Nie bój się.

13. 03. 06 r. Szczecin. 

Byłam znowu u Aidy. Ty razem pilnowałam, by nie przeoczyć jej wizyty w Szczecinie. Chciałam się dowiedzieć, czy coś się zmieniło od ostatniego razu. Tak zawzięcie walczymy o przetrwanie, więc może będzie wiedzieć coś więcej. Czy to źle? Mam iść do psychologa, który da mi od razu pigułki, bo nie będzie wiedział co ze mną zrobić, czy do osoby, która widzi więcej niż przeciętny człowiek i ma dar od Boga?

Aida poznała mnie i przypomniała sobie nasze ostatnie spotkanie. Niewątpliwie jest niesamowita. Patrzy na ciebie i jakby przez ciebie. Znowu przeszły mnie dreszcze. Jak zwykle nic nie mówiłam o sobie, ona nawet nie pytała, nie potrzebowała tego zupełnie.

Tym razem więcej powiedziała o córce. Kiedy była nawiedzana przez gacka, wpadła w silną depresję i próbowała popełnić samobójstwo. icon_exclaim - Kopia

W pewnej chwili powiedziała;

  • A wie pani, że córka do siebie strzelała? – i pokazała gest przyłożenia lufy do skroni.

wskazujac-jak-pistolet-gest-reka

Zamurowało mnie.

  • A wie pani, że Anioł zatrzymał kulę? – i pokazała ręką znak „stop”.

stock-photo-21547524-kobieta-ręką-gest-stop

Boże, pomyślałam … a ja jej wtedy nie uwierzyłam, nie uwierzyłam córce, wydawało mi się to zbyt irracjonalne, a teraz słyszę o tym od obcej kobiety. !!!

To był dla mnie taki wstrząs, że osunęłam się na kolana z krzesła i zaczęłam normalne beczeć. Po tych wszystkich latach codziennej walki puściły normalnie mi nerwy. Coś we mnie pękło. Powiedziałam sobie w duchu, że mu nie daruję i że wytaczam mu wojnę. Stałam się w tej wojnie twarda i nieustępliwa. Postanowiłam nie bać się mówić o diable otwarcie. Szatan to istota z „krwi i kości”, bardzo realna i rzeczywista, choć nie pochodzi z naszego świata.

Wg Aidy u Piotra zaszła wielka wielka zmiana. Gacek nie jest już w nim !, ale stoi obok i czeka. To znaczy, że nasza dotychczasowa walka przynosi jakieś efekty.

Jej kolejne słowa kompletnie mnie zaskoczyły. Piotr ma silnego anioła stróża, który mu pomaga od dziecka (Homiel?). Ale oprócz niego jest ktoś jeszcze.

  • O wyzwolenie walczy też inny Anioł, który jest w połowie upadły !? – powiedziała.

A to niespodzianka, zupełnie coś nowego. Nic na ten temat nie wiem.

Na koniec powiedziała;

  • Pani mąż stał się na pewno silniejszy.

Oooo na pewno… i ja stałam się silniejsza. To spotkanie bardzo mi dużo dało.

p. s już po wyjściu zorientowałam się, że Aida zarówno za pierwszym razem, jak i teraz nie powiedziała ani jednego słowa o naszej przyszłości.



19. 04. 06 r. Warszawa.

Piotr od czasu do czasu cytuje mi słowa, które usłyszał. Niektóre zapisuję, niektóre zaraz zapominam, a niektóre zwracają moją szczególną uwagę ze względu na niezwykłość przekazu.

  • Nie bój się.
  • Kiedy przyjdzie pora, by z nim walczyć będę stał koło ciebie.
  • Musisz to zrobić, a będziesz koło Mnie już na zawsze.

…. będziesz koło mnie już na zawsze? To powiedział … Homiel, czy już ktoś inny ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Jesteś w niebezpieczeństwie.

Nie pamiętam dokładnie kiedy , ale pamiętam dokładnie jak to się zaczęło.

