Nie tego od ciebie oczekuję.

05. 09. 13 r. Warszawa.

Jestem w Warszawie. W mieszkaniu ktoś łazi po korytarzu, klepki same się uginają i niemiłosiernie skrzypią. Ja myślę, że to Piotr, a on myśli, że to ja, ale to nikt z nas. Wkurzające.



14. 09. 13 r. Warszawa.

  • Znowu widziałem wielki tron lub fotel, na którym siedział starszy mężczyzna, miał białe włosy, brodę, długą jasną szatę. Przed nim stało siedem wielkich filarów w biało pastelowym kolorze, wiedziałem, że w każdym z nich była istota, jakby wartownik, wszyscy czekali wyprostowani. Bóg wziął do ręki ostatni filar stojący z jego prawej strony, w którym byłem ja, przyglądał się mi uważnie przez chwilę, a ja wyciągałem ręce do przodu i czyniłem pokłony.


19. 09. 13 r. Warszawa.

  • Dzisiaj rano w garażu, idąc do swojego boksu światła zaczęły migać jedne po drugich, czułem się jakbym był w jakimś kiepskim horrorze.

1

  • Pół godziny później na mszy w kościele dostałem wizję;
  • Starszy mężczyzna z siwą brodą w długiej szacie lekko kroczył po ziemi, właściwie lekko się nad ziemią unosił. Ja szedłem przed nim i zamiatałem szybko ścieżkę, po której On szedł. Nie chciałem, by trafił na jakąś przeszkodę, bo szedł boso. W pewnym momencie zobaczyłem wystający z ziemi bolec, dopadłem do niego i próbowałem go wyrwać, ale tkwił bardzo głęboko, a widzę, że On się zbliża. Położyłem się więc na nim, by staruszek mógł przejść bezpiecznie. Kiedy podszedł spojrzał na mnie i powiedział;
  • Nie tego od ciebie oczekuję… i przeszedł bokiem.

  • Wtedy przypomniałem sobie, że kiedyś wykrzyczałem gackowi, że wolę być śmieciarzem na Górze, niż królem na Dole. Bóg dał mi odpowiedź.

Bóg

Piotr od dłuższego czasu zastanawia się nad celowością swoich doświadczeń, jednym słowem ciągle pyta dlaczego ja? Czego ode mnie oczekujecie? Zaczął nawet poważnie rozważać możliwość odwiedzenia na zawsze jakiegoś zakonu… Teraz myślę, że Bóg mimo wszystko nie chce od niego aż takiego poświęcenia. To nie o to chodzi.



29. 09. 13 r.  Szczecin.

Córka miała ciekawy sen, właściwie wizję;

Byłyśmy w kuchni razem; ja, córka i jej babcia. Ta zaczęła krzyczeć, że w kuchni są jakieś duchy. Ja na to, że w naszym mieszkaniu w Warszawie mamy to samo. Wtedy córka poszła do swojego pokoju, gdyż nie chciała tego dalej słuchać… (p. s w rzeczywistości także nie lubi o tym rozmawiać) i wtedy usłyszała wyraźny głos męski, który ją z tego snu w końcu nawet obudził;

  • Już nikogo złego do ciebie nie dopuścimy.

To dla mnie bardzo ważna i wspaniała wiadomość. Nigdy nie zapomnę tego, że córka przez działanie Złego była bardzo blisko samobójstwa.

Już nikogo złego do ciebie nie dopuścimy … czyli wtedy dopuścili? Czy nie dali rady jej obronić? A jeśli dopuścili to dlaczego? Dla nauki, czy wiary? Pewnie jedno i drugie.



14. 10. 13 r.  Warszawa.

  • Wróciłem do Warszawy. Byłem wykończony z powodu bólu żołądka. W nocy obudził mnie huk kuli światła, która przebiła się przez sufit i przeleciała przez pokój, a potem wbiła mi się w czoło. Od razu poczułem się lepiej. Kula miała średnicę ok. 10 cm.

Znowu kula, gdyby udało się chociaż raz ją sfotografować…. Dlaczego takie rzeczy nie dzieją się, kiedy ja jestem? 

Upadający anioł.

04. 07. 13 r. Warszawa.

Kolejne ugryzienie (ramię). Zdjęcie zrobione zaraz po.

1



10. 07. 13 r.  Warszawa.

  • Będąc w kościele na porannej mszy usłyszałem;
  • Jest gotowy.
  • Po chwili w jednej sekundzie, przynajmniej tak mi się wydawało, zobaczyłem ciekawą historię; Przed tronem Boga stało w rzędzie kilku wielkich aniołów, a za nimi kolejne rzędy. Z tego tronu biła niesamowita jasność i boskość. Nie widziałem Boga, ale wiedziałem, że tam siedzi. Jeden z aniołów, który stał po prawej stronie tuż obok tronu zaczął się od niego oddalać. Mijając kolejne rzędy zaczął się jednocześnie kurczyć, aż stał się tak małym, że sięgał jedynie stopy anioła, który stał na samym końcu w ostatnim rzędzie. Ten ostatni skrzydłem strącił tego, co się właśnie zmniejszył. W czasie spadania anioł zrozumiał, że właśnie stracił wszystko. Kiedy znalazł się na ziemi stał się człowiekiem. 

supernatural_8-23_angels-falling

Czyżby Piotr właśnie zobaczył jak upada anioł?



21. 08. 13 r. Szczecin.

Coś mnie tknęło i pojechałam do Reala przedłużyć umowę z GSM, na miejscu powiedziano mi, że to ostatni dzień na podpisanie umowy (?!), nie wiedziałam o tym.

Piotr poszedł w tym czasie na sam, a dokładnie tam, gdzie jest najszczęśliwszy na świecie, czyli między słodycze. Raptem baton snickersa sam wysunął się z półki przeleciał mu przed nosem i spadł na ziemię. Poszedł kilka kroków dalej i tym razem to samo zdarzyło się z sezamkami. Wyskoczyły z pudełka i upadły mu przed nogami. Tak jakby ktoś pokazywał co ma kupić. 



22. 08. 13 r. Warszawa.

  • Byłem na mszy i zobaczyłem przed oczami 4 wielkich białych aniołów, którzy trzymali pionowo w rękach miecz. Zrozumiałam, że jestem chroniony, bo chodzili za mną jak biała ściana.

Piotr z uporem maniaka pyta Górę co dalej z jego firmą. 

  • Rodzina będzie miała to, lecz ty będziesz miał to pozornie – usłyszał.

I bądź tu człowieku mądry ….. icon_e_smile - Kopia



23. 08. 13 r. Warszawa.

