Zagrożenie życia.

  1. 01. 09 r. Szczecin.

Na święta mieliśmy jak zwykle zjazd rodzinny. Lubię to, bo rodzina nieliczna (11 osób) a i atmosfera mimo wielu różnic w poglądach i światopoglądach wesoła. Nikt nie zauważył, ale w pewnej chwili Piotr wyszedł z z pokoju i szybko pobiegł do łazienki. Czując, że dzieje się coś niedobrego pobiegłam za nim.

Okazało się, że zaczął się dusić, bo coś wpadło mu do tchawicy. Nie był nawet w stanie mi tego wytłumaczyć tylko zorientowałam się po tym jak się zachowywał. Nie spanikowałam, ale mocnym ciosem uderzyłam go w plecy, zrobiłam to zupełnie odruchowo. Wypadł mu z gardła kawałek kurczaka. Piotr leżał na podłodze przez jakąś chwilę, gdyż nie mógł się ruszyć i łapał łapczywie powietrze. Patrząc na niego wiedziałam już, że gdybym nie pobiegła za nim to by się udusił. Wróciliśmy do gości po kilkunastu minutach. Nikt nawet się nie zorientował, że nas nie było. Słowa AIDY wróciły do mnie jak bumerang; gacki będą chciały Piotra zabić.

Wczoraj bardzo się pokłóciłam z Piotrem. Do tego stopnia, że trzasnęłam drzwiami i na Nowy Rok przeniosłam się do mamy. Miałam go po prostu dosyć i chciałam być sama. U mamy poszłam wziąć prysznic. Bardzo to lubię, kiedy czuję ciepłą wodę spływającą mi po głowie potrafię tak „leżakować” nawet godzinę. Siedziałam w łazience już jakiś czas, ale raptem zaczęła lecieć bardzo zimna woda, zupełnie bez powodu. Sprawdziłam gaz, palił się normalnie, zaczęłam kręcić kurkami, ale zimna woda leciała nadal. Nic się nie dało zrobić. Ok, trudno pomyślałam, byłam bardzo rozczarowana.

Wychodząc spod prysznica zauważyłam, że moja prawa ręka wygięła się nienaturalnie do tyłu i nie mam nad nią żadnej kontroli. Zdziwiło mnie to. Drugie co zauważyłam, to że moja głowa zaczęła się kurczyć, tak jakby ktoś wziął ją w dłonie i zaczął ściskać. „Dziwne” pomyślałam. Lewą sprawną ręką wzięłam ręcznik i otworzyłam drzwi. Poczułam powiew świeżego powietrza. Zrobiłam parę kroków i padłam na podłogę nieprzytomna. Pierwszy raz w życiu autentycznie zemdlałam. 

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam nad sobą totalnie przerażoną mamę. Czułam się fizycznie okropnie. Pół godziny później zaczęło mną trząść, a kilka godzin później zaczęłam strasznie wymiotować. Trwało to kilka godzin. Okazało się, że zatrułam się tlenkiem węgla. Rodzice chcieli zawołać pogotowie, ale ich powstrzymałam. Zadzwonili po Piotra i przyjechał przerażony.

Gdybym nie wyszła w porę, nie żyłabym już. Gdyby nie zaczęła lecieć zimna woda… nie żyłabym już. Gdyby ktoś nie zakręcił kurka z gorącą wodą … nie żyłabym już.

  • Gdyby twój Grubas nie zafundował tobie zimnego prysznica nie dałabyś rady – powiedział Piotr.
  • O przepraszam, nie żaden Grubas, należy Mu się chyba jakiś szacunek po tym wszystkim, prawda?

Ja i Piotr otrzymaliśmy ostrzeżenie. Jednak w przeciwieństwie do Piotra AIDA nic nie mówiła o zagrożeniu akurat mojego życia. Z tego wynika, że nigdy nie można być niczego pewnym. AIDA nie musi wcale widzieć wszystkiego. Nikt nie musi.

To doświadczenie nauczyło mnie czegoś jeszcze. Nie rozstawać się w kłótni.

Zaskakujący październik.

25. 09. 08 r.  Warszawa. 

Na mszy Piotr dostał informację (przekaz), że ma czas do października !? Co może się zdarzyć? Zamiast strachu ogarnęło mnie dziwne uczucie i dziwny spokój.



20. 10. 08 r.  Warszawa.

A jednak październik. Stało się. Umarła właścicielka mieszkania,  u której Piotr wynajmował  pokój. Zahaczyła nogą o jakiś pręt, a ponieważ tego nie czuła, bo miała nogi sparaliżowane nie zauważyła, że zaczęła krwawić. Kiedy się zorientowała ostatkiem sił zadzwoniła na pogotowie, ale nie miała już sił, by otworzyć im drzwi. Pogotowie zadzwoniło po policję i ta wyważyła drzwi. Zawieźli ją do szpitala, tam wdało się zakażenie i nie było już szans na jej odratowanie. Jednym słowem tak miało się stać. Wszystko rozegrało się bardzo szybko, zupełnie niespodziewanie. Ciekawe…. kilka tygodni temu mówiła, że niedługo umrze. Przeczucie? 

Piotr jest przygnębiony, bo nie spodziewał się akurat takiego wydarzenia. Mieszkał z nią 13 lat i przez te wszystkie lata stała się kimś z rodziny. Mimo, że była na wózku inwalidzkim opiekowała się Piotrem, sprzątała, gotowała, pilnowała jego spraw i na pewno wiedziała co się dzieje w nocami. Kiedyś powiedziała;

  • Piotr, kiedy ty się stąd wyniesiesz, powieszę na ścianie budynku tablicę pamiątkową.


10. 11. 08 r.  Warszawa.

