczęście, że mamy świadomość… i takie wsparcie.           p.s. Znamię na ręku powoli znika. Codziennie obmywa to święconą wodą.



20. 10. 05 r . Szczecin.

Miałam w nocy bardzo sugestywną wizję. Jestem w sali. Stoję przed stołem jak uczennica, wokół którego siedzi kilku mężczyzn. Czuję się jak na egzaminie. Mężczyźni wyglądają na żydowskich mędrców, mają długie brody. Stawiają mi karty i kręcą przy tym głowami z niezadowolenia, nad czymś debatują. Czekam w napięciu. W końcu jeden z nich powiedział;

  • A teraz najważniejsza karta. Od niej wszystko zależy.

Wyciągnął kartę i położył ją na stole, by wszyscy mogli zobaczyć.

aaa

Karta przedstawiająca obraz Chrystusa Odkupiciela z Rio de Janeiro.

Wiem już na pewno… Chrystus jest z nami. Może jeszcze nie przegraliśmy.




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Magda

09. 09. 05 r. Warszawa.

Od pierwszej wizyty u Aidy zastanawialiśmy się kogo miała na myśli mówiąc, że w firmie Piotr jest otoczony ludźmi od gacka. !? Sformułowanie, jakiego użyła było co najmniej dziwne, a jednak niedawno w nocy Piotr miał bardzo wyraźną wizję.                                                           

  • Zobaczyłem Magdę, wisiała naga w powietrzu z rozłożonymi rękoma, obracała się powoli wokół własnej osi jak manekin, a w jej ciele poruszały się długie robale. Plecy miała zapisane dziwnymi znakami przypominającymi arabski.

mmmZrozumiał, że dostał odpowiedź. Piotr zaczął przyglądać się Magdzie uważniej i zaczął kojarzyć pewne fakty. Dlaczego ludzie w pracy tak jej nie lubią i się jej boją? Dlaczego atmosfera przy niej gęstnieje i jest strasznie napięta? Dlaczego kiedy wchodzi do biura to tak, jakby ciemna chmura przysłaniała niebo?

Mniej więcej 15 marca Piotr był wściekły na nią, ponieważ zawaliła kontrakt. Niestety nie zapanował nad swoimi emocjami i w myślach wyobraził sobie, że rzuca w nią małym autem. Rano Magda wpadła do jego gabinetu i wyparowała;

  • Dlaczego rzuciłeś we mnie samochodem, przecież nic ci nie zrobiłam?! Choć zło jest we mnie, ja nie jestem zła! icon_exclaim - Kopiaicon_question - Kopia

Szok!  Piotr nie wiedział, gdzie schować oczy. Jak ona mogła to wiedzieć !!!!

Nie tylko pokazała swoje medialne możliwości, ale i można powiedzieć, że potwierdziła słowa AIDY. Choć zło jest we mnie, ja nie jestem zła. Swoją drogą jak ona może z taką świadomością żyć? Zastanawiam się kim ona jest naprawdę, jeśli o tym wie. 

Szkoda mi Piotra. Magda do niedawna była jego pracownicą, ale namówiła go na założenie wspólnej firmy i teraz są wspólnikami…  ale się porobiło, pozbycie się jej będzie bardzo trudne, a sama nie odejdzie. Kurcze, gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, nigdy Piotr nie zgodziłby się na wspólne prowadzenie biznesu. 

II wizyta u ks. Skwarczyńskiego.

02. 09. 05 r. Szczecin.

Byłam tak zaabsorbowana tym co się dzieje z Piotrem, że nie zauważyłam co się dzieje z moją córką. To był wielki błąd.

Dzisiaj niespodziewanie przyszła do mnie do biura, choć powinna być w szkole. Kiedy ją zobaczyłam, to w pierwszym momencie pomyślałam, że ją zgwałcono, tak koszmarnie wyglądała. Cała roztrzęsiona, makijaż rozlany na policzkach, zapłakana i w depresji, była w strasznym stanie. No … zatkało mnie zupełnie.

Pytam się o co chodzi, a ona w płaczu mówi, że właśnie chciała się zabić, bo coś ciągle do tego ją zmusza, że była nad rzeką, ale usłyszała głos, który nakazał jej iść do mnie. Powiedziała, że nie może spać, że ma koszmary, jakieś nocne wizyty .