  • Dostałem wizję; Anneliese Michel była na łące, jej ciało leżało, a z tego ciała wyszedł właśnie duch Anneliese. W pewnej chwili między drzewami pojawiła się Matka Boska, przybliżyła się do niej i powiedziała;
  • Czy wytrzymasz to cierpienie ?
  • Wielu ludzi zostanie uratowanych, ale to może zostać z ciebie zdjęte.
  • Anneliese nic nie powiedziała, skinęła głową. Wyciągała tylko rękę do MB w geście ratunku lub tęsknoty. W tym momencie ciało, które leżało dalej przysunęło się w jej kierunku i naszło na jej ducha. Stali się jednością. Znowu byli razem i znowu była pełna demonów. Matka Boska świeciła i miała wielką koronę utkaną jak firanka, chyba była ze złota, unosiła się 3 m nad ziemią.

Historia Anneliese jest mi bardzo bliska, być może przez zrozumienie jej cierpienia. Zawsze czułam wobec niej wielką wdzięczność, ale skąd raptem Piotr miał to widzenie i po co? … tego jeszcze nie wiem. Po raz pierwszy też miał tak wyraźną wizję z Matką Boską. 



01. 09. 13 r. Szczecin.

Ostatnio gacki się uwzięły i znowu zaczęły gryźć. Zauważyłam tu pewną prawidłowość, im więcej Piotr „szaleje” z tym swoim mieczem, tym więcej jest ugryzień. Ledwo przyjechałam do Warszawy, a gacek ugryzł Piotra i to dwa razy jednocześnie. Do tej pory ugryzienie były różnej wielkości, odstęp między nimi był od 1 cm do 25 cm i właśnie dzisiaj jest to bardzo widoczne. Ugryzienie na przedramieniu jest całkiem mocne i ma 6 cm, drugie na drugiej ręce też nad przedramieniu, ale pod spodem ma ok. 2 cm i jest zdecydowanie słabsze. Piotrowi udało się też zobaczyć trzy postacie różnego wzrostu, jeden był całkowicie owłosiony. 

Nad łokciem prawa ręka zrobione zdjęcie po ok. 10 minutach, kiedy oglądaliśmy TV. Zdjęcie z 31.08.

2

To samo ugryzienie kilka godzin później zrobione w samochodzie.

3

Lewa ręka, drugie ugryzienie pod spodem też na ramieniu, zdjęcie zrobione po 5 minutach od ugryzienia 31.08r.

4



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Anielskie pióro.

06. 06. 13 r. Szczecin.

W czerwcowym „Nieznanym Świecie” pojawił się artykuł, który mnie zadziwił. „Iluminacja”’: Paul Brunton przeżył coś, co nazwał oświeceniem. Ja to nazywam zrozumieniem, które uderzyło we mnie z całą swoją mocą pewnego dnia i w pewnej chwili.

  1. Potem przyszło uczucie harmonii tożsamości z Bogiem, wydawało się, że wiem i rozumiem, to czego nie rozumiałem wcześniej. icon_exclaim - Kopia

  2. Z marzyciela i idealisty stałem się bardziej praktyczny i zrównoważony. icon_exclaim - Kopia

  3. Cały czas czułem, że jestem w komunii z Bogiem, modliłem się do Niego, mówiłem do Niego, a On przebywał stale ze mną, czułem w pewnej chwili, że prawdziwy „ja” jest nieśmiertelny. icon_exclaim - Kopia

  4. Jeśli pojawiał się problem, wszystko co mogłem powiedzieć” nie moja, lecz twoja wola”, sprawdzało się nieodmiennie przy zachowaniu odpowiedniej cierpliwości, np. brak odpowiednich rzeczy, w magiczny sposób stawały się w moim posiadaniu. icon_exclaim - Kopia

  5. Odpowiedź na szczere modlitwy staje się możliwa, jeśli są one głęboko odczuwalne. icon_exclaim - Kopia

  6. Istnieje perfekcyjna harmonia. Świat i wszystko w nim kontroluje niezmierzony umysł. W tym wspaniałym wzorze znajduje się miejsce na wolną wolę, ale ostatecznie i ona jest poddana kontroli wielkiego umysłu. Nie jest tak, że Najwyższa Siła i nasza osobista wola są wspólnie odpowiedzialne za to, co zdarza się każdego dnia w naszym życiu. Ostatecznie decyduje jedynie Najwyższa Wola. Cokolwiek postanowi dana osoba, jej osobista wolność wyboru mieści się w kosmicznym planie. Jest niezmierzony, że znajdzie się w nim miejsce dla każdego możliwego wyboru. W tym sensie wolna wola istnieje. icon_exclaim - Kopiaicon_exclaim - Kopiaicon_exclaim - Kopia

  7. Nawet diabeł jest częścią planu. icon_exclaim - Kopiaicon_exclaim - Kopiaicon_exclaim - Kopia

  8. Bóg jest prawdziwym zarządcą, a my aktorami w boskim dramacie. Wzór świata jest predefiniowany jak napisana sztuka. Jej autorem jest Bóg. Każdy z nas ma przypisaną określoną rolę i musi ją odegrać, nie ma wolnej woli, która mogłaby ją odrzucić, ponieważ każdy z nas jest efektem tego, co zdarzyło się do tej pory, to co ma wykonać na scenie, stanowi logiczną konsekwencję tego, kim jest. icon_question - Kopia

  9. Każdy musi przebyć swoją drogę, każde zdarzenie jest przedefiniowane, tak przez przeszłość jak i plan. icon_exclaim - Kopia

  10. Nie ma niczego złego, diabolicznego, wszystko wnosi wkład ostatecznego dobra. Nawet to, co wydaje się złe, będzie zmienione w dobro, dzięki niezliczonej ilości reakcji łańcuchowych, które dotkną wielu ludzi, nawet nam nieznanych. icon_exclaim - Kopia

  11. Istnieją niewidzialne więzy człowieka z naturą, człowieka z jego przeznaczeniem i człowieka z innym człowiekiem. icon_exclaim - Kopia

Wszystko co do tej pory przeżyliśmy można podsumować właśnie tym tekstem. Jednak w tym jednym przypadku mam nieco inne zdanie;

Każdy z nas ma przypisaną określoną rolę i musi ją odegrać, nie ma wolnej woli, która mogłaby ją odrzucić, ponieważ każdy z nas jest efektem tego, co zdarzyło się do tej pory, to co ma wykonać na scenie, stanowi logiczną konsekwencję tego, kim jest.

Wcale nie jestem tego taka pewna….


08. 06. 13 r. Warszawa.

  • Miałem kolejną wizję z samochodem.
  • Widziałem, jak srebrnym mercedesem wjechałaś w wąskie miejsce otoczone z prawej i lewej płotem, a przed nim stała murowana ściana. Zobaczyłem, że sytuacja jest patowa, bo nie możesz wydostać się z auta ani z jednej ani z drugiej strony. Byłem wściekły, bo tak wjechałaś, że trudno było go wyprowadzić. Widziałem, że w tym aucie cały czas siedział z tyłu mężczyzna z jasną brodą. Uchyliłem okno i chciałem wejść do środka, ale raptem siedzenia z normalnych zrobiły się takie, że nie mogłem wejść. Zrezygnowany odszedłem od auta, a kiedy się obejrzałem zobaczyłem, że auto wyjechało samo i stoi gotowe do dalszej jazdy. Tego faceta już w aucie nie było.