Po śmierci Krysi Piotr w mieszkaniu został sam. Ponieważ lokal należał do gminy obawiał się, że będzie musiał go szybko opuścić. Okazało się jednak, że brat zmarłej jest uprawniony do dysponowania tym mieszkaniem i było mu na rękę, by Piotr w nim został i nadal płacił za rachunki. Sytuacja pasowała każdej ze stron, chociaż naprawdę nie wiem, czy nie lepiej byłoby wyprowadzić się stamtąd i porzucić na dobre te „okno do innego wszechświata”. Samo mieszkanie zaczyna wyglądać niemal jak kościół.  Pełno w nim świętych obrazków, nawet ksiądz przychodzący po kolędzie musiał się nieźle zdziwić. Co ciekawe te obrazki znajdujemy w różnych miejscach, leżą na ziemi, na samochodzie itd. Nie mamy serca tego wyrzucić do kosza i zbieramy je od kilku lat.

2222



05. 12. 08 r.  Warszawa.

Piotr opisał mi wizję, którą miał w 3 częściach w odstępie kilku tygodni.

Trzy miesiące temu miałem sen. W czarnym kosmosie płyną kamienie, na jednym z nich jestem ja, moja wspólniczka i gacek. Oni oboje stoją przede mną, a ja bronię się przed nimi rozkładając ręce i rzucając w nich kule energii. Odpycham ich tą energią i to mi pomogło się od nich uwolnić. Celowo przesuwam się do tyłu tego kamienia i spadam w przepaść.

Spadając wiem, że właśnie straciłem grunt pod nogami i mogę zginąć, ale w pewnym momencie ktoś podaje mi kolejny wielki kamień, który płynie w powietrzu. Chwytam go rękoma i mogę w ten sposób wisieć bezpiecznie w powietrzu. Te kamienie przesuwają się nadal.

Powiedziałem wspólniczce kilka dni później w firmie;

  • Wiesz, że już nie jesteśmy na jednym kamieniu ?

  • Co… podali ci rękę… co ?

Znowu to samo, skąd ona mogła to wiedzieć ?

Miesiąc później ten sen miał dalszy ciąg. Wisiałem dalej w powietrzu, ale podpłynął pod moje nogi kolejny kamień, na którym znajdowała się ławeczka. Stanąłem na kamieniu pewnie, ale nie chciałem usiąść na ławeczce. Płynęliśmy przez jakiś czas aż dobiliśmy do kolejnego kamienia, który okazał się stałym lądem.

Wczoraj miałem trzecią część tego snu. Jestem na stałym lądzie, wchodzę do białej, świetlistej sali, przechodzę przez nią spokojnie i na końcu znajduję wąski pas mgły, tracę widoczność. W tej mgle poruszałem się po omacku. Spojrzałem w dół i zobaczyłem podłogę ze szkła, przez którą mogłem zobaczyć pod nogami cały wszechświat. Z tej mgły wyłania się powoli gigantyczna głowa z alabastru, głowa w hełmie, ta głowa była oparta o coś, miała zamknięte oczy, jakby spała. Zrozumiałem, że to moja dusza, że to ja. Dopóki żyję tutaj na ziemi, „on” tam będzie spał.

11111



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Bóg Rolnik ?

20. 04. 08 r. Warszawa.  

Wczoraj role się odwróciły. To Piotr wezwał gacka do siebie, co stanowiło być może głupotę stulecia !!!  Nie trzeba było długo na niego czekać. Pojawił się jako starzec i udawał, że nie ma siły. Udawał, że kuleje i jest bezbronny, chce w ten sposób chyba wzbudzić litość, albo zmylić naszą czujność. Stawiam raczej na to drugie.

  • Wezwałem cię, bo chcę ci powiedzieć, że nigdy nie stanę po twojej stronie.

Starzec po tych słowach skurczył się i rozpłynął. Nie wierzę, że odszedł na zawsze.



28. 04. 08 r. Warszawa.

Oczywiście nie odszedł, ale Piotr przynajmniej przez kilka dni mógł spać spokojnie. Za to zaczęły się nękania w ciągu dnia. Właściwie nie wiem co jest gorsze, czy nocne ataki, czy te za dnia. Staram się go podtrzymywać na duchu i rozmawiamy co pół godziny przez telefon.

Piotr powiedział, że gacek próbuje go skłonić do samookaleczenia i nienawiści do ludzi. Pracownicy w firmie chowają się po kątach i starają mu się nie rzucać w oczy. Piotr nie jest w stanie skupić się na pracy, choć od 4 miesięcy obroty w firmie sukcesywnie spadają. Dodatkowo jego wspólniczka jest w dziwnym letargu i depresji. W ogóle ze sobą nie rozmawiają i napięcie sięga zenitu. Piotr czuje się obecnie osaczony, czasami łapie się za głowę myśląc, że wariuje.

Miałam sen. Leciałam samolotem, który o mało co zderzył się z innym samolotem w powietrzu. Udało mi się jednak wylądować bezpiecznie. Nie lubię snów z samolotami, gdyż zawsze miałam jakieś potem problemy w życiu. Z kolei Piotr miał wizję, że gacek chce mnie zaatakować. Jednym słowem muszę uważać.



20. 09. 08 r.   Warszawa.

Wizja.

  • Jedziemy samochodem polną drogą, prowadzi kierowca z czarnymi wąsami ubrany na niebiesko, auto zatrzymuje się, bo drogę zatarasował inny samochód, czerwony. Spojrzałem w bok i zauważyłem na polu 2 mężczyzn, jeden starszy, siwy, miał brodę, białą koszulę do kostek i był na bosaka. Drugi znacznie młodszy ubrany podobnie. Pracowali na polu, coś tam kopali i itd. Nie zauważyli, że czerwone auto wyjechało i zagrodziło nam drogę, byli tak zapracowani, że nie zwracali na nas uwagi. Wyszedłem z auta wkurzony i powiedziałem do starszego mężczyzny machając ręką;
  • Zabieraj mi to auto w cholerę, widzisz, że chcę dalej jechać !