Najgorsze, że dzień wcześniej przyłożyła do skroni broń i strzeliła, ale broń nie wypaliła !!! (p. s. mieliśmy pozwolenie na broń w domu ze względu na prowadzony biznes). Nogi mi się ugięły i wyć mi się chciało.

  • Byłam tym przerażona. Ten sk….n zaatakował moją córkę!!!

Od dzisiaj córka śpi ze mną, zaczynamy modlitwy i rozmowy, żadnych tajemnic i żadnych między nami niedomówień, a wszytko dojdzie do normy. Musi wiedzieć co się dzieje.



04. 09. 05 r. Szczecin. 

Piotr był u ks. Skwarczyńskiego. Ksiądz czekał na niego i miał już przygotowane notatki z pierwszej wizyty. Widać było, że prowadzi swój własny dziennik. Piotr wyspowiadał się mu z wszystkiego, przyjął komunię;

  • Obmywam cię krwią Chrystusa z krzyża jego, odpuszczam ci winy w Jego imieniu – powiedział.

Poświęcił Piotrowi w sumie 3 godziny, wypytywał o początki i znaki, które stale otrzymuje. Pytał też o rzeczy bardzo prywatne.

Skwarczyński bardzo dobitnie powiedział, że nie można wierzyć gackowi, on nieustannie kłamie. Znaki na ręku są tylko po to, by omamić i ogłupić. Wielu ludzi nie ma tej świadomości, a Piotr przyszedł do zakonnika sam, z własnej woli i to sygnał, że ma szanse się z tego wyzwolić. Po egzorcyzmach ma teraz konto zerowe i zaczyna od zera. Nakazał przez 9 dni codziennie prosić Boga o to, jaki „krzyż” ma nosić danego dnia, bo musi zapłacić za swoje grzechy.

Na koniec powiedział coś, co wiele by wyjaśniało. Dopuszczono diabła do niego, tzn., że jego przypadek to tzw. dopust boży. Widocznie gdzieś tam na Górze stwierdzono patrząc na Piotra, że tylko w ten sposób, ten akurat człowiek może się nawrócić. …. i myślę, że być może rzeczywiście to najlepsza z możliwych dróg.

Nie widzę krótszej drogi do Boga jak ta, by doznać namacalnie działania Złego. Człowiek ma to chyba w swoim DNA, by szukać Boga, kiedy diabeł puka do drzwi.

p.s. Skwarczyński sądzi, że nastąpi jakiś kataklizm. Uważa, że Piotr tak, jak i on, mają misję do spełnienia. 



05. 09. 05 r. Warszawa.  

Zadzwonił do mnie Piotr;

  • O drugiej w nocy obudziłem się nagle, bo poczułem Złego. Wiedziałem, że nie jestem sam. Było to tak mocne, że uklęknąłem na środku pokoju i zacząłem się modlić. Wiedziałem, że jest ich kilku, może siedmiu. Chodzili wokół mnie i trzymali ręce na mojej głowie, trzęsło mną, ale się modliłem dalej. To nie było nic dobrego. Wtedy zacząłem wzywać Archanioła Michała, bo nie dawałem rady. Czułem ich energię, płynące od nich zagrożenie. Trwało to z pół godziny, po tym byłem kompletnie wykończony.

13 wieczna bizantyjska ikonaA 13th-century Byzantine icon from Saint Catherine’s Monastery  www.en.wikipedia.org/wiki/Michael_(archangel)


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Pocałunek diabła.

30. 08. 05 r. Warszawa.

Za kilka dni Piotr znowu jedzie do egzorcysty Adama Skwarczyńskiego. Jest tak źle, że znowu potrzebuje pomocy. Wczoraj wieczorem kładąc się spać znowu usłyszał głos spod sufitu;

  • Ty w Nas, My w tobie.

Czy chodzi o przyjęcie komunii? I czy to ma jakiś związek z moją rozmową z AIDĄ?

Piotr mówi, że słyszał głos i wzrusza ramionami, a ja coraz częściej się zastanawiam jak to jest możliwe, że kogoś w ogóle słyszy. Piotr znowu wzrusza ramionami i mówi, że ma tak od zawsze. Jako mały dzieciak kiedyś grał w kapsle i usłyszał wtedy;

  • Zagrajmy razem.