To auto to moje życie i moja sytuacje zawodowa. Faktycznie jestem w patowej sytuacji. Nie wiem, czy zrezygnować z mojej firmy, czy ją dalej na siłę utrzymywać. Cokolwiek zrobię będzie źle, chyba że sytuacja na rynku sama się poprawi. Nam pozostaje tylko czekać. Co ma znaczyć ten siedzący z tyłu mężczyzna? Czy miał coś wspólnego z tym, że samochód sam się wydostał? 


18. 06. 13 r. Warszawa.

Zadzwonił do mnie Piotr i opowiedział, co się przed chwilą wydarzyło.

Wiesz co się stało, wiesz co się stało… mówił z przejęciem. Przez pokój przeleciała z góry na dół smuga światła. Oślepiło mnie to na chwilę, nie wierzyłem własnym oczom , po pięciu minutach z sufitu spadły małe piórka, delikatny puszek. Nie zdążyłem zrobić zdjęcia, bo puszek się rozpłynął. 

Pewnie anioł tak się spieszył, że nie wyhamował … 

2be3bfa

Poszukałam trochę w sieci, czy ktoś miał podobne doświadczenie…

Otóż podczas Mszy św. na słowa: „przekażcie sobie znak pokoju”, sfrunęło z góry białe pióro. Upadło pod moimi nogami. I pierwsze skojarzenie, to pewnie anioł pokoju przelatywał właśnie nad nami…  http://www.umacieja.net/blog/?p=115  



25. 06. 13 r. Szczecin. 

Wczoraj w nocy leżąc już w łóżku bardzo chciało mi się do toalety. Mój pęcherz urósł jak balon, ale było zimno i myślałam naiwnie, że to jakoś przeczekam do rana. Ból jednak stawał się coraz bardziej nieznośny, więc wyczołgałam się z łóżka i szybko dopadłam do łazienki. Nawet nie włączyłam światła, bo chciałam to załatwić jak najszybciej. I wtedy …. usłyszałam dość głośno wyraźnie męski głos;

  • Nareszcie.

Było mi zimno, a zmroziło mnie jeszcze bardziej. Głos wydobywał się spod sufitu, zerknęłam tam w górę niepewnie, ale nikogo oczywiście nie zobaczyłam. Przyszło mi nawet do głowy, że może sąsiad zrobił dziurę i mnie podgląda, ale raczej byłoby to dość absurdalne. Słysząc nareszcie usłyszałam w tym głosie nutkę ulgi, jakby ten ktoś bardziej się męczył niż ja sama. Wygląda na to, że mój biały Przyjaciel towarzyszy mi wszędzie…



29. 06. 13 r.  Warszawa.

Wizja.

  • Widziałem miasta, domy, ulice, ludzi. Spoglądałem na to wszystko z góry. Przede mną na wielkim tronie siedział starszy mężczyzna, miał długą brodę, lekko falowane białe włosy, wyglądał jak Bóg z bajek. Wziął mnie za głowę rękoma i przytulił do swojej piersi. Czułem się jak mały chłopiec, choć byłem mężczyzną.
  • Klęknąłem przed nim i po chwili pokazałem swój miecz. Podałem Mu go trzymając w dłoniach. Wziął go od mnie i w tej chwili nad mieczem pojawiły się gwiazdki, jakby naładowały go magiczną energią i mocą. Po chwili oddał mi miecz trzymając go też na wyciągniętych dłoniach. Wziąłem go do ręki, włożyłem do pochwy, obejrzałem się do tyłu i znowu spojrzałem na miasto. Zobaczyłem czarną masę gacków, która nadchodzi. Zacząłem tym mieczem ich ciąć, ta masa zaczęła się dematerializować, znikać.
  • Mam wrażenie, że zło czai się gdzieś blisko, muszę znowu skupić się na odprawianiu różańca.

Wszystkie wizje związane ze „starcem z białą brodą”, jakie ma Piotr bardzo mnie wzruszają, zwłaszcza ostatnio. Nie da się przejść koło tego obojętnie. Próbowałam znaleźć w internecie wizerunek Boga jaki przedstawiają inni ludzie i o dziwo nie jest tego zbyt dużo. Moją uwagę zwrócił ten obrazek. Jest na nim starszy mężczyzna, miecz, gwiazdki… widocznie ktoś już wcześniej miał podobną wizję, pomyślałam, zanim sprawdziłam to w internecie.

Clip_85

W tym artykule chcę umieścić ilustracje z widzeń świątobliwej ANNY KATARZYNY EMMERICH zawartej w zapiskach Klemensa Brentano „Żywot i bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Marii wraz z tajemnicami Starego Przymierza”.

http://www.epopejamillenium.pl/millenium/wstep/ilustracje?showall=1&limitstart=

Na podstawie widzeń ANNY KATARZYNY EMMERICH nakręcono również film „Pasja” Mela Gibsona.




Dopisane 06. 05. 2016 r.

Po  sprawdzeniu  ryciny okazało się, że twórcą jest Gustave Dore. Rycina przedstawia 1 wizję Objawienia św. Jana. www.objawienia.pl/valtorta/p-ew/jan-a.html

Istnieje kilka obrazów ilustrujących tę wizję; http://www.vermande.us/tim/bs_revpic.html  

Wędrowiec.

15. 05. 13 r. Szczecin.

Dwa dni temu miałam sen. Byliśmy u mojej mamy, która mieszka na trzecim piętrze kamienicy. Dookoła panowała absolutna ciemność, przejmująca ciemność. Widziałam, jak naprzeciwko domu dwa światła reflektorów przesuwają się po oknach, jakby kogoś szukały lub obserwowały. Po chwili usłyszałam nad domem straszliwy szyderczy głośny śmiech. Wzięłam za rękę Piotra i schowaliśmy się w łazience. Kazałam mu czekać. Po chwili ciemność ustąpiła i mogliśmy spokojnie wyjść.



17. 05. 13 r. Warszawa. 

Odkąd zobaczyłam „dziurę hologramu” (nie wiem jak to fachowo nazwać confused) zaczęłam traktować słowa słyszane przez Piotra bardzo poważnie. Zdałam sobie sprawę, że te słowa niosą w sobie wiedzę, mądrość i być może prawdę, choć zweryfikowanie jej jest po prostu czasami niemożliwe.

Piotr zrelacjonował wczorajszą rozmowę, którą nawet po raz pierwszy spisał.