  • Wtedy ten mężczyzna spojrzał na mnie takim wzrokiem, że od razu zrobiłem się mały i w sekundę wiedziałem do kogo ja to mówiłem. Cofnąłem się do swojego samochodu i siedziałem cicho, schyliłem głowę, miałem czekać.

aaa



22. 09. 08 r.  Warszawa.

Zadzwonił do mnie Piotr.

  • Obudziłem się rano i poczułem pieczenie w ustach, sprawdziłem w lustrze i zobaczyłem wypalony znak po wewnętrznej stronie wargi, nie mam pojęcia skąd się tam wziął. Ale to nie wszystko, monitor się włączył sam i kiedy chciałem go wyłączyć zobaczyłem na monitorze kaszkę i parę czerwonych oczu pośrodku… fajnie co?

aaaaaaaa

Wcale nie fajnie.


Anneliese Michel.

31. 03. 08 r. Warszawa.

Kilka dni temu w TVP emitowano film dokumentalny dot. egzorcyzmów „Emilii Rose”, a właściwie Anneliese Michel. Zrobił na mnie wielkie wrażenie, może większe niż sam film „Egzorcyzmy Emilii Rose”, który obejrzałam z Piotrem w kinie.

Film dokumentalny został nakręcony przez przez polskich księży. Udostępniono w nim archiwalne nagrania z przeprowadzonych egzorcyzmów, można było wyraźnie usłyszeć głosy demonów, ich wrzaski i rozmowy. Według watykańskiego egzorcysty, kiedy ludziom ujawniają się demony, wtedy zło właściwie przegrywa. Ich wielką wygraną i władzą nad ludźmi jest fakt, że nikt ich nie widzi i dzięki temu nikt nie wierzy, że istnieją. Kiedy stają się widzialni, wyczuwalni, człowiek zmienia swoją świadomość. Zaczyna wierzyć, a kiedy wierzy w istnienie diabła, zaczyna wierzyć w Boga….

Ten film każdy powinien obejrzeć. Jestem pewna, że tylko nieliczni byliby w stanie go zrozumieć. Współczuje tym wszystkim, którzy stracili wiarę i tym, którzy są zbyt „trzeźwi”, by otworzyć swój umysł i swoje serce. Współczuję Annelisse, rozumiem jej ból i absolutnie podziwiam.

W amerykańskim filmie „Egzorcyzmy Emilii Rose” dowiedzieliśmy czegoś ważnego. Wiemy już dlaczego demony przychodzą o 3.00 w nocy. Jest to w opozycji do 15.00 w południe, czyli godziny śmierci Chrystusa. A więc nasze nocne pobudki o 3.00 to wcale nie przypadek.

Od chwili, kiedy Piotr dowiedział się, że Jezus umarł o 15.00, zaczął się o tej godzinie modlić, nieważnie gdzie był, czy w pracy, czy w sklepie. Wystarczyło mu 5 minut.



02. 04. 08 r. Warszawa.     

Wizja. Wszystko dzieje się w powietrzu, w pustej przestrzeni. Jedna wyspa, na której stoją demony odpływa. Piotr pozostaje w próżni i wisi nie wiadomo na czym. Wydaje się, że zaraz spadnie, ale po chwili pod jego stopy podpływa zalana słońcem wyspa z ławeczką. Stawia swoje stopy na trawie i siada na ławeczce.

konceptualna-wizerunek-wyspa-w-powietrzu-55660656

Uczę się ciągle jak rozszyfrowywać wizje, ponieważ są pełne symboliki i mają swój kod nie jest to takie łatwe. W tym przypadku myślę, że cokolwiek będzie się działo złego, Piotr zawsze dostanie pomoc z Góry.



04. 04. 08 r. Szczecin. 

Ostatnio Piotr jest bardzo dręczony nie tylko nocami, ale także w ciągu dnia. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo. On nie chce mi nic mówić, ale zauważyłam, że dzieje się coś złego. Kiedy przyjechał do Szczecina był przygnębiony, zmęczony, blady i postarzał się o kilka lat w ciągu zaledwie kilku dni. Przyjechał w piątek i nie chciał nic mówić. Położył mi tylko głowę na kolanach i tak leżał przez pól godziny. Gładziłam jego głowę w milczeniu. Dopiero jak się uspokoił opowiedział co się stało.

Kilka dni temu przyszedł do mnie gacek pod postacią nagiej karykaturalny kobiety. Leżałem w łóżku i zostałem sparaliżowany. Nie mogłem ruszyć ani ręką ani nogą, głową… absolutnie nic. Kobieta miała rude włosy, podeszła do mojego łóżka, a pod jej skórą widziałem białe robale przemieszczające się wzdłuż ciała. Nachyliła się nade mną, a wtedy poczułem jej smród, prawie się udusiłem. Próbowałem się bronić przed nią, ale byłem obezwładniony. Wtedy zacząłem głośno się modlić, chyba krzyczałem. Ona rozpłynęła się. Byłem wykończony.

Opowiadając to płakał, a ja razem z nim, bo czuję bezsilność. Już nie wiem, jak z tym dalej walczyć. Co się wydarzy nie da się przewidzieć. Nigdy nie wiem, czy nadchodzącą noc będzie spokojna, czy nie. Piotr ciągle śpi z zapaloną lampką… , ale przecież nie jest to wyjście.