Zamiast drzeć się w wniebogłosy ze strachu powiedział,

  • To ja prawą, a ty lewą ręką. 

… i tak się zaczęło. Małe dzieci mają to do siebie, że są prostolinijne i przyjmują wszystko naturalnie. Opowiadając mi o tym zaczął się uśmiechać, widocznie były to przyjemne wspomnienia.

Ja tak się dziwię, że Piotr słyszy …. a sama przecież to przeżyłam na własnej skórze!!! Może powinnam się w końcu przestać dziwić? 



31. 08. 05 r. Warszawa.  

Kamienice w centrum Warszawy mają to do siebie, że są budowane jak tuba. Kiedy ktoś na parterze kichnie, to słyszy się go na 6 piętrze. To naprawdę wkurzające, zwłaszcza latem, kiedy niemal wszyscy mają otwarte okna. Już ja sobie wyobrażam, co ludzie muszą myśleć, kiedy Piotr w nocy o trzeciej krzyczy na głos;

  • W imieniu Jezusa Chrystusa wynoś się stąd Szatanie!

Wszyscy muszą to słyszeć i wcale nie dziwi mnie teraz to, że niektórzy sąsiedzi omijają Piotra szerokim łukiem. No, może oprócz jednego… Nad nami mieszka były rewident Warszawy i doradca premiera Olszewskiego. Niedawno powiedział do Piotra;

  • Od pana przychodzą do mnie dziwne czarne stwory. Ale wiem, że to nie pana wina. !!!???

Piotr uciął rozmowę w zarodku. Szkoda, może dowiedzielibyśmy się czegoś więcej o naturze Zła. To mogło by być interesujące, jak odbierają to inni ludzie.

No i właśnie wczoraj sąsiedzi z niższego piętra „odbywali” awanturę między sobą, Piotr chciał ich uciszyć i już otwierał okno, kiedy poczuł mocne pieczenie na prawej dłoni, do tego stopnia silne, że chwycił się za rękę i zgiął w pół. Dopiero po chwili odsłonił dłoń i zobaczył wypalony znak „V”.

Zadzwonił do mnie natychmiast i o tym opowiedział. Poprosiłam go, by nazajutrz zrobił zdjęcie tego znaku. Nie mieliśmy aparatu fotograficznego i jedynie co mi przyszło do głowy, by przyłożył rękę do ksero i chociaż w ten sposób uwiecznił to na zdjęciu.

znak znak2



01. 09. 05 r. Warszawa. 

Piotr miał spotkanie biznesowe w jakiejś firmie. Zupełnie obca kobieta zwróciła uwagę na znak na jego ręku. Powiedziała nieoczekiwanie;

  • O, ma Pan pocałunek diabła. Musi mu na panu bardzo zależeć. Musiał Pan go czymś wkurzyć.  

Piotr był tak zaskoczony , że nawet nie zareagował. Szkoda, że nie chciał dowiedzieć się czegoś więcej. Znowu się zastanawiam, czy ma to jakiś związek z wizytą u zakonnika? Może gacek się tego przestraszył? Choć z drugiej strony, czy on się kogokolwiek boi? Mam na myśli oczywiście kogokolwiek z ludzi.

2005 rok.

10. 04. 05 r.  

Mam kłopoty córką. Ma 15 lat, czyli wiek buntu, ale to co mówi nie do końca pasuje do buntu nastolatki. Źle sypia, to znaczy budzi się o 3.00 w nocy i nie wie dlaczego. Powtórka z rozrywki, myślę sobie… Ręce mi opadają, bo to się nigdy nie skończy. Powiedziałam o tym Piotrowi, ale on stwierdził, że przesadzam. No tak, ale co może on wiedzieć będąc w domu jedynie na weekendy. Na razie dałam jej tylko modlitwę egzorcyzmującą i nie wiem co można zrobić więcej.

Ciebie prosimy przez wstawiennictwo i pomoc archaniołów Michała, Rafała i Gabriela, aby nasi bracia i siostry zostali uwolnieni od złego ducha, który uczynił ich niewolnikami.

Wszyscy święci, przyjdźcie nam z pomocą.