Leżałem już w łóżku, poczułem, że ktoś jest obok i spytałem jak głupek na głos;                     

  • No i co dalej z naszym życiem? (miałem na myśli sprawy finansowe, które się ostatnio pogmatwały).
  • To jest nieistotne – usłyszałem, jak ktoś mówił mi do ucha.
  • Czy długo będę żyć?
  • Twoje życie pęknie jak bańka, kiedy będziesz potrzebny.
  • Kim jesteś?
  • Jestem wędrowcem, oddelegowanym do ciebie.
  • Wędruję między wymiarami.
  • Czy jesteś ten z tymi włosami? – miałem na myśli twojego z falującymi włosami.
  • On był epizodem. On już poszedł swoją drogą.
  • Dlaczego ja?
  • Pan Bóg jest Światłością, tylko Chrystus jest koło Niego.
  • Drogę wyznaczył ci Chrystus i w odpowiednim momencie zbliży się do ciebie.
  • Złe rzeczy nadchodzą? – powiedziałem niepewnie.
  • Od ciebie zależy, jeśli będziesz chciał, to będą.
  • Nic co dostajesz nie jest twoje i nic nie jest twoje co posiadasz, bo w każdej chwili mogę ci to zabrać.
  • Nieważna jest opinia innych o tobie, ważne jest to co sam o sobie myślisz.


19. 05. 13 r. Warszawa.

Dwa dni po tej rozmowie pojawił się nagle na skroni znak ósemki (ok. 1,5 -2 cm), w odwróconym obrazie znak nieskończoności. 

111

Co może oznaczać? Bez internetu ani rusz…

Jest to pierwszy dzień nowego tygodnia, ale możemy także powiedzieć, że dzień ósmy. Dlatego ósemkę łączy się symbolicznie z Jezusem Chrystusem i przypisuje jej także symbol Nowego Stworzenia, nowego początku. Możemy powiedzieć, że 7 i 8 to w symbolice chrześcijańskiej cyfry szczególnie święte, pierwsza związana jest z Bogiem Ojcem, druga z Jezusem Chrystusem.

http://www.katolik.pl/liczby-boga-i-liczba-bestii,23343,416,cz.html

3„Zespoły rezydencjonalne i kościoły centralne na ziemiach polskich do połowy XII wieku” – Teresa Rodzińska – Chorąży.



  1. 06. 13 r. Warszawa.

    Zadzwoniła znajoma Piotra i opowiedziała swój kolejny sen, w którym Piotr odgrywa główną rolę.

Biegniesz przez pustynię, a za tobą małe krasnale z długimi uszami, same w sobie budziły strach, ponieważ były obrzydliwe i brązowe. Nie mogły sobie z tobą poradzić, ale ja mimo tego bardzo się ich bałam. Ty spokojnie sobie biegłeś, ale strasznie krzyczałeś. Biegłeś do kuli, która stała w oddali i wydawało się, że na ciebie czeka. Wszedłeś do tej kuli, która była pełna światła. Po chwili ona uniosła się do góry, a ty byleś w środku i było cię widać. Pomyślałam, że jesteś bezpieczny.”

Ta wizja jest bardzo podobna do tej, w której Piotr uciekał przez las. Tam też była na końcu kula światła…. a to jest dla nas zagadką, ponieważ Piotr od dziecka miał koszmary senne właśnie o kulach. Jak to określił czuł się ich niewolnikiem, miał wrażenie, że były jego więzieniem. W swoich wizjach widział kulę, która rozrastała się i z niej wychodziła kolejna i kolejna. To był przerażający sen, budzący gigantyczny strach. Co on może oznaczać? Nie mamy pojęcia.



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Prawda.

11. 05. 13 r. Warszawa.

Zdarzyło się coś, co zapamiętam do końca życia, a może i dłużej. Jak do tej pory uważam to za moje najcenniejsze i być może najważniejsze doświadczenie. Coś, co odwróciło moje rozumowanie realności tego świata o 180 stopni.

Jeszcze kiedy mieszkaliśmy prawdopodobnie w „najbardziej nawiedzonym mieszkaniu” w Warszawie Piotr widział różne zwierzęta, które przechodziły przez ścianę i pojawiały się w pokoju. Najczęściej były to przelatujące czarne ptaki, psy, nawet koń. Często do mnie wtedy mawiał, bym uchyliła głowę, bo zaraz mnie coś uderzy. Wkurzałam się, ponieważ nie rozumiałam, jak to jest możliwe, że on to widzi, a ja nie. Po przeprowadzce te widzenia były już bardzo rzadkie, ale ja nigdy nie przestałam o tym myśleć. Jak to jest?… zastanawiałam się.

Wczoraj po wielu latach sama w końcu zobaczyłam to na własne oczy.

Siedząc na kanapie oglądałam TV. Piotr był w drugim pokoju. W pewnym monecie odwracam głowę w prawo. Właściwie mówiąc dokładniej coś zmusiło mnie, bym obróciła głowę w prawo. Zobaczyłam w białej ścianie czarny kwadrat. Wyglądało to jak okno w ścianie. Zwróciłam uwagę, że to „okno” jest kwadratowe, nie kuliste, nie prostokątne, czy jakiś inny kształt, a kanty „okna” są bardzo ostre. Jeśli mogłabym określić co w tej danej chwili czułam, to nie jestem w stanie opisać tego słowami. W słowniku nie ma takiego słowa, które mogłoby to opisać. Chyba przestałam oddychać, znieruchomiałam, zapatrzyłam się na to w osłupieniu i zaskoczeniu całkowitym… To było niesamowite, nieziemskie, nieprawdopodobne, niezwykłe i wiele innych słów na n…

Jednak mimo to, nie przestałam myśleć logicznie. Pierwsze co sobie pomyślałam to

  • Czeluść.

dom

W tym oknie widziałam absolutnie czarną czeluść. Nigdy nie widziałam tak głębokiej czerni, czerń nad czerniami. Zniknęła ściana z cegieł, zniknęła materia, pojawił się inny wymiar albo drugi świat. Zdecydowanie tam dalej coś było. Gdybym nie była tak zastygła i być może miała więcej odwagi mogłabym podejść i zajrzeć do środka. I kiedy tak ciągle się w to gapiłam zobaczyłam w tej dziurze jakiś ruch. Z tej czeluści, skądś… wyłaniał się powoli ptak, wrona albo kruk, był całkowicie czarny. Machał tymi swoimi skrzydełkami i leciał prosto w moim kierunku. Wyleciał z czeluści,  co było absolutnie logicznie niewyobrażalne i niewytłumaczalne.

Kiedy doleciał do mojej głowy miał ok. 30 cm. Miał normalny dziób i czarne oczy, tyle zdążyłam jeszcze zauważyć, bo w ostatniej chwili odruchowo zasłoniłam głowę rękoma, ponieważ byłam pewna, że we mnie uderzy. Na łokciu poczułam lekkie muśnięcie skrzydła. Siedziałam jeszcze przez chwilę z zasłoniętą rękoma głową, a kiedy po chwili słyszałam tylko ciszę opuściłam ręce i niczego już nie było. 