Z drugiej strony znowu budzi się we mnie sprzeciw, bunt, że nie możemy się tak po prostu poddać, tym bardziej, że mamy niesamowitą pomoc z Góry. Przypomniałam sobie wizje z ławeczką na wyspie…

W każdej wojnie jeśli chce się pokonać przeciwnika, trzeba go dobrze poznać. Postanowiłam to zrobić.

Na drugi dzień znalazłam w internecie www.katolik.pl wywiad z włoskim egzorcystą Gabriele Amorth, bardzo zresztą ciekawy. Według niego szatan też cierpi, bo nie ma możliwości powrotu. Stąd jego nienawiść i zło. Śmieszne… czytając te słowa zrobiło mi się go nawet żal…  A kiedy zrobiło mi się go żal, od razu przypomniałam sobie słowa, które Piotr usłyszał niedawno od Homiela, że w walce z szatanem musi być jednoznacznie zdecydowany;

  • Piekło jest pełne niezdecydowanych – powiedział.
  • Niedługo otrzymasz wielką siłę, bądź cierpliwy.

A więc nie żal, ale bezpardonowa walka. Nie jest to takie proste, myślę… patrząc na wycieńczonego Piotra.

Kluczem do sukcesu w walce jest absolutne zrozumienie i zaakceptowanie, pogodzenie się z tym, że to dzieje się naprawdę. Czytając relacje innych ludzi często spotykam się właśnie z taką postawą psychologiczną, że ludzie to odrzucają. Wolą brać lekarstwa, narkotyki, popadają w alkoholizm czy inne używki tylko po to, by zapomnieć, odepchnąć. Taka ucieczka nie jest wyjściem. Tylko postawienie sprawy jasno i rzeczowo może przynieść sukces w tej walce. Trzeba przysłowiowo po prostu chwycić byka z rogi, albo raczej kozła za rogi i przestać się bać. 

Długo dzisiaj rozmawiałam z Piotrem, prosiłam swojego anioła o pomoc, prosiłam Boga o pomoc. Mimo dręczenia (albo dzięki temu) zauważyłam u Piotra drastyczną zmianę w zachowaniu. Jak się okazuje nie tylko ja. Ludzie w jego firmie podkreślają, że emanuje pozytywną energią i sprawia, że obcy ludzie w jego otoczeniu czują się bardziej szczęśliwi i spokojniejsi. Mówią;

  • Szefie, jest pan bardziej ludzki.

Gdyby oni wszyscy wiedzieli…. 

Czytając wywiad z egzorcystą trudno nie mieć wrażenia, że nasz przypadek jest dość wyjątkowy. Trudno go jednoznacznie zaszufladkować. Ciągle mam wrażenie, że jesteśmy jedynie narzędziem w walce między Górą a Dołem.

Na przepadłe.

25. 02. 08 r. Warszawa.       

Piotr prawie codziennie chodzi do kościoła i niemal codziennie otrzymuje odGórne przekazy. Nie wiem jak to traktować. Dzisiaj na przykład usłyszał;

  • Ja w tobie, Ty we Mnie.
  • Jesteś już na przepadłe.

Nigdy nie słyszałam tego określenia. Myśleliśmy razem, że „na przepadłe” …. to coś, co przepadło, coś się nie udało… Sprawdziłam w internecie.

Na przepadłe…czyli oddanie się Chrystusowi na dobre i złe, do końca.

Czyżby ten przekaz był od samego Chrystusa?  Taaaak, chciałabyś  


15. 03. 08 r. Szczecin.

Kilka dni temu powiedziałam Piotrowi, że jestem gotowa na prowadzenie samochodu. Do tej pory, choć od 15 lat miałam prawo jazdy, to nigdy jednak nie prowadziłam. Odwiedziliśmy salon samochodowy, czysta, jasna, lśniąca podłoga i kilka aut, zero ludzi poza obsługą. Trudno przeoczyć coś, co leży na podłodze. Wchodząc niczego więc nie zauważyłam. Wychodząc przy drzwiach leżało to.

aaa

Medalion z Janem Pawłem II, a na drugiej stronie z Świętym Krzysztofem.

  • Masz ty te układy – zaśmiał się Piotr.

Mój anioł znając moje umiejętności prowadzenia samochodu tak na wszelki wypadek dał mi znać, że jest naprawdę blisko. Dał mi informacje, że będzie nade mną czuwał  Medalion urwał mi się z bloczka z kluczami, ale znowu go znalazłam na ulicy. No i tak sobie jeździmy …razem. 

Kiedy Piotr wspomniał o moim Grubasku przypomniałam sobie jeszcze jedno ważne wydarzenie. Jakiś czas po tym, jak zobaczyłam swojego anioła, przeżyłam coś, co potwierdziło, że to nie był wymysł mojej wyobraźni, czy podświadomości.

Poszłam do fryzjera. Piotr przyjechał po mnie i zaparkował tuż przy wielkiej witrynie zakładu fryzjerskiego. Znudzony mógł mnie obserwować nie wychodząc z auta. Kiedy po wszystkim wyszłam do niego, pierwsze co zwróciło moją uwagę, to jego lekko zszokowana mina.  Myślałam, że tak źle wyglądam… ale to nie było to.

  • Koło ciebie stał bardzo wysoki facet, biały i gruby, odwrócił się do mnie i kiwnął mi głową i potem zniknął ! – powiedział ciągle zszokowany. W sumie do dzisiaj widział go jeszcze trzykrotnie. Teraz, kiedy mam jakiś problem Piotr często mówi;
  • Idź do swojego Grubasa, niech On ci pomoże.

Zazdrosny ? 

Zastanawia mnie coś jeszcze… Piotr widzi coraz więcej tego, czego nikt nie widzi. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Może jego ciągłe modlitwy uruchomiły jakieś nadnaturalne możliwości? Widzę to, widzę tamto… to jest dla niego tak oczywiste i normalne.

