20. 09. 09 r. Warszawa.
Piotr stara się być codziennie na porannej krótkiej mszy. Umówiliśmy się, że jeśli będzie się coś działo, to zaraz po wyjściu ma do mnie natychmiast zadzwonić. Dlaczego? Ano dlatego, że kiedy coś słyszy to po jakimś czasie nie jest w stanie tego powtórzyć, nie pamięta. Nie rozumiem tego fenomenu. Z drugiej strony wolę tak niż miałby coś wymyślać na siłę. Powiedział, że dzisiaj usłyszał;
- Decyzja jeszcze nie zapadła, musisz uważać, bo mrok ciągle jest przy tobie i czeka….
Zauważyłam, że słowa, które Piotr od jakiegoś czasu słyszy właśnie w kościele są dość ….. specyficzne. Nazwałabym je nieziemskimi. Kto mówi w ten sposób? Kiedy pytam o to Piotra ten tylko wzrusza bezradnie ramionami.
p. s. Nie wiem, o jaką decyzję chodzi, ale to, że „mrok” czyli gacek czeka, to my akurat wiemy. Widocznie ktoś stwierdził, że przypomnieć nie zaszkodzi.
02. 10. 09 r. Warszawa.
Wspólniczka postanawia odejść z firmy. To jest coś absolutnie nie do uwierzenia. Ona nigdy by tego sama nie zrobiła. Kiedy o tym myślę, od razu przypominam sobie wizję, którą Piotr miał rok temu. Wtedy to zignorowałam, ale wróciła do mnie z podwójną siłą, bo uświadomiłam sobie, że właśnie zaczęła się sprawdzać.
Miałem bardzo ciekawą wizję. Wjechałem wielkim tirem do hangaru, zaparkowałem pośrodku. Magda wjechała swoim pick-upem. Zaparkowała tak, że zablokowała mi możliwość wyjechania. Wyszła z auta i podeszła do mojej szoferki. Podniosła rękę i widzę, że zamiast paznokci wyrastają jej szpony. Szponami przejechała po drzwiach szoferki zostawiaj na niej okropne ślady. Otworzyłem drzwi i mówię do niej spokojnie;
- Magda, co u ciebie?
Uspokoiła się i schowała szpony. Widzę w hangarze mocno oświetloną salę i starszego mężczyznę, który w tym pomieszczeniu zamiata, spojrzał na mnie jakby wszystko rozumiejąc. Zaprowadziłem tam Magdę. Siada przed telewizorem. Jest tak zapatrzona w ekran, że nie widzi coś się dookoła niej dzieje, jest jakby oślepiona. Wtedy zdaję sobie sprawę, że jest to świetna okazja, by uciec. Same otwierają się wielkie drzwi hangaru, znika jej auto i wielkim tirem wyjeżdżam przed siebie zostawiając Magdę za sobą. Uwolniłem się.
Od czasu tej wizji Magda zaczęła się dziwnie zachowywać. Mimo, że jest mężatką wdała się w romans z dużo młodszym facetem. Chodziła zakochana po firmie jak śnięta. Piotr opowiadał mi o tym wkurzony, bo nie tylko ma pod bokiem prawdziwą wiedźmę, jak to określił, to jeszcze nie nadającą się do pracy. Nie wiem co było dla niego gorsze, czy jej „czarne” pochodzenie czy jej niezdolność do pracy. W każdym razie odkąd dowiedział się, że jest ona z Dołu marzył o tym, by odeszła. Nie miał jednak żadnego pomysłu jak to zrobić. I kiedy tak go słuchałam powiedziałam mu, by zaproponował jej urlop.
- Miesiąc to za mało, dwa miesiące dużo, ale po trzech miesiącach nie będzie jej się chciało do firmy wracać.
Nie wiem dlaczego to powiedziałam, miałam wrażenie, że to nie ja mówię. Piotr mnie posłuchał i zaproponował Magdzie 3 miesiące urlopu. Kiedy pracownicy o tym usłyszeli od razu się ucieszyli. Ktoś nawet powiedział;
- Do firmy zawitało słońce.
Kiedy minęły 3 miesiące zgłosiła się o przedłużenie urlopu. Minęły kolejne i pojawiła się pewnego dnia skwaszona. Zaczęła przeglądać dokumenty i stwierdziła, że inwestycja w import herbaty z Chin doprowadzi do upadku firmę i ona nie chce w tym uczestniczyć. Piotr słysząc te słowa podjął temat, że jeśli chce odejść to szybko to załatwi. Magda bez słowa wzruszyła ramionami, jakby na niczym jej nie zależało machnęła ręką i odeszła. Piotr mówił, że zachowywała się jak oślepiona, nic ją nie interesowało. To było zadziwiające zachowanie, bo do tej pory mogła pazurami oczy wydrapać na samo wspomnienie o podziale spółki, a teraz zażądała spłaty swoich udziałów i zdecydowała się odejść. Piotr bardzo się cieszy, bo wiele lat na to czekał.
Słysząc „oślepiona” od razu przypomniałam sobie wizję o hangarze. Kiedy teraz to analizuję widzę pełen obraz całej sytuacji. „Góra” stworzyła swój misterny plan, który właśnie się zrealizował.
-Magda poznała człowieka, który ją „oślepił”, zapatrzyła się w niego jak w telewizor.
-Starszy mężczyzna przygotował oświetlone pomieszczenie, czyli szykował całą sytuację. Światło i starszy mężczyzna zawsze kojarzy mi się z Górą.
-W hangarze otworzyły się drzwi, czyli możliwość na rozwiązanie sytuacji. Piotr wykorzystał tą sposobność i wyjechał swoim tirem, a w symbolice naszych wizji auto znaczy życie.
-Wizja pokazała, że ich drogi się rozeszły i to w pokojowy sposób.
Magda nie może mieć żadnych pretensji do Piotra, bo to była wyłącznie jej decyzja, decyzja, która nas w cudowny sposób absolutnie zaskoczyła.
To doświadczenie wiele mnie nauczyło. Nauczyło, by nie ignorować tego co widzi Piotr, bo jego wizje po prostu się sprawdzają.
10. 10. 09 r. Warszawa.
Pewna znajoma Piotra bardzo usilnie nalegała na spotkanie. Piotr z braku czasu chciał ją spławić, ale w końcu się zgodził. Dorota powiedziała mu coś bardzo istotnego. Miała sen, który powtórzył się trzykrotnie
Biegłeś przez las, drzewa w tym lesie nie były liściaste, ale iglaste, można nawet powiedzieć, że były to wysokie krzaki z ostrymi kolcami. Goniły cię dwie istoty, małe, ciemne i zakapturzone, chciały cię dogonić, ale jakby nie mogły. Kiedy się zbliżały… nagle ich ruchy się spowolniały. Biegłeś w kierunku wielkiej kuli światła, która gdzieś w oddali przez te drzewa się przebijała, biegłeś szybko głośno krzycząc; poczekajcie na mnie. !!! Tak się darłeś, że mnie obudziłeś. Miałam takie wrażenie, że nie uciekałeś przed mrocznymi istotami, ale biegłeś rozpaczliwie do tego światła, do którego udało ci się w końcu wejść.
Kiedy to usłyszałam byłam naprawdę bardzo zaskoczona. Osoba trzecia, zupełnie nie wiedząca z czym mamy do czynienia, zobaczyła to doskonale. To zdumiewające. Sen Doroty przedstawia walkę duchową Piotra… jego krzyk duszy i tęsknotę za światłem, za Górą. W tym śnie mu się udało, a w realu … ?