Nie mogłam ruszyć się z wrażenia. Ciągle mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Uzmysłowiłam sobie, że ten ptak leciał normalnie jak prawdziwy ptak i zdałam sobie sprawę też z tego, że on musiał lecieć w czarnej „dziurze” już od jakiegoś czasu. To wszystko trwało tyle ile trwa przelot ptaka z odległości mniej więcej 5-7 metrów + 2-3 sekundy więcej.

Kiedy przyszedł Piotr i klapnął koło mnie na kanapie ja ciągle nie mogłam się ruszyć, nie odzywałam się przez kilka godzin. Ciągle trawiłam, to co zobaczyłam. Dopiero dzisiaj opowiedziałam o tym Piotrowi.

Ucieszył się, ponieważ nie musiał mi już więcej tłumaczyć jak to jest… i zmartwił się, bo miał nadzieję, że nowe mieszkanie będzie w miarę normalne. Piotr widział „okno” wielokrotnie…, a kilkakrotnie widział jak się tworzyło. Dzieje to się w specyficzny sposób, najpierw biała ściana robi się w kilku punktach szara, potem coraz ciemniejsza, aż zupełnie czarna w kształcie kwadratu lub prostokąta.

9oJQ0Rl

Myślę, że to doświadczenie było wyłącznie dla mnie, dla lepszego zrozumienia tego, co się dzieje. Ja, po takim wydarzeniu nie mam prawa już wątpić! Kiedy zniknęła materia przekonałoby to każdego. Zdałam sobie sprawę, że nasz świat to iluzja, która istnieje w czymś większym, jak kula w kuli. Niektórzy naukowcy nazywają to hologramem lub matrixem. Nieważne.

Ważne, że te wszystkie opowieści od zarania dziejów dotyczące walki między dobrem a złem, istnienia aniołów i diabłów, Nieba i Piekła, istnienia Boga…. to wszystko, proszę państwa……..

P R A W D A.

Ty nie masz wyboru, jesteśmy tylko My.

25. 04. 13 r.   Warszawa.

Ugryzienie w szyję.

1 2



28. 04. 13 r. Warszawa.

Wczorajsza wizja.

  • Stałem na wielkiej polanie, sam i w ciemności. W oddali zobaczyłem mnóstwo światła z pochodni, które do mnie się zbliżały. Armia gacków. Wiedziałem, że nadchodzą. Moja pierś i plecy zostały opancerzone złotą zbroją, byłem gotowy. W tej samej chwili z góry (po skosie) spadł i wsunął się do pochwy miecz. Skrzyżowałam ręce na piersi i zmrużyłem oczy, w tym samym momencie wszystkie światła z pochodni zgasły. Chciałem walczyć z nimi w tej ciemności. Wyciągnąłem miecz i wytłukłem ich prawie co do jednego, ostatni uciekł mi do dziury. Podążyłem za nim, przecisnąłem się przez dziurę i znalazłem się głęboko pod ziemią. Zobaczyłem w pewnym momencie źródło czerwonego światła, wiedziałem, że stamtąd wychodzi całe to Zło. Wbiłem w to źródło swój miecz. Źródło przygasło, ale wiedziałem, że to tylko złudzenie, chciało mnie tylko zmylić. Wbiłem miecz jeszcze mocniej, wtedy źródło przestało żyć, spopieliło się. W tej samej chwili poczułem na karku wielką ulgę milionów ludzi, którzy byli nękani przez Zło i które tkwiło za ich plecami i namawiało do różnych rzeczy. Skończyłem zadanie i wypłynąłem z tej dziury do Góry. Ten miecz sam mnie znalazł, tak jak kiedyś mi to przepowiedziano.


29. 04. 13 r. Warszawa.          

  • Nie chciało mi się iść do kościoła i wtedy usłyszałem…
  • Ty nie masz wyboru, jesteśmy tylko My.

. Jakie proste i piękne słowa. 



01. 05. 13 r. Warszawa.

Ugryzienie na brzuchu, zdjęcie zaraz po.

3

Ugryzienia zadziwiają mnie swoją powtarzalnością, zawsze są to dwa wkłucia ale o różnej rozpiętości. 



10. 05. 13 r.   Warszawa.             

Piotr czekając na mnie na peronie jak zwykle się zamyślił i zapatrzył gdzieś przed siebie.

  • W pewnej chwili, pomiędzy filarami widzę, że powietrze zaczęło drgać i jakby się lekko rozstąpiło. Pojawiła się inna przestrzeń, inny świat, łany zboża, zielona trawa, cudowny świat spokoju. Na środku tej trawy stało jedno przepiękne drzewo, liście lekko drgały. Trwało to chwile i zamazało się.

DSC_0140

Opowiedział mi o tym kiedy ledwo wyszłam z pociągu. Myślę, że Piotr poprzez swoje ciągłe modlitwy zyskuje możliwość widzenia znacznie więcej, niż kiedykolwiek wcześniej.



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Mgła niepewności.

02. 03. 13 r. Szczecin.   

Siedzieliśmy razem w pokoju. Pisałam na komputerze, a Piotr oglądał zespołowe skoki narciarskie w TVP.

  • Byłoby dobrze, gdyby zdobyli jakiś medal – mówi do mnie Piotr – i zaraz zamilknął – wiesz co usłyszałem? Ktoś powiedział do mojego ucha, że będą mieli brąz. 

Podniosłam głowę znad komputera, bo myślałam, że się wygłupia, a kiedy skoki skończyły się czwartym miejscem Polaków byłam już tego pewna.

  • No i co? Brąz! – trochę sobie zakpiłam. 

Piotr wzruszył ramionami. Godzinę później oglądamy Wiadomości i słyszę, że źle podliczono punkty i ostatecznie Polacy usadowili się na trzecim miejscu !, a Norwegowie na czwartym…. a więc mają brąz!!!  http://www.tvn24.pl/stoch-nagle-ktos-nas-szarpie-z-tylu-i-mowi-ze-ktos-zle-policzyl-wyniki,309545,s.html 

Oboje wstaliśmy ze zdumienia. Piotr zaczął się śmiać.

  • To ten twój Homiel z dzieciństwa? – spytałam.  ( http://osaczenie.pl/wp/?s=homiel )
  • A kto? – Piotr śmieje się dalej.
  • To niech poda liczby totka, kiedy tak wszystko wie – ciągle nie mogłam w to uwierzyć. 


06. 04. 13 r. Warszawa.           

Piotr opowiedział coś bardzo interesującego.

