10. 05. 12 r. Warszawa.
Rano zadzwonił Piotr i bardzo wzruszonym głosem zaczął opowiadać;
- Nad ranem miałem bardzo głęboką wizję;
- Starszy człowiek z długą białą brodą, ubrany na biało (biała długa szata) prowadził mnie za rękę. Szliśmy długą białą aleją do białego domu. Kiedy weszliśmy do środka, pokoje, które powinny być małe zrobiły się ogromne, z kolumnami, wszystko białe.
- Boże, jesteś taki czysty, a ja Was ubrudzę.
- Poczułem się zawstydzony całą sytuacją. Było mi tak tak wstyd, tak bardzo wstyd… czułem się tak brudny i niegodny tego, by wejść do tego pomieszczenia. Zakryłem rękoma oczy… Nie miałem siły podnieść głowy i spojrzeć w oczy staremu człowiekowi….
- Starzec bierze mnie za rękę i prowadzi do pierwszego pokoju pełnego światła znajdującego się po prawej stronie. Ciągle mam zakryte oczy. Sadza mnie na białej, prostej i eleganckiej sofie. Zostawia mnie a sam wychodzi i idzie do pokoju obok. Raptem widzę co się dzieje dalej jakby z góry. Siwy mężczyzna zwraca się z uśmiechem do młodszego, tak samo ubranego, biała i długa szata, broda, jasne włosy;
- On musi dojść do siebie.
- Czuję od Nich niesamowite dobro.
To bardzo ważny przekaz. Piotr nie jest jeszcze gotowy na spotkanie, jeszcze nie czuje się czysty. Do kogo chciał Ojciec go zaprowadzić? Jezus? Nie wiem dlaczego, ale od razu przyszły mi do głowy słowa;
„ Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja…..”
13. 05. 12 r. Szczecin.
Szukając rozwiązania naszych problemów informacji szukałam wszędzie, gdzie było to możliwe. To znaczy czytałam różne książki, czytałam różne czasopisma, a także internet oczywiście. W ten sposób kilka lat temu trafiłam na www.nautilus.org.pl., fundację znaną mi wcześniej z Radia Zet. Początkowo interesowały mnie jedynie artykuły na głównej stronie, ale kiedy stały się one niewystarczające zainteresowałam się forum dyskusyjnym. Szybko zorientowałam się, że ludzie mieli jakieś doświadczenia, ale to ciągle nie było to, czego szukałam. Do zalogowania się na forum sprowokowała mnie jedna wypowiedź; nie ma szatana. Jakby mnie szlag trafił.
Postanowiłam zadziałać. Otworzyłam swój laptop, zaczęłam naciskać klawisze chcąc wpisać pierwsze moje słowa na tym forum i dosłownie w tym momencie stało się coś przedziwnego. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam. Rozległ się wielki huk. Jakby zwalił się sufit na podłogę. Ten dźwięk przypominał mieszaninę spadającego dzwonu, rozbitego szkła, betonu, gruzu. Zamarłam, spojrzałam na salon, gdzie oprócz telewizora były tylko fotele i dywan … i zaczęłam pisać dalej.
Co ciekawe nie czułam wtedy strachu, ale dostałam jedynie potwierdzenie, że robię właściwie, bo ktoś się nieźle z Dołu właśnie wkurzył. I wtedy przypomniałam sobie coś jeszcze….
Wiele lat temu w 1994 lub `95 roku, nie pamiętam dokładnie, ktoś namówił mnie na spotkanie z pewną wizjonerką. Przyjechała z Łodzi. Nie wiem nawet jak się nazywała. Powiedziała mi tylko dwa zdania. Jedno nie nadaje się na cytowanie, a drugie było zupełnie zaskakujące.
Po czterdziestce zapiszę się do grupy ludzi i zacznę pisać i to będzie ważne. Pamiętam, że pomyślałam, iż pewnie zapiszę się do jakiejś partii, ligi kobiet, czy coś w tym rodzaju, co byłoby dla mnie dość nietypowe, ponieważ jestem samotnikiem i bycie w grupie było dla mnie tak irracjonalne jak UFO w kościele. Z racji zawodu znam setki ludzi, ale zaledwie z pięcioma mogłabym się umówić na kawę. Zadziwiające… kiedy wizjonerka o tym mówiła, nie było jeszcze internetu…
p. s. Kilka lat później oglądałam film z serii „Paranormall Witness.” Odcinek, w którym zwróciłam uwagę na pewien szczegół. Jeśli ktoś chciałby usłyszeć o jaki dźwięk chodziło, proszę oglądać od 33 min :55 sek.