Niedawno siedzieliśmy przy stole jedząc obiad, w pewnej chwili z kotletem na widelcu mówi do mnie

  • Schyl się… szybko !
  • Co?
  • No schyl się do cholery ! Ptak leci, zaraz cię uderzy !

Schyliłam się automatycznie.

  • Ty tak poważnie ? – spytałam po chwili.
  • Nie widziałaś !!! – spytał zdziwiony.
  • Oczywiście, że nie.

Piotr nie rozumie, że ja nie widzę, a ja nie rozumiem jak on może widzieć. Słyszy, widzi… Co jeszcze ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Namaszczam i błogosławię cię.

25. 01. 07 r.  Warszawa.

Piotr był chory przez tydzień i nie miał siły chodzić codziennie do kościoła, ale dzisiaj zmuszony jakąś wewnętrzną siłą poszedł na poranną mszę. Wszystko przebiegało jak zwykle, ale na koniec tym razem w głowie usłyszał mocny, silny i stanowczy głos.

  • Namaszczam i błogosławię cię.
  • Zło jest coraz silniejsze, jesteś nam potrzebny.

p. s. „Jesteś nam potrzebny”…co miał na myśli? Kto mógłby powiedzieć; namaszczam cię i błogosławię…?



20. 08. 07 r.  Warszawa.

Mieszkanie w Warszawie jest przedwojenne, ma stare drewniane podłogi, które niemiłosiernie się uginają i przy tym szczególnie skrzypią. Nie da się przejść między pokojami i kuchnią niesłyszanym. Ponieważ często chodzę dość pewnie to Piotra wkurza, bo robię wiele hałasu, ale przecież latać nie potrafię! Wczoraj w nocy obudził mnie wyraźny odgłos uginającej się podłogi i kroki pod drzwiami mojego pokoju. Postawiło mnie to na równe nogi. Otworzyłam drzwi, ale nikogo nie było. Opowiedziałam o tym Piotrowi, ale on tylko machnął ręką, żebym się tym nie przejmowała, bo to pewnie Stasiu.

  • Jaki kurna Stasiu ! 
  • Nie przejmuj się, nieszkodliwy – i zamknął temat.


25. 08. 07 r. Warszawa.     

Dzisiaj w nocy obudziło mnie tym razem bardzo stanowcze pukanie do drzwi w moim pokoju. To było trzykrotne silne pukanie. Natychmiast zerwałam się z łóżka i stanęłam pod drzwiami. Obleciał mnie strach, muszę przyznać. Oczywiście rano opowiedziałam o tym Piotrowi, a ten zaczął się śmiać.

  • To Stasiu.
  • Jaki znowu Stasiu ?
  • Ojciec Kryśki (p. s. właścicielka mieszkania). Umarł kilkanaście lat temu i urzęduje w tym mieszkaniu.
  • Jaja sobie robisz ? 

Opowiedział, że często go widzi. Wychodzi ze ściany, trzymając ręce zaplecione z tyłu przechodzi przez pokój i wchodzi w drugą ścianę. Jest uczesany do tyłu, jak robili to mężczyźni w latach`50 i ubrany w marynarkę.

Mrugam ze zdenerwowania rzęsami i się zastanawiam, że jeszcze jego brakuje do tego całego cyrku.

  • Ostatnio wyszedł ze ściany i podszedł do mojego łóżka, zatrzymał się i kiwnął mi głową, ja mu też kiwnąłem i sobie poszedł.
  • To taki dżentelmen, że puka do drzwi ?
  • Najwyraźniej – i zaczął się śmiać.

Nooooooo po prostu świetnie, pomyślałam. Powinnam się do tego przecież przyzwyczaić, a jednak za każdym razem robi na to mnie duże wrażenie.

p. s. Zdziwiło mnie jak silne były te uderzenia w drzwi. Jak osoby zmarłe, niewidzialne dla ludzkiego oka mogą to robić ? Skąd czerpią energię ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Karta przetargowa

29. 09. 06 r. Szczecin.       

Piotr wyjątkowo wyjeżdża do Warszawy o 7 rano, a nie jak zwykle o 17.00. Pijemy poranną kawę i żegnamy się jak zwykle. Chcę dospać jeszcze kilka minut i idę do łóżka. Ledwo się położyłam mam wyraźną wizję. Widzę jak Piotr leży w szpitalnym łóżku i jest podłączony do jakiejś aparatury. Czuję, że muszę się spieszyć. Trzymam go za rękę i modlę się modlitwą, którą kiedyś otrzymałam od jednej wizjonerki. Wiem, że to musi pomóc, bo właśnie nadeszła ostatnia chwila, ostateczna walka. Trzymam go za rękę i wymawiam słowa modlitwy cicho, ale w mojej głowie dudnią jak dzwony. To właśnie teraz muszę być silna. Patrząc na Piotra nie widzę żadnej reakcji, ale wiem, że gdzieś tam w jego świecie za ciemną kotarą toczy się bitwa między dobrem i złem.

Ta wizja trwała kilka minut, ale wyprowadziła mnie z równowagi, po prostu zaczynam płakać. Była godzina 8.00. Kilka minut później z pociągu zadzwonił do mnie Piotr. Nie zwracając uwagi na siedzących ludzi opowiedział, że o przed chwilą ogarnęło go dziwne uczucie i zobaczył obraz;

  • Unosimy się razem gdzieś w przestrzeni, trzymasz mnie mocno za rękę i ciągniesz do góry ku Światłu. Na dole znajdowała się czarna maź, która próbowała mnie złapać za nogę. Wiem, że to znowu gacek. Widzę, że ta maź jednak omija mnie i chce dopaść ciebie, w tej jednej chwili ostatkiem sił wyciągam rękę i gestem „stop” odpycham tę energię. Dopiero wtedy odpływamy spokojnie ku Górze.

