01. 01. 12 r. Warszawa.
Piotr zadzwonił i zaczął opowiadać swoją wizję. Byliśmy we czwórkę (cała rodzina), prowadziłam ich w stronę basenu. Była zima. Kiedy doszliśmy, niespodziewanie, zupełnie bez słowa wskoczyłam do mętnej wody basenu, choć byłam w ubraniu. Zaczęłam pływać wzdłuż basenu, a po chwili zanurkowałam głęboko i przez jakiś czas płynęłam pod powierzchnią wody. Po jakimś czasie wynurzyłam się, płynąc już na plecach głęboko odetchnęłam i patrzyłam w niebo. Piotr cały czas biegał wokół basenu wkurzony, że zrobiłam to bez jego wiedzy. A ja miałam takie uczucie, że muszę to zrobić.
Zanim skończył mówić ja już wiedziałam o co chodzi. Myślę, że będę musiała zrobić coś znowu zgodnie z planami ”Góry”. Wtedy jestem w takim stanie, że nie patrzę na nikogo i robię swoje, gdyż wiem, że tak właśnie musi być. Tak było wtedy, kiedy wysłałam Piotra na rozmowy kwalifikacyjne, do Skwarczyńskiego, do szpitala…. to wszystko musiało się zdarzyć. Po latach byłam w 100 procentach tego pewna, a wydarzenia te zmieniły nasze życie. Coś znowu będzie zależeć od mojej szybkiej decyzji.
Dodatkowo niedawno miałam sen. Jestem w pustym mieszkaniu i patrząc na ściany pomyślałam, że muszę je odmalować, by się tu wprowadzić. Hmm… szykuje się kolejna przeprowadzka?
10. 01. 12 r. Warszawa.
O 21.00 zadzwonił roztrzęsiony Piotr; Leżałem na łóżku i oglądałem telewizję, kątem oka zauważyłem jak z drzwi wysuwa się ogromna twarz. Obróciłem w jej stronę głowę i przyjrzałem się. Była wielka, prawie tak wielka jak same drzwi. Wysunęła się z powietrza, paskudny pysk z zakrzywionym jak góral nosem. Miała lekko otwarte ostre zęby, nie poruszał ustami, ale wyraźnie usłyszałem.
- Daję ci czas ustawowy, potem wszystkim zawładnę, to jest moje królestwo!!!
- Potem nie dasz rady, wszystko zniszczę.
W tym samym momencie poczułem, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu;
- Nie martw się, rób swoje powoli.
Kiedy o tym opowiadał, nie mógł się opanować. Zdziwiłam się tylko, że po tylu manifestacjach gacka jeszcze się nie przyzwyczaił. Zaczęliśmy razem to analizować.
„Czas ustawowy”… skąd takie określenie? Brat Krysi nadal walczy o to mieszkanie i właśnie czekamy na decyzję sądu. Pewnie gdyby wiedział, co tu się dzieje dawno dałby sobie z tym spokój. Gacek dał nam wyraźnie znać, że musimy opuścić to mieszkanie definitywnie, co jest dla mnie akurat zaskakujące. Gacek ściągnął Piotra do tego mieszkania, a teraz chce się go pozbyć? Dlaczego? Czyżby miał dosyć jego modlitw?
16. 01. 12 r. Warszawa.
Piotr ciągle przeżywa i analizuje to co, się stało kilka dni temu. Zadzwonił do mnie przed chwilą i powiedział co właśnie usłyszał;
W pokoju zapanowała dziwna gęsta energia, poczułem ucisk na klatkę piersiową i czyjąś obecność, spytałem;
- Duchu jesteś? – nie przyszło mi nic innego do głowy.
- Jest nas wielu… – usłyszałem odpowiedź, co mnie zaskoczyło.
- Czy jest zło?
- Ogromne.… – znowu odpowiedź.
p.s. Ogromne… w tym mieszkaniu, czy w ogóle ?
19. 01. 12 r. Warszawa.
Piotr kupił szafę do nowego mieszkania (to dobry znak dla mnie, znaczy, że kiedyś się w końcu przeprowadzi ). Rozglądając się dookoła poczuł bijący spokój tego miejsca. Po chwili usłyszał;
- Dosyć już walki, czas się oczyszczać, nie możesz być brudny, musisz być czysty, żeby wejść.
Zaczynam dostrzegać pełnię sytuacji. Wypadek z zębem był momentem przełomowym w walce z diabłem. Jeśli gackowi nie udało się Piotra załatwić, teraz jest on Nasz … powiedziała Góra… założę się na 100000 %, że właśnie tak jest. Dlatego. Piotr musi opuścić „królestwo gacka”, bo tam może być tylko brud, nic więcej. Moim zdaniem zaczynamy kolejny etap.
p. s. Dosyć już walki, czas się oczyszczać, nie możesz być brudny, musisz być czysty, żeby wejść. Znowu słowa od kogoś Nieznajomego i Niewidocznego… Piszę o Nim z dużej litery, bo to nie są słowa człowieka. Od dłuższego czasu obserwuję Piotra i zauważam, że jest coraz bardziej sensytywny, zapewne dzięki godzinnym głębokim modlitwom. Może modlitwy powodują, że możliwości człowieka znacznie się wzmacniają i otwierają, a może „ten typ tak już ma”? W każdym razie kiedy mówi, że słyszałem słowa… przestaje mnie to dziwić. Wsłuchuję się tylko co ma mi do przekazania….
02. 02. 12 r. Warszawa.
Piotr przyjechał do Warszawy późnym wieczorem. Na dzień dobry, jeszcze w drzwiach usłyszał;
- Znowu przyjechał ten gnój, idziemy – Nie był to zwyczajny głos, lecz warkot.
- Cześć dupki – odpowiedział Piotr w swoim „pięknym” stylu .
Piotr położył na stole w kuchni czapkę, a na niej rękawiczki. Wszedł do pokoju obok, kiedy się odwrócił zobaczył swoją czapkę leżącą centralnie na podłodze w pokoju. Na czapce leżały rękawiczki. Czyli w ciągu kilku sekund czapka z rękawiczkami „powędrowała” sama kilka metrów. Piotr zaczął się śmiać. Rozebrał się z płaszcza, wrócił do kuchni i chciał usiąść na krześle. Już siadał, kiedy nie mógł ręką wymacać krzesła, odwrócił się i zobaczył, że krzesło, które podsunął sobie przed chwilą pod tyłek stoi też w pokoju.
Zadzwonił do mnie i zaczął o tym opowiadać śmiejąc się z niedowierzaniem. Piotr mówi, że gacki przestały się w ogóle ukrywać. Widzi ich, są małe około 1,20, przemykają przez pokój i słyszy ich rozmowy. Oczywiście mówiąc, że ich widzi myśli, że ja ich zobaczę. Nic z tego, to dane jest tylko Piotrowi… na szczęście 🙂