Któregoś dnia siedzieliśmy razem na kanapie i rozmawialiśmy o sprawach całkiem przyziemnych, kiedy nagle w zamkniętym pokoju poczuliśmy dziwny zapach, właściwie smród zgniłego jajka, jakby siarki. To było trudne do określenia, zgniłe jaja, zgniłe ryby, zapach typowy dla ścieków … wszystko naraz. Zapach wychodził z jednego miejsca. Próbując to zlokalizować „zbliżyłam się” do tego zapachu. Miałam wrażenie, że tak jak widzi się czasami słup światła, tak był to „słup smrodu”. Kierując się o metr w prawo czy w lewo, nie było już tego czuć. Ten zapach przesuwał się z jednego kąta w drugi i to było zastanawiające. Nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie czułam, a trwało to z kilkanaście minut.

Usiadłam z powrotem na kanapie, a wtedy poczułam na moich odsłoniętych nogach powiew bardzo zimnego powietrza, jakby muśnięcie delikatnego jedwabnego szala. To było bardzo wyraźne uczucie czegoś płynącego lekko w powietrzu. Ten „szal” przewijał się między nami jakiś czas i patrzyliśmy na to ze zdumieniem. Coś w pokoju się działo i rozmawialiśmy o tym przez chwilę, ale wzruszyliśmy tylko bezradnie ramionami.

Tej samej nocy chyba, albo kilka dni później (nie pamiętam dokładnie), o 3.00 godzinie Piotr obudził się z krzykiem. Powiedział, że gwałtownie coś weszło w jego nogę. Wydawało mi się to niedorzeczne, ale pod lewym kolanem faktycznie można było zobaczyć ogromny siniak wielkości dużej męskiej dłoni. Patrzyłam na to i próbowałam myśleć logicznie. Trudno w takim miejscu się uderzyć i to leżąc w łóżku, a jednak nie wydawało mi się to wtedy dziwne. Po prostu wzruszyłam bezradnie ramionami… znowu.

(p. s. parę lat później przeczytałam w którejś z gazet, że ciało człowieka ma kilka słabych punktów, tzw. antyczakramów, m. in. pod kolanem, przez które w człowieka może wejść negatywna siła, w artykule napisano po prostu demon).

Teraz, z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że to wydarzenie było momentem przełomowym w naszym życiu. To zmieniło wszystko.

Bardzo szybko zaczęły się dziać dziwne i zastanawiające rzeczy. Po pierwsze pobudki o 3.00 w nocy. Prawie codziennie. Wyglądało to w ten sposób, że Piotr otwierał gwałtownie oczy i siadał na łóżku. Działo się to bez jakiegoś szczególnego powodu, nie było hałasu, niczego, co mogłoby obudzić człowieka ze snu. Dodatkowo doszły do tego koszmary senne. Dziwne stwory, sny o zagrożeniu, sny powodujące strach.

Piotr szybko się zmienił. Zawsze należał do ludzi nietuzinkowych i niezależnych, jego charakterystyczną cechą jest to, że nie uznawał i nadal nie uznaje zwierzchnictwa, przez to miał wiele w życiu problemów. Ta jego niepokora doprowadziła nawet do tego, że trafił kiedyś do kompani karnej w wojsku. Nie miał przyjaciół, ale raczej samych wrogów, zwłaszcza wśród mężczyzn. Piotr to samiec alfa, nieokiełznany i nieznoszący sprzeciwu. Te cechy wzmocniły się jeszcze bardziej. Po jakimś czasie zauważyłam, że dodatkowo stał się bezwzględny, zimny, inteligentnie złośliwy, jego sarkastyczne uwagi uderzały w najczulszy punkt. Stał się cyniczny i to było okropne. Jego punktowe, stalowe oczy nie patrzyły na człowieka wprost, ale przenikały na wylot. Wszyscy z jego otoczenia, czy to z firmy, czy to z rodziny zaczęli się go dosłownie bać. Roztaczał dziwną, demoniczną wokół siebie atmosferę. Każdy kontrahent, z którym się spotykał, spuszczał ze strachu oczy. To narastało stopniowo, mniej więcej w ciągu 5-6 miesięcy od nocnego zdarzenia z siniakiem pod kolanem.