Przestraszyła mnie ta zbieżność czasu. Boję się, że dojdzie do jakieś sytuacji gdzie faktycznie z Piotrem może się coś stać. Ta nasza wspólna wizja pokazała, że musimy działać razem, ale czy starczy mi na to sił?



30. 11. 06 r. Szczecin. 

Wizja.

Zobaczyłam znajomego, którego nie widziałam 8 – 10 lat. Podszedł do mnie, ze strachem w oczach chwycił mnie za ramiona i zaczął trząść i krzyczeć;

  • Uważaj, on jest blisko, on nie odszedł.

Obudziłam się gwałtownie. Była 4 rano. Po chwili spróbowałam zasnąć ponownie i sen natychmiast powrócił. Znowu trząsł mnie ramionami i krzyczał

  • On nie odszedł, uważaj ! –  i wskazał na stary wygaszony dom.

p.s. Wiem, że nie odszedł i nie wiem, czy kiedykolwiek odejdzie. Co znaczy wygaszony dom?



20. 12. 06 r. Warszawa.

Zadzwonił Piotr i opowiedział, co widział;

  • Wieczorem w pokoju nagle zrobiło się dziwnie gęste powietrze. Jeśli miałbym to do czegoś porównać, to jak gorące powietrze falujące nad nad rozgrzaną autostradą.
  • Raptem pojawiła się ogromna zjawa otoczona czymś czarnym. Przeraziło mnie to, ale powoli zacząłem się z tym czymś oswajać. Jednocześnie czułem, że to mimo wszystko dobra energia. Nagle ta czarna masa w kształcie człowieka zaczęła pękać. Na wysokości jego klatki piersiowej powoli zaczęło wydobywać się światło.
  • Jesteś na dobrej drodzepowiedział.
  • Uświadomiłem sobie, że może mam szansę pozbyć się Złego.

p.s. Ale dlaczego ten ktoś był czarny? Może to ten upadły, który mu pomaga?



21. 12. 06 r. Warszawa. 

Wizja.   

  • Stałem na scenie w jakimś teatrze. W drugim rzędzie teatralnych siedzeń siedział i obserwował mnie mężczyzna ubrany na czarno. W pewnej chwili gwałtownie rzucił się na mnie i złapał za gardło.
  • Myślisz, że się uwolnisz? Nigdy…warknął.

p. s. Zdziwiłam się, że tym razem gacek był na czarno ubranym mężczyzną (mój stary znajomy). Wczoraj przyszedł ktoś i dał nadzieję, a dzisiaj pojawił się gacek i tę nadzieję zabiera. Zastanawiające to wszystko. Tak mi przyszło do głowy…. Czy oni czasami nie walczą między sobą, a Piotr tak naprawdę jest jakąś kartą przetargową, jedynie narzędziem?

Śmierć.

15. 05. 06 r. Szczecin. 

Wczoraj miałam okropną wizję. Zbudziłam się zlana potem. Znowu go spotkałam. Pierwsze co mnie uderzyło, to myśl, że jest bardzo przystojny. Był ubrany cały na czarno, czarne spodnie, chyba golf obcisły, średnio długie włosy, czarne oczywiście. Stał w rogu pokoju, a po jego prawej i lewej stronie dwie piękne kobiety. Miały długie włosy, tyle zauważyłam, ale to on przykuł moją uwagę. Opierał się łokciem na ramieniu kobiety stojącej po jego lewej stronie. Był bardzo pewny siebie, uśmiechał się cynicznie. Nie wiem, czy otwierał usta, ale mimo to usłyszałam jego słowa;

  • Chcę, żebyś poszła za mną.

Byłam tak przerażona, że uciekłam, ale uciekałam w dziwny sposób, leciałam w powietrzu. Jak tylko wypadłam z tego pokoju on zerwał się z miejsca i zaczął mnie gonić. Bardzo szybko płynęłam w powietrzu, a on za mną. Z góry widziałam ulice, budynki, ludzi i w końcu zauważyłam kościół. Wpadłam do tego kościoła i zatrzasnęłam frontowe drzwi. Podbiegłam już na nogach do ołtarza i zaczęłam się modlić.

Raptem słyszę, jak z hukiem otwiera się brama kościoła i wkracza on. Pewny siebie, cyniczny i się śmieje.

  • Nie uciekniesz mi.

Nie podszedł do ołtarza, ale zatrzymał się w drzwiach.

p. s. Kilka lat później oglądałam film „Władca Pierścieni: Dwie wieże ”. Oglądając pewną scenę przeszły mnie ciarki. To w jaki sposób gacek wpadł do kościoła było identyczne z tym, co obejrzałam w tym filmie.



10. 09. 06 r. Warszawa.

Piotr miał kolejną wizytę tym razem nie o 3.00, ale o 19.00. Widać gackowi znudziło się przychodzić ciągle  w nocy. Piotr najpierw usłyszał uginanie się podłogi, a potem poczuł zimną i przejmującą energię. Tym razem Piotr nie przestraszył się tylko sam do niego podszedł. Stanął przed nim i wyciągnął rękę. Jedną, jakby chciał go powstrzymać i jednocześnie drugą z odwróconą dłonią ku niebu (zrobił to bezwiednie). Po chwili całkiem bez słów gacek odszedł. Wszystko się uspokoiło.

Jesus-exorcism-cropped

Piotr zaczął chodzić codziennie na 7.00 rano do kościoła w centrum miasta. Siada w tylnej ławce i się modli. Najśmieszniejsze jest to, że śpiewa najgłośniej, a najbardziej fałszuje :). Rano jest niewielu ludzi (około 20) i wzbudza to ogólne zainteresowanie. Piotr zaczął się modlić w szczególny sposób, rozkłada szeroko ręce i zamyka oczy. Powiedział, że nie wie dlaczego tak robi, ale w ten sposób czuje silniejszą przepływającą energię. Zauważył, że inni ludzie zaczęli robić to samo. Księża przyglądają mu się z uwagą.



