Mgła niepewności.

02. 03. 13 r. Szczecin.   

Siedzieliśmy razem w pokoju. Pisałam na komputerze, a Piotr oglądał zespołowe skoki narciarskie w TVP.

  • Byłoby dobrze, gdyby zdobyli jakiś medal – mówi do mnie Piotr – i zaraz zamilknął – wiesz co usłyszałem? Ktoś powiedział do mojego ucha, że będą mieli brąz. 

Podniosłam głowę znad komputera, bo myślałam, że się wygłupia, a kiedy skoki skończyły się czwartym miejscem Polaków byłam już tego pewna.

  • No i co? Brąz! – trochę sobie zakpiłam. 

Piotr wzruszył ramionami. Godzinę później oglądamy Wiadomości i słyszę, że źle podliczono punkty i ostatecznie Polacy usadowili się na trzecim miejscu !, a Norwegowie na czwartym…. a więc mają brąz!!!  http://www.tvn24.pl/stoch-nagle-ktos-nas-szarpie-z-tylu-i-mowi-ze-ktos-zle-policzyl-wyniki,309545,s.html 

Oboje wstaliśmy ze zdumienia. Piotr zaczął się śmiać.

  • To ten twój Homiel z dzieciństwa? – spytałam.  ( http://osaczenie.pl/wp/?s=homiel )
  • A kto? – Piotr śmieje się dalej.
  • To niech poda liczby totka, kiedy tak wszystko wie – ciągle nie mogłam w to uwierzyć. 


06. 04. 13 r. Warszawa.           

Piotr opowiedział coś bardzo interesującego.

  • Leżałem na kanapie zmęczony po pracy i wkurzony, bo dookoła same problemy. I kiedy tak kombinowałem jak je rozwiązać zobaczyłem wielką białą 3 – metrową postać, z której biła dziwna elektryczna poświata. Nie wiedziałem twarzy. Spytałem o co jej chodzi. Nachyliła się nade mną, nie od razu odpowiedziała, ale po chwili usłyszałem w głowie;
  • Chmur zła już nie ma, ale musisz się przebić przez mgłę niepewności.
  • A kiedy modliłem się wieczorem różańcem, coś wykrzywiło mi ręce do tyłu w kształcie krzyża, nie mogłem tego powstrzymać. To było zbyt silne i nie dałem rady się temu przeciwstawić.

…….musisz się przebić przez mgłę niepewności. Chyba wiem o co chodzi. Piotr często cytuje słowa, które właśnie usłyszał i nigdy nie wie, czy fakt, że słyszy jest czymś normalnym. Słyszy i widzi…. Sama bym się nad tym zastanawiała gdyby nie moje własne, dużo skromniejsze, doświadczenia. Jednak gdzieś tam z tyłu głowy ta niepewność zawsze jest obecna. Spytałam też Piotra bezpośrednio jak on to rozumie;

  • Wiedzieć co znaczy dobro, a co zło, jak je rozróżnić – powiedział prosto.


15. 04. 13 r. Warszawa. 

  • Źle się czułem i rano nie miałem siły wstać do kościoła, ale usłyszałem…
  • Nie masz siły… – i szyderczy śmiech, wiedziałem od razu, że to ten sk…..n.
  • Tobie się wydaje, że nas nie ma, a ciągle jestem.
  • Dodatkowo zaczęły pękać żarówki, jedna po drugiej. Dźwignąłem się z łóżka i poszedłem.


19. 04. 13 r. Szczecin.       

Przeczytałam; „Rozmowy z Bogiem”. https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozmowy_z_Bogiem_(Walsch) Czytając pierwszy tom doznałam w pewnym sensie wielkiego odkrycia. N. Walsch napisał to, czego ja nie byłam w stanie wyrazić słowami. Dzięki niemu zrozumiałam raptem, że Bóg jest we wszystkim i wszędzie. Kiedy piję kawę, śmieję się, czytam…. On jest zawsze. Tak jakbyśmy byli razem podłączeni do wspólnej sieci.

Może pod wpływem tej książki zaczęłam się modlić rozstawiając szeroko ręce, czyli właściwie tak, jak Piotr robi to do wielu lat. Kiedyś spytałam go dlaczego akurat tak…

  • Nie wiem, ale czuję, że właśnie tak powinno być.

prayer-401401_960_720

Wyobraziłam sobie, że z moich końców palców wypływają fale energetyczne i łączą się z falami wszechświata. Poczułam to wyraźnie, jak wychodziły na przemian, raz z prawej i raz z lewej ręki. Dziękowałam Bogu za to, że Jest.

A na drugi dzień zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pomyślałam o jakieś piosence i po chwili usłyszałam ją w radio.

Otwieram lodówkę i pomyślałam nagle, że zjadłabym pasztet. Zdziwiło mnie to, ponieważ nie lubię pasztetu. Godzinę później przychodzi do mnie mama, której nie widziałam 2 tygodnie i mówi;

  • Zrobiłam ci pasztet – ….. no i zatkało mnie.

Czyżby czytała w moich myślach? Zaczęłam to na szybko analizować i doszłam do wniosku, że było odwrotnie. Przygotowywała ten pasztet przecież od kilku godzin, a więc to ja odczytałam jej myśli.

Czekając na peronie na pociąg pomyślałam ni stąd ni zowąd o mojej znajomej, której nie widziałam kilka lat. Podjechał pociąg, zajęłam swoje miejsce, zamykam oczy i nagle słyszę;

  • Czy mogę usiąść?

Otwieram oczy i widzę… Basia! Miała zajęte miejsce koło mnie mimo, że wagon bezprzedziałowy był prawie pusty. Jakie jest prawdopodobieństwo, że siada z zamówionym miejscem koło ciebie osoba, której nie widziałaś z 8 lat w pustym wagonie open-space?

Czy właśnie w ten sposób Bóg dał mi znać, że istnieje? Czy to jedynie „podłączenie do sieci”….?

p. s. Pozostałe części tej książki były już dla mnie nie do zaakceptowania i nie wiem dlaczego. Miałam wrażenie, że to już nie On przemawia.