Im bardziej był „nie sobą”, tym lepiej szły interesy, do tego stopnia, że właściciel firmy postanowił awansować Piotra na dyrektora oddziału w Warszawie i zaproponował mu tam przeprowadzkę. !!! Wszystko zmieniło się w ciągu tygodnia. Piotr nawet nie pytał mnie o zdanie, tylko zdecydował natychmiast. Wtedy przypomniałam sobie moje dziwne zachowanie sprzed kilku lat i słowa dot. pracy w Warszawie, które okazały się prorocze. !? Zastanawiałam się wtedy jak to było możliwe? Czyżby to przeznaczenie?

Firma nie wynajęła mieszkania, ale jedynie pokój w dużym w mieszkaniu. Właścicielka poruszała się na wózku inwalidzkim, a podnajmując pokoje dorabiała sobie do renty. Piotrowi to nie przeszkadzało, od rana do wieczora zajmował się biznesem i wkrótce objął stanowisko dyrektora oddziału. Bardzo szybko osiągnął konkretne, wymierne efekty. Kontrahenci decydowali się na jego warunki właściwie nie negocjując, spuszczali jedynie wzrok, bojąc się patrzyć w jego oczy. Na kilkadziesiąt przetargów wygrywał je wszystkie, a przecież normalnie nie jest to możliwe. Nic nie stanowiło dla niego bariery, ani ludzie, ani problemy, czego się dotknął… były z tego pieniądze. Po latach posuchy  pod względem finansowym był to bardzo dobry okres dla naszej rodziny.

Pewnego dnia jedna z pracownic, rozmawiając z Piotrem w pewnej chwili zrobiła się czerwona i zaczęła ciężko oddychać. W końcu klęknęła przed nim i krzyknęła;

  • Witaj mistrzu, nareszcie jesteś! – …i zemdlała.  !!!!!!!!???????? 

W firmie zapanowała kompletna konsternacja, zdziwienie i pytanie co się właściwie dzieje? Przyjechali lekarze, kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego. Sytuacja szokująca.

Po tym wydarzeniu zrozumiałam, że dzieje się coś niedobrego. Zaczęłam łączyć wszystkie dotychczasowe wydarzenia i czułam podskórnie, że to wszystko nie było normalne. Tak jakby zło czaiło się tuż za rogiem…

Ponieważ Piotr pracował w stolicy widywaliśmy się co weekend, a w ciągu tygodnia rozmawialiśmy przez telefon. Niedługo po tym wydarzeniu zadzwonił do mnie i powiedział;

Miałem sen, chyba to wizja raczej, nie umiem tego inaczej określić jak właśnie wizja. Idę po schodach, drogę zagradza mi facet w wysokim kapeluszu, ma z 1,20, ma mnóstwo ostrych spiczastych zębów. Niewiele myśląc pięścią walę go w pysk, czuję jak moja ręka haczy o ostre zęby, chcę mu złamać kark, ale wizja się nagle kończy. Było to takie realne i rzeczywiste. Kiedy się obudziłem ciągle czułem w pokoju dziwną, złą energię. I wtedy usłyszałem męski głos kogoś, kto szepnął mi do ucha.

  • Jesteś w niebezpieczeństwie.

Znowu ten głos…

Jasnowidz ze Szczecinka.

By nie mieszkać z teściami wynajmujemy mieszkanie. Piotr zakłada ze wspólnikiem małą produkcyjną firmę. Wydawało się nam, że interes będzie wielce intratny, ale znowu od początku nie było tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Kupione maszyny ciągle się psuły, dodatkowo sukcesywnie spadał popyt mimo, że Piotr coraz częściej wyjeżdżał w głąb Polski szukając nabywców. Zostawałam sama w wynajętym mieszkaniu na kilka dni i zajmowałam się dziećmi. Sytuacja wyglądała coraz gorzej, beznadziejnie.

W rozmowie ze znajomą usłyszałam o szkole w Szczecinie, w której można było studiować wieczorowo. Pomyślałam, że siedząc z dzieciakami w domu mogę też jednocześnie nie marnować czasu i się uczyć, poprosiłam moją mamę o pomoc w płaceniu za czesne. Później przeczytałam informację, że najlepszy student jest zwolniony z opłat za czesne, postarałam się więc i po roku moja mam miała moje czesne już z głowy.