15. 09. 06 r. Warszawa.

Zadzwonił do mnie zaraz po przebudzeniu i opowiedział o nocnej wizycie.

  • Obudziłem się w nocy zupełnie nagle, zauważyłem przy oknie postać w habicie z kapturem, kaptur miał wysoki czub, postać była niesamowicie chuda. Wszystko na niej wisiało jak na wieszaku, przewiązana była czymś w pasie, z 1,70. Stała bokiem do okna i nie patrzyła na mnie, ale przez okno, dlatego nie widziałem twarzy. Byłem jej całkowicie obojętny.
  • Czy jesteś diabeł ? – zapytałem w myślach.

  • Nie jestem diabeł, jestem śmierć … odpowiedział ten ktoś nie odwracając głowy i nadal patrzył przez okno.

  • Kiedy to usłyszałem położyłem głowę na poduszkę i nie wiem co z nim działo się dalej. Obudził mnie lub obudziłem się tylko po to, bym go zobaczył. Mam nadzieję, że nie przyszedł po mnie.

Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Nie bój się.

13. 03. 06 r. Szczecin. 

Byłam znowu u Aidy. Ty razem pilnowałam, by nie przeoczyć jej wizyty w Szczecinie. Chciałam się dowiedzieć, czy coś się zmieniło od ostatniego razu. Tak zawzięcie walczymy o przetrwanie, więc może będzie wiedzieć coś więcej. Czy to źle? Mam iść do psychologa, który da mi od razu pigułki, bo nie będzie wiedział co ze mną zrobić, czy do osoby, która widzi więcej niż przeciętny człowiek i ma dar od Boga?

Aida poznała mnie i przypomniała sobie nasze ostatnie spotkanie. Niewątpliwie jest niesamowita. Patrzy na ciebie i jakby przez ciebie. Znowu przeszły mnie dreszcze. Jak zwykle nic nie mówiłam o sobie, ona nawet nie pytała, nie potrzebowała tego zupełnie.

Tym razem więcej powiedziała o córce. Kiedy była nawiedzana przez gacka, wpadła w silną depresję i próbowała popełnić samobójstwo. icon_exclaim - Kopia

W pewnej chwili powiedziała;

  • A wie pani, że córka do siebie strzelała? – i pokazała gest przyłożenia lufy do skroni.

wskazujac-jak-pistolet-gest-reka

Zamurowało mnie.

  • A wie pani, że Anioł zatrzymał kulę? – i pokazała ręką znak „stop”.

stock-photo-21547524-kobieta-ręką-gest-stop

Boże, pomyślałam … a ja jej wtedy nie uwierzyłam, nie uwierzyłam córce, wydawało mi się to zbyt irracjonalne, a teraz słyszę o tym od obcej kobiety. !!!

To był dla mnie taki wstrząs, że osunęłam się na kolana z krzesła i zaczęłam normalne beczeć. Po tych wszystkich latach codziennej walki puściły normalnie mi nerwy. Coś we mnie pękło. Powiedziałam sobie w duchu, że mu nie daruję i że wytaczam mu wojnę. Stałam się w tej wojnie twarda i nieustępliwa. Postanowiłam nie bać się mówić o diable otwarcie. Szatan to istota z „krwi i kości”, bardzo realna i rzeczywista, choć nie pochodzi z naszego świata.

Wg Aidy u Piotra zaszła wielka wielka zmiana. Gacek nie jest już w nim !, ale stoi obok i czeka. To znaczy, że nasza dotychczasowa walka przynosi jakieś efekty.

Jej kolejne słowa kompletnie mnie zaskoczyły. Piotr ma silnego anioła stróża, który mu pomaga od dziecka (Homiel?). Ale oprócz niego jest ktoś jeszcze.

  • O wyzwolenie walczy też inny Anioł, który jest w połowie upadły !? – powiedziała.

A to niespodzianka, zupełnie coś nowego. Nic na ten temat nie wiem.

Na koniec powiedziała;

  • Pani mąż stał się na pewno silniejszy.

Oooo na pewno… i ja stałam się silniejsza. To spotkanie bardzo mi dużo dało.

p. s już po wyjściu zorientowałam się, że Aida zarówno za pierwszym razem, jak i teraz nie powiedziała ani jednego słowa o naszej przyszłości.



19. 04. 06 r. Warszawa.

Piotr od czasu do czasu cytuje mi słowa, które usłyszał. Niektóre zapisuję, niektóre zaraz zapominam, a niektóre zwracają moją szczególną uwagę ze względu na niezwykłość przekazu.

  • Nie bój się.
  • Kiedy przyjdzie pora, by z nim walczyć będę stał koło ciebie.
  • Musisz to zrobić, a będziesz koło Mnie już na zawsze.

…. będziesz koło mnie już na zawsze? To powiedział … Homiel, czy już ktoś inny ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

HOMIEL

21. 09. 05 r. Warszawa.

Wizja  Piotra.