Od niepokoju, smutku, obsesji,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od nienawiści, nierządu, zawiści,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od myśli o zazdrości, gniewie, śmierci,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od wszelkiej myśli o samobójstwie i poronieniu dziecka,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od popadania w rozwiązłość cielesną
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od rozbicia rodziny, od wszelkiej złej przyjaźni,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od wszelkiej formy czarów, uroków, guseł i od wszelkiego zła ukrytego,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.                                                                              Panie, który powiedziałeś
pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję
przez wstawiennictwo Dziewicy Maryi,
uwolnij nas od wszelkiego przekleństwa i spraw,
abyśmy cieszyli się Twoim pokojem.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
                                                                                                                                              



15. 06. 05 r. Wizja.

Jestem na jakieś przestrzeni, za mną stoi kilka nieznanych mi osób. Pośród nich jest moja córka. W pewnej chwili do tych ludzi docierają czarne długie robale, wyglądają jak glizdy, jest ich tysiące. Nie mam pojęcia skąd się wzięły. Jest ich tak dużo, że oblepiają ich szczelnie. Ci ludzie padają na ziemię jeden po drugim i wiem, że umierają.

Widzę, jak te robaki atakują moją córkę, oblepiają jej rękę, a ona stoi jak wryta. Decyduję się działać.

Raptem w mojej prawej dłoni pojawia się miecz. Unoszę go do góry i widzę, jak wali w niego z góry strumień światła. Przez moją głowę przemyka myśl, że miecz jest wyjątkowo piękny i krystalicznie czysty. Kojarzy mi się z obrazem, gdzie archanioł Michał trzyma taki sam miecz w swojej dłoni. Kiedy miecz zostaje naświetlony nie zastanawiając się odcinam po prostu rękę, która jest już czarna i oblepiona przez robale. Robię to szybko i zdecydowanie. To ją ratuje.

Wszystko dzieje się bardzo szybko; dostaję miecz do ręki, unoszę go do góry, dostaje wiązką światła, odcinam rękę i… jest po wszystkim….. 1,2,3,4. Jak maszyna.

Angelo_Bronzino_010

Archanioł Michał na fresku Bronzina

Ten sen miałam kila dni po tym, jak dałam córce modlitwę uwalniającą. Czy to ostrzeżenie? Czy ona jest też atakowana? Nic mi nie mówi.                                                                                                                    



17. 06. 05 r. 

Piotr jest w Hongkongu od 2 -3 dni. Wyjechał w sprawach biznesowych. Od dłuższego czasu znowu nie może spać i ma nocne pobudki. Wyjeżdżając miał nadzieję, że chociaż tam się wyśpi, ale tam też dopadł go gacek. Ataki bardzo się nasiliły i zastanawiam się dlaczego. Może chcą mu pokazać, że nie ma dokąd uciec?

Trzeciego dnia pobytu biznesmeni chińscy zaprosili Piotra na chiński masaż. Ten to sobie pożyje, pomyślałam sobie, kiedy mi o tym powiedział.

3 chude dziewczyny zajęły się masażem krzyża, nóg i całego ciała. Trwało to 2 godziny. Jedna z dziewczyn szczególnie przypatrywała się Piotrowi przez dłuższy czas. Na koniec powiedziała coś do Chińczyków po chińsku oczywiście. Tłumacz, który był cały czas obecny przetłumaczył;

  • On jest wilkiem, albo za nim stoi wilk – powiedziała.

Piotr zauważył lekki popłoch. Co mogła zobaczyć? O co jej chodziło?




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Narodziny Gacka.

Listopad 2003 r. Warszawa. 

Piotr pamiętał o przepowiedni, którą usłyszał od wróżbity ze Szczecinka; „ Po 40 – tce tylko od pana zależy, czy będzie chciał Pan żyć, czy nie”. Właśnie przekroczył 40…. Niedawno mi się przyznał, że potraktował te słowa  jednak bardzo poważnie. Ja o tym zapomniałam. Zadzwonił do mnie wczoraj i opowiedział co się stało.                                             

  • Od kilku miesięcy czułem wielką potrzebę modlenia się. Modliłem się codziennie godzinę, dwie czasami… Klęczałem i prosiłem o łaskę przedłużenia życia. Nie wiem, czy mnie słyszeli, bo nic się nie działo, ale wczoraj …….. kiedy skończyłem wyraźnie usłyszałem w pokoju męski głos, dochodzący gdzieś z góry, spod sufitu.
  • Zgoda, przyjęto.
  • Wyobrażasz sobie coś takiego? Poczułem spokój.