Nie jestem osobą, która łatwo zawiera znajomości, a tym bardziej przyjaźnie, właściwie to nie mam przyjaciół, ponieważ słowo przyjaciel znaczy dla mnie bardzo wiele. Jednak z jedną osobą zbliżyłyśmy się szczególnie. Pewnego dnia podała mi namiary do ponoć świetnego wróżbiarza i jasnowidza mieszkającego w Szczecinku. Nie prosiłam jej o to, sama wcisnęła mi jego adres do ręki. Pomyślałam wtedy … dlaczego nie ??? Chciałam go odwiedzić, bo czułam, że może nam pomóc. Czasami człowiek potrzebuje oceny sytuacji kogoś zupełnie z zewnątrz.

Jechałam do niego podekscytowana w przeciwieństwie do Piotra, który wydawał się sceptyczny i nieufny. Jego ścisły umysł nie tolerował tego typu fanaberii. Jasnowidzem okazał się starszy, schorowany mężczyzna. Jego mieszkanie było naprawdę nędzne i pełne religijnych obrazków. Jego bieda zdziwiła mnie, ponieważ myślałam, że osoby obdarzone takim darem pomagają przede wszystkim sobie. No cóż…. wtedy naprawdę wiedziałam niewiele.

Mężczyzna zaprosił nas do małego pokoju, gdzie na jego prywatnym biurku leżała sterta listów. Jak przyznał później, to były listy z całego świata od różnych ludzi z prośbą o pomoc. Znowu się zdziwiłam, bo nie miałam pojęcia, że był tak znany. W skupieniu wziął do ręki talię zwykłych kart i rozłożył je w sobie znanym układzie. Po chwili zaczął mówić spokojnie i konkretnie. Nigdy później nie spotkałam nikogo, kto rzucałby tak faktami jak on…. jakby czytał gotowe CV !!! To było niezwykle. „Jak on to robi?”…pomyślałam.

Kiedy zaczął rzucać informacjami było ich tak dużo, że nie mogłam wszystkiego zapamiętać. Na koniec seansu wróżbita przytulił mnie do siebie bez słów. Zdziwiło to nas.

Po chwili jasnowidz zaczął rozkładać karty bezpośrednio Piotrowi, był przy tym bardzo radosny i dowcipny nawet. Właściwie mówił to samo co mnie, co wcale nie dziwi, jeśli jako małżeństwo jedziemy na jednym wózku, ale dorzucił tym razem poważnym tonem jeszcze zagadkowe słowa;

  • Będzie miał Pan kłopoty ze zdrowiem zaraz po czterdzieste. Tylko od pana zależy, czy będzie chciał Pan żyć, czy nie.

Zdenerwowaliśmy się. Mężczyzna nadal w milczeniu rozkładał karty. Nagle jednak wyprostował się i zesztywniał, złożył szybko karty i wstał. Nie patrząc nam w oczy powiedział, byśmy wyszli. Nie chciał się z nami nawet pożegnać !!! Byliśmy w szoku, jego zmiana była w zachowaniu była diametralna!!! Wracaliśmy do Szczecina w milczeniu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zobaczył coś, czego nie chciał nam powiedzieć. Ale co? 

Przez długi czas wspominaliśmy to wydarzenie, ale życie zrobiło swoje, przyziemne problemy zdominowały nasze myśli. Nie mieliśmy pieniędzy, czasami zastanawiałam się czy kupić podpaski czy chleb. Nie wchodząc w dalsze szczegóły naszej egzystencji sytuacja w pewnym momencie była przygnębiająca.

I wtedy dochodzi do kolejnego spotkania z „nieznanym”. Pewnego dnia, w pewnej chwili doznaję znowu dziwnego uczucia. Prostuję się i nagle mówię szybko „jak robot”;

  • Nie martw się , zobaczysz, jeszcze będziesz pracować w Warszawie, będziesz chodził w garniturach !

Konsternacja…. to było tak niedorzeczne, że Piotr zaczął śmiać się na cały głos. Ale moja pewność tego, co powiedziałam była absolutna. Miałam wrażenie, że ktoś przemawia za mnie. Intuicja? Olśnienie ? Co to w ogóle było?