  • Leżałem na kanapie zmęczony po pracy i wkurzony, bo dookoła same problemy. I kiedy tak kombinowałem jak je rozwiązać zobaczyłem wielką białą 3 – metrową postać, z której biła dziwna elektryczna poświata. Nie wiedziałem twarzy. Spytałem o co jej chodzi. Nachyliła się nade mną, nie od razu odpowiedziała, ale po chwili usłyszałem w głowie;
  • Chmur zła już nie ma, ale musisz się przebić przez mgłę niepewności.
  • A kiedy modliłem się wieczorem różańcem, coś wykrzywiło mi ręce do tyłu w kształcie krzyża, nie mogłem tego powstrzymać. To było zbyt silne i nie dałem rady się temu przeciwstawić.

…….musisz się przebić przez mgłę niepewności. Chyba wiem o co chodzi. Piotr często cytuje słowa, które właśnie usłyszał i nigdy nie wie, czy fakt, że słyszy jest czymś normalnym. Słyszy i widzi…. Sama bym się nad tym zastanawiała gdyby nie moje własne, dużo skromniejsze, doświadczenia. Jednak gdzieś tam z tyłu głowy ta niepewność zawsze jest obecna. Spytałam też Piotra bezpośrednio jak on to rozumie;

  • Wiedzieć co znaczy dobro, a co zło, jak je rozróżnić – powiedział prosto.


15. 04. 13 r. Warszawa. 

  • Źle się czułem i rano nie miałem siły wstać do kościoła, ale usłyszałem…
  • Nie masz siły… – i szyderczy śmiech, wiedziałem od razu, że to ten sk…..n.
  • Tobie się wydaje, że nas nie ma, a ciągle jestem.
  • Dodatkowo zaczęły pękać żarówki, jedna po drugiej. Dźwignąłem się z łóżka i poszedłem.


19. 04. 13 r. Szczecin.       

Przeczytałam; „Rozmowy z Bogiem”. https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozmowy_z_Bogiem_(Walsch) Czytając pierwszy tom doznałam w pewnym sensie wielkiego odkrycia. N. Walsch napisał to, czego ja nie byłam w stanie wyrazić słowami. Dzięki niemu zrozumiałam raptem, że Bóg jest we wszystkim i wszędzie. Kiedy piję kawę, śmieję się, czytam…. On jest zawsze. Tak jakbyśmy byli razem podłączeni do wspólnej sieci.

Może pod wpływem tej książki zaczęłam się modlić rozstawiając szeroko ręce, czyli właściwie tak, jak Piotr robi to do wielu lat. Kiedyś spytałam go dlaczego akurat tak…

  • Nie wiem, ale czuję, że właśnie tak powinno być.

prayer-401401_960_720

Wyobraziłam sobie, że z moich końców palców wypływają fale energetyczne i łączą się z falami wszechświata. Poczułam to wyraźnie, jak wychodziły na przemian, raz z prawej i raz z lewej ręki. Dziękowałam Bogu za to, że Jest.

A na drugi dzień zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pomyślałam o jakieś piosence i po chwili usłyszałam ją w radio.

Otwieram lodówkę i pomyślałam nagle, że zjadłabym pasztet. Zdziwiło mnie to, ponieważ nie lubię pasztetu. Godzinę później przychodzi do mnie mama, której nie widziałam 2 tygodnie i mówi;

  • Zrobiłam ci pasztet – ….. no i zatkało mnie.

Czyżby czytała w moich myślach? Zaczęłam to na szybko analizować i doszłam do wniosku, że było odwrotnie. Przygotowywała ten pasztet przecież od kilku godzin, a więc to ja odczytałam jej myśli.

Czekając na peronie na pociąg pomyślałam ni stąd ni zowąd o mojej znajomej, której nie widziałam kilka lat. Podjechał pociąg, zajęłam swoje miejsce, zamykam oczy i nagle słyszę;

  • Czy mogę usiąść?

Otwieram oczy i widzę… Basia! Miała zajęte miejsce koło mnie mimo, że wagon bezprzedziałowy był prawie pusty. Jakie jest prawdopodobieństwo, że siada z zamówionym miejscem koło ciebie osoba, której nie widziałaś z 8 lat w pustym wagonie open-space?

Czy właśnie w ten sposób Bóg dał mi znać, że istnieje? Czy to jedynie „podłączenie do sieci”….?

p. s. Pozostałe części tej książki były już dla mnie nie do zaakceptowania i nie wiem dlaczego. Miałam wrażenie, że to już nie On przemawia.

Nie bój się.

13. 03. 06 r. Szczecin. 

Byłam znowu u Aidy. Ty razem pilnowałam, by nie przeoczyć jej wizyty w Szczecinie. Chciałam się dowiedzieć, czy coś się zmieniło od ostatniego razu. Tak zawzięcie walczymy o przetrwanie, więc może będzie wiedzieć coś więcej. Czy to źle? Mam iść do psychologa, który da mi od razu pigułki, bo nie będzie wiedział co ze mną zrobić, czy do osoby, która widzi więcej niż przeciętny człowiek i ma dar od Boga?

Aida poznała mnie i przypomniała sobie nasze ostatnie spotkanie. Niewątpliwie jest niesamowita. Patrzy na ciebie i jakby przez ciebie. Znowu przeszły mnie dreszcze. Jak zwykle nic nie mówiłam o sobie, ona nawet nie pytała, nie potrzebowała tego zupełnie.

Tym razem więcej powiedziała o córce. Kiedy była nawiedzana przez gacka, wpadła w silną depresję i próbowała popełnić samobójstwo. icon_exclaim - Kopia

W pewnej chwili powiedziała;

  • A wie pani, że córka do siebie strzelała? – i pokazała gest przyłożenia lufy do skroni.

wskazujac-jak-pistolet-gest-reka

Zamurowało mnie.

  • A wie pani, że Anioł zatrzymał kulę? – i pokazała ręką znak „stop”.

stock-photo-21547524-kobieta-ręką-gest-stop

Boże, pomyślałam … a ja jej wtedy nie uwierzyłam, nie uwierzyłam córce, wydawało mi się to zbyt irracjonalne, a teraz słyszę o tym od obcej kobiety. !!!

To był dla mnie taki wstrząs, że osunęłam się na kolana z krzesła i zaczęłam normalne beczeć. Po tych wszystkich latach codziennej walki puściły normalnie mi nerwy. Coś we mnie pękło. Powiedziałam sobie w duchu, że mu nie daruję i że wytaczam mu wojnę. Stałam się w tej wojnie twarda i nieustępliwa. Postanowiłam nie bać się mówić o diable otwarcie. Szatan to istota z „krwi i kości”, bardzo realna i rzeczywista, choć nie pochodzi z naszego świata.

Wg Aidy u Piotra zaszła wielka wielka zmiana. Gacek nie jest już w nim !, ale stoi obok i czeka. To znaczy, że nasza dotychczasowa walka przynosi jakieś efekty.

Jej kolejne słowa kompletnie mnie zaskoczyły. Piotr ma silnego anioła stróża, który mu pomaga od dziecka (Homiel?). Ale oprócz niego jest ktoś jeszcze.

  • O wyzwolenie walczy też inny Anioł, który jest w połowie upadły !? – powiedziała.