  • Podchodzi do mnie młody chłopak ubrany na czarno. Siada i bierze łagodnie moją  rękę. Z upływem każdej chwili jego uścisk jest coraz pewniejszy, zaskakująco mocny jak na swój wiek, aż w końcu stał się tak silny, że zacząłem się go obawiać. Wtedy chłopak pociągnął mnie za rękę i siłą zmusił, bym za nim poszedł. Chciałem się wyrwać, ale nie dałem rady.  Chwycił mnie za głowę i wciągnął do podziemi. Schodziliśmy coraz niżej przez gąszcz tuneli. Wtedy zrozumiałem, że to znowu gacek. Ostatkiem sił zatrzymałem się i jakąś niespodziewaną energią i wewnętrzną mocą wyrwałem się z jego objęcia. Stanął zaskoczony.  Czułem się uwolniony, było we mnie tyle nienawiści, że chłopak odwrócił wzrok i wycofał się nieco do tyłu. Kiedy to zrobił zacząłem w tych tunelach szukać wyjścia z powrotem na powierzchnię. Dotarłem w końcu do miejsca, gdzie mogłem wydostać się  na zewnątrz.
  • Zaraz po tej wizji usłyszałem;
  • Jak już złapałeś za pług, to podążaj za nim i nie oglądaj się na boki.

  • W przeciwnym razie nie osiągniesz Królestwa Niebieskiego.

Mocne słowa. Ale co oznaczają?

Jak już złapałeś za pług”….  jak już masz świadomość i masz narzędzia, by walczyć, nie wahaj się, nie uciekaj, ale walcz do końca.

p.s. Piotr ciągle mówi, że kogoś słyszy (mężczyzna). To wygląda tak, jakby ktoś niewidzialny mówił mu do ucha.  Nazwałam go HOMIEL; od home – dom. Jeśli towarzyszy Piotrowi od dziecka to jest jak domownik, albo członek rodziny, dlatego imię wydaje mi się jak najbardziej właściwe. 



04. 10. 05 r.  Warszawa.

Zadzwonił do mnie Piotr i opowiedział, co się wydarzyło.

  • Kiedy się modliłem poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Poczułem dobrą energię. Ten ktoś spytał mnie dwa razy;
  • Czy jesteś już gotowy, czy jesteś już gotowy ?

  • Jeśli jesteś gotowy, chodź ze mną.

  • Przestraszyłem się, bo myślałem, że mam umrzeć.  Odepchnąłem rękę i powiedziałem, że nie idę. A teraz cholera nie wiem, czy dobrze zrobiłem? 

Dziwne. Nie wiem, co powinien zrobić…. zostać, czy iść. A co jeśli to nie był ktoś dobry? Może to znowu gacek, który odgrywa jakąś kolejną rolę? A może nie o śmierć tu chodziło? Nie wiem.

p.s. Zakonnik zadzwonił znowu i powiedział, że niewiele czasu zostało. Co miał na myśli? Denerwuje mnie to.



04. 11. 05 r.  Szczecin.

Wizja.                                                                                                                         

Jestem w grupie stojących obcych ludzi. Przy mnie jest Piotr  przygotowywany do odprawienia  egzorcyzmów. Z tej grupy ludzi wyłania się młody mężczyzna ubrany na czarno. ”Znowu on” pomyślałam, znowu gacek. Podchodzi do Piotra i przykłada do jego piersi obie ręce. Próbuje modląc się wyciągnąć z niego demona, ale widzę, że nie daje rady, że udaje i to tylko jego gra. Podbiegam do nich i próbuję pomóc wyciągając do chłopaka ręce. Czuję wielką moc tego chłopaka i moją przy nim bezsilność.

Wyginam się nagle  do tyłu i w tej chwili uderza mnie czysty snop światła płynący z góry. Jest tak silny, pełen energii, że na chwilę czuję się naprawdę bezpiecznie.

duch_swiety_czlowiek-684x310

Nagle z drugiej strony uderza mnie ta moc, zła moc płynąca od chłopaka. Krzyczę…

  • Boże ratuj!!!

Widzę jak ten chłopak się zmienia, staje się biały jakby demony się uwolniły i wyszły z niego. Jednak nadal czuję wielkie niebezpieczeństwo, bo ta uwolniona energia kieruje się prosto w moją stronę. W tym momencie gwałtownie się budzę.

Czuję, właściwie jestem na 100% pewna tego, że po raz kolejny spotkałam się z gackiem  twarzą w twarz, choć to była tylko wizja.  Spokojny, złośliwy uśmiech i oczy zimne, skupione jak główki szpilki. Co uderza mnie po raz kolejny, to bijający z niego cynizm. 



06. 01. 06 r. Warszawa.

Piotr mówi, że gacek ciągle przychodzi nocą. Jego obecność jest wyczuwalna niemalże fizycznie, stukot nie wiadomo skąd, odgłos kroków nie wiadomo kogo i ekran monitora, który włącza się samoczynnie i gaśnie po chwili. Piotr budzony w środku nocy ma na tyle siły, by powiedzieć;

  • Odejdź tam, skąd przychodzisz.

Śmieszy mnie czasami mówiąc, że gdyby go widział, to by mu wpier…..  W jego słowach pocieszające jest to, że nie czuje już przed nim strachu….  



10. 02. 06 r. Szczecin.

Piotr zadzwonił, powiedział, że w nocy dość wyraźnie zobaczył anioła… Tak to określił. Wysoka świetlista postać w długiej jasnej sukni (?).  Zapowiedział;

  • Musisz zbierać siły, nadchodzi ostateczne starcie.
  • Nie rozpraszaj się na niewartościowe sprawy, nadchodzi czas.

I bądź tu mądry… o co tu chodzi?



15. 02. 06 r. Warszawa.

Kolejne zagadkowe słowa, które Piotr usłyszał wczoraj od… Homiela?

  • Ucz się cierpliwości i miłości do ludzi, bo w każdym z nich jest kawałek Boga.

Zgadzam się, Piotrowi jeśli czegoś brak, to właśnie cierpliwości, zgadzam się całkowicie.

Coraz częściej padają słowa, które są dla mnie zagadką. 1. bo nie wiem od kogo 2. bo w ogóle padają 3. bo są niezwykłe.

Homiel…. who are you icon_question - Kopiaicon_exclaim - Kopia 



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.