Czy sobie wyobrażam? Niewiarygodne. Jak to jest możliwe?                                                   p.s. Kto to powiedział? p.s. Czy to znaczy, że będzie żył….?



23. 08. 04 r. Szczecin. 

Wizja. Wchodzę do windy, którą obsługuje młody, niższy ode mnie chłopak. Nie jest byt szczęśliwy, że chcę wejść, ponieważ winda jest wyjątkowo ciasna, ledwo zamykają się za mną drzwi. Jadę w górę i wysiadam na najwyższym piętrze wieżowca. Widzę napisane na ścianie nazwisko i imię mojego męża. Czuję, że muszę go znaleźć. Potem raptem widzę, że jadę pociągiem towarowym. Jest dość mały i jedzie wolno. Dojeżdżam do 2 wielkich hałd węgla. Jedna hałda jest czarna, a druga biała. Z wagonu spadam na tę białą.

Hmm… Do tej pory w interpretacji snów czy wizji pomagały mi senniki, ale szybko się przekonałam, że nijak się mają do tego co widzę. Na zasadzie prób i błędów stworzyłam swój własny alfabet; wieżowiec jak i pociąg to moje życie / los. Ja tym pociągiem nie kieruję i od dłuższego czasu już wiem, że nie kieruję też swoim życiem. Realizuje się jakiś od-Górny plan, którego jeszcze nie jestem w stanie pojąć.

Spadając na białą hałdę węgla to znowu wybór między dobrem a złem. Tym razem to nie ja wybierałam, ale zrobiono to za mnie. To nie ja przecież prowadziłam pociąg i ktoś wybrał, na którą hałdę węgla spadłam. Pytanie…. Kto ?!



10. 09. 04 r. Szczecin.   

Oglądam od jakiegoś czasu pewien durnowaty serial kolumbijski, robię to chętnie, bo odprężam wtedy swój mózg i na chwilę o wszystkim zapominam. Telewizor mam ok. 1 metra od łóżka. Siadłam na brzegu łóżka i zagapiłam się w ekran. Po jakimś czasie między mną a telewizorem wcisnęła się czerwona głowa z rogami. !!! Było to tak niespodziewane… Odruchowo ręką przesunęłam tę gębę w bok, bo mi zasłaniała ekran !!!! Tak jak nagle się pojawiła, tak nagle zniknęła.

Dopiero po chwili doszło do mnie co się właśnie przed chwilą zdarzyło. Natychmiast spociłam się ze strachu i włosy stanęły mi dęba. Kiedy trochę się uspokoiłam dotarło do mnie coś jeszcze…. Można z nim walczyć !!! …. a przede wszystkim ….. NIE BAĆ SIĘ !!!!

p.s. Tak się zastanawiam… czy diabeł naprawdę jest czerwony? To takie … banalne.



29. 10. 04 r. Wizja.

Nieokreślone miejsce. Przede mną stoi Piotr. Nic nie mówi, tylko uważnie na mnie patrzy. Nagle przed nim pojawia się piękny mężczyzna. Wyglądał jak ksiądz, bo przez chwilę widzę go w czarnej sutannie. Ale zaraz potem jest ubrany już normalnie. Jego oczy są płomienne i pełne miłości, a mimo tego odczuwam przed nim lęk. Wydaje się być bardzo zakochany, co mnie zaskakuje, bo nie znam go.

  • Wybieraj ja, albo on – wskazuje na Piotra.

Czarna sutanna? Chyba Gacek (tak od dzisiaj go nazywam), chce do mnie dojść. Muszę uważać.

p.s. od momentu widzenia czerwonej gęby nie wiem dlaczego, ale na diabła zaczęłam mówić „gacek”. Kiedy mówiłam diabeł natychmiast przypominałam sobie jego faciate, kiedy mówię neutralnie nie czuję wtedy lęku. Piotr szybko to zaakceptował.