A to niespodzianka, zupełnie coś nowego. Nic na ten temat nie wiem.

Na koniec powiedziała;

  • Pani mąż stał się na pewno silniejszy.

Oooo na pewno… i ja stałam się silniejsza. To spotkanie bardzo mi dużo dało.

p. s już po wyjściu zorientowałam się, że Aida zarówno za pierwszym razem, jak i teraz nie powiedziała ani jednego słowa o naszej przyszłości.



19. 04. 06 r. Warszawa.

Piotr od czasu do czasu cytuje mi słowa, które usłyszał. Niektóre zapisuję, niektóre zaraz zapominam, a niektóre zwracają moją szczególną uwagę ze względu na niezwykłość przekazu.

  • Nie bój się.
  • Kiedy przyjdzie pora, by z nim walczyć będę stał koło ciebie.
  • Musisz to zrobić, a będziesz koło Mnie już na zawsze.

…. będziesz koło mnie już na zawsze? To powiedział … Homiel, czy już ktoś inny ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Jesteś w niebezpieczeństwie.

Nie pamiętam dokładnie kiedy , ale pamiętam dokładnie jak to się zaczęło.

Któregoś dnia siedzieliśmy razem na kanapie i rozmawialiśmy o sprawach całkiem przyziemnych, kiedy nagle w zamkniętym pokoju poczuliśmy dziwny zapach, właściwie smród zgniłego jajka, jakby siarki. To było trudne do określenia, zgniłe jaja, zgniłe ryby, zapach typowy dla ścieków … wszystko naraz. Zapach wychodził z jednego miejsca. Próbując to zlokalizować „zbliżyłam się” do tego zapachu. Miałam wrażenie, że tak jak widzi się czasami słup światła, tak był to „słup smrodu”. Kierując się o metr w prawo czy w lewo, nie było już tego czuć. Ten zapach przesuwał się z jednego kąta w drugi i to było zastanawiające. Nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie czułam, a trwało to z kilkanaście minut.

Usiadłam z powrotem na kanapie, a wtedy poczułam na moich odsłoniętych nogach powiew bardzo zimnego powietrza, jakby muśnięcie delikatnego jedwabnego szala. To było bardzo wyraźne uczucie czegoś płynącego lekko w powietrzu. Ten „szal” przewijał się między nami jakiś czas i patrzyliśmy na to ze zdumieniem. Coś w pokoju się działo i rozmawialiśmy o tym przez chwilę, ale wzruszyliśmy tylko bezradnie ramionami.

Tej samej nocy chyba, albo kilka dni później (nie pamiętam dokładnie), o 3.00 godzinie Piotr obudził się z krzykiem. Powiedział, że gwałtownie coś weszło w jego nogę. Wydawało mi się to niedorzeczne, ale pod lewym kolanem faktycznie można było zobaczyć ogromny siniak wielkości dużej męskiej dłoni. Patrzyłam na to i próbowałam myśleć logicznie. Trudno w takim miejscu się uderzyć i to leżąc w łóżku, a jednak nie wydawało mi się to wtedy dziwne. Po prostu wzruszyłam bezradnie ramionami… znowu.

(p. s. parę lat później przeczytałam w którejś z gazet, że ciało człowieka ma kilka słabych punktów, tzw. antyczakramów, m. in. pod kolanem, przez które w człowieka może wejść negatywna siła, w artykule napisano po prostu demon).

Teraz, z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że to wydarzenie było momentem przełomowym w naszym życiu. To zmieniło wszystko.

Bardzo szybko zaczęły się dziać dziwne i zastanawiające rzeczy. Po pierwsze pobudki o 3.00 w nocy. Prawie codziennie. Wyglądało to w ten sposób, że Piotr otwierał gwałtownie oczy i siadał na łóżku. Działo się to bez jakiegoś szczególnego powodu, nie było hałasu, niczego, co mogłoby obudzić człowieka ze snu. Dodatkowo doszły do tego koszmary senne. Dziwne stwory, sny o zagrożeniu, sny powodujące strach.

Piotr szybko się zmienił. Zawsze należał do ludzi nietuzinkowych i niezależnych, jego charakterystyczną cechą jest to, że nie uznawał i nadal nie uznaje zwierzchnictwa, przez to miał wiele w życiu problemów. Ta jego niepokora doprowadziła nawet do tego, że trafił kiedyś do kompani karnej w wojsku. Nie miał przyjaciół, ale raczej samych wrogów, zwłaszcza wśród mężczyzn. Piotr to samiec alfa, nieokiełznany i nieznoszący sprzeciwu. Te cechy wzmocniły się jeszcze bardziej. Po jakimś czasie zauważyłam, że dodatkowo stał się bezwzględny, zimny, inteligentnie złośliwy, jego sarkastyczne uwagi uderzały w najczulszy punkt. Stał się cyniczny i to było okropne. Jego punktowe, stalowe oczy nie patrzyły na człowieka wprost, ale przenikały na wylot. Wszyscy z jego otoczenia, czy to z firmy, czy to z rodziny zaczęli się go dosłownie bać. Roztaczał dziwną, demoniczną wokół siebie atmosferę. Każdy kontrahent, z którym się spotykał, spuszczał ze strachu oczy. To narastało stopniowo, mniej więcej w ciągu 5-6 miesięcy od nocnego zdarzenia z siniakiem pod kolanem.

Im bardziej był „nie sobą”, tym lepiej szły interesy, do tego stopnia, że właściciel firmy postanowił awansować Piotra na dyrektora oddziału w Warszawie i zaproponował mu tam przeprowadzkę. !!! Wszystko zmieniło się w ciągu tygodnia. Piotr nawet nie pytał mnie o zdanie, tylko zdecydował natychmiast. Wtedy przypomniałam sobie moje dziwne zachowanie sprzed kilku lat i słowa dot. pracy w Warszawie, które okazały się prorocze. !? Zastanawiałam się wtedy jak to było możliwe? Czyżby to przeznaczenie?

Firma nie wynajęła mieszkania, ale jedynie pokój w dużym w mieszkaniu. Właścicielka poruszała się na wózku inwalidzkim, a podnajmując pokoje dorabiała sobie do renty. Piotrowi to nie przeszkadzało, od rana do wieczora zajmował się biznesem i wkrótce objął stanowisko dyrektora oddziału. Bardzo szybko osiągnął konkretne, wymierne efekty. Kontrahenci decydowali się na jego warunki właściwie nie negocjując, spuszczali jedynie wzrok, bojąc się patrzyć w jego oczy. Na kilkadziesiąt przetargów wygrywał je wszystkie, a przecież normalnie nie jest to możliwe. Nic nie stanowiło dla niego bariery, ani ludzie, ani problemy, czego się dotknął… były z tego pieniądze. Po latach posuchy  pod względem finansowym był to bardzo dobry okres dla naszej rodziny.

Pewnego dnia jedna z pracownic, rozmawiając z Piotrem w pewnej chwili zrobiła się czerwona i zaczęła ciężko oddychać. W końcu klęknęła przed nim i krzyknęła;

  • Witaj mistrzu, nareszcie jesteś! – …i zemdlała.  !!!!!!!!???????? 

W firmie zapanowała kompletna konsternacja, zdziwienie i pytanie co się właściwie dzieje? Przyjechali lekarze, kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego. Sytuacja szokująca.

Po tym wydarzeniu zrozumiałam, że dzieje się coś niedobrego. Zaczęłam łączyć wszystkie dotychczasowe wydarzenia i czułam podskórnie, że to wszystko nie było normalne. Tak jakby zło czaiło się tuż za rogiem…

Ponieważ Piotr pracował w stolicy widywaliśmy się co weekend, a w ciągu tygodnia rozmawialiśmy przez telefon. Niedługo po tym wydarzeniu zadzwonił do mnie i powiedział;

Miałem sen, chyba to wizja raczej, nie umiem tego inaczej określić jak właśnie wizja. Idę po schodach, drogę zagradza mi facet w wysokim kapeluszu, ma z 1,20, ma mnóstwo ostrych spiczastych zębów. Niewiele myśląc pięścią walę go w pysk, czuję jak moja ręka haczy o ostre zęby, chcę mu złamać kark, ale wizja się nagle kończy. Było to takie realne i rzeczywiste. Kiedy się obudziłem ciągle czułem w pokoju dziwną, złą energię. I wtedy usłyszałem męski głos kogoś, kto szepnął mi do ucha.

  • Jesteś w niebezpieczeństwie.

Znowu ten głos…

Jasnowidz ze Szczecinka.

By nie mieszkać z teściami wynajmujemy mieszkanie. Piotr zakłada ze wspólnikiem małą produkcyjną firmę. Wydawało się nam, że interes będzie wielce intratny, ale znowu od początku nie było tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Kupione maszyny ciągle się psuły, dodatkowo sukcesywnie spadał popyt mimo, że Piotr coraz częściej wyjeżdżał w głąb Polski szukając nabywców. Zostawałam sama w wynajętym mieszkaniu na kilka dni i zajmowałam się dziećmi. Sytuacja wyglądała coraz gorzej, beznadziejnie.

W rozmowie ze znajomą usłyszałam o szkole w Szczecinie, w której można było studiować wieczorowo. Pomyślałam, że siedząc z dzieciakami w domu mogę też jednocześnie nie marnować czasu i się uczyć, poprosiłam moją mamę o pomoc w płaceniu za czesne. Później przeczytałam informację, że najlepszy student jest zwolniony z opłat za czesne, postarałam się więc i po roku moja mam miała moje czesne już z głowy.

Nie jestem osobą, która łatwo zawiera znajomości, a tym bardziej przyjaźnie, właściwie to nie mam przyjaciół, ponieważ słowo przyjaciel znaczy dla mnie bardzo wiele. Jednak z jedną osobą zbliżyłyśmy się szczególnie. Pewnego dnia podała mi namiary do ponoć świetnego wróżbiarza i jasnowidza mieszkającego w Szczecinku. Nie prosiłam jej o to, sama wcisnęła mi jego adres do ręki. Pomyślałam wtedy … dlaczego nie ??? Chciałam go odwiedzić, bo czułam, że może nam pomóc. Czasami człowiek potrzebuje oceny sytuacji kogoś zupełnie z zewnątrz.

Jechałam do niego podekscytowana w przeciwieństwie do Piotra, który wydawał się sceptyczny i nieufny. Jego ścisły umysł nie tolerował tego typu fanaberii. Jasnowidzem okazał się starszy, schorowany mężczyzna. Jego mieszkanie było naprawdę nędzne i pełne religijnych obrazków. Jego bieda zdziwiła mnie, ponieważ myślałam, że osoby obdarzone takim darem pomagają przede wszystkim sobie. No cóż…. wtedy naprawdę wiedziałam niewiele.

Mężczyzna zaprosił nas do małego pokoju, gdzie na jego prywatnym biurku leżała sterta listów. Jak przyznał później, to były listy z całego świata od różnych ludzi z prośbą o pomoc. Znowu się zdziwiłam, bo nie miałam pojęcia, że był tak znany. W skupieniu wziął do ręki talię zwykłych kart i rozłożył je w sobie znanym układzie. Po chwili zaczął mówić spokojnie i konkretnie. Nigdy później nie spotkałam nikogo, kto rzucałby tak faktami jak on…. jakby czytał gotowe CV !!! To było niezwykle. „Jak on to robi?”…pomyślałam.

Kiedy zaczął rzucać informacjami było ich tak dużo, że nie mogłam wszystkiego zapamiętać. Na koniec seansu wróżbita przytulił mnie do siebie bez słów. Zdziwiło to nas.

Po chwili jasnowidz zaczął rozkładać karty bezpośrednio Piotrowi, był przy tym bardzo radosny i dowcipny nawet. Właściwie mówił to samo co mnie, co wcale nie dziwi, jeśli jako małżeństwo jedziemy na jednym wózku, ale dorzucił tym razem poważnym tonem jeszcze zagadkowe słowa;

  • Będzie miał Pan kłopoty ze zdrowiem zaraz po czterdzieste. Tylko od pana zależy, czy będzie chciał Pan żyć, czy nie.

Zdenerwowaliśmy się. Mężczyzna nadal w milczeniu rozkładał karty. Nagle jednak wyprostował się i zesztywniał, złożył szybko karty i wstał. Nie patrząc nam w oczy powiedział, byśmy wyszli. Nie chciał się z nami nawet pożegnać !!! Byliśmy w szoku, jego zmiana była w zachowaniu była diametralna!!! Wracaliśmy do Szczecina w milczeniu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zobaczył coś, czego nie chciał nam powiedzieć. Ale co? 

Przez długi czas wspominaliśmy to wydarzenie, ale życie zrobiło swoje, przyziemne problemy zdominowały nasze myśli. Nie mieliśmy pieniędzy, czasami zastanawiałam się czy kupić podpaski czy chleb. Nie wchodząc w dalsze szczegóły naszej egzystencji sytuacja w pewnym momencie była przygnębiająca.

I wtedy dochodzi do kolejnego spotkania z „nieznanym”. Pewnego dnia, w pewnej chwili doznaję znowu dziwnego uczucia. Prostuję się i nagle mówię szybko „jak robot”;

  • Nie martw się , zobaczysz, jeszcze będziesz pracować w Warszawie, będziesz chodził w garniturach !

Konsternacja…. to było tak niedorzeczne, że Piotr zaczął śmiać się na cały głos. Ale moja pewność tego, co powiedziałam była absolutna. Miałam wrażenie, że ktoś przemawia za mnie. Intuicja? Olśnienie ? Co to w ogóle było?