Wizja o hangarze.

20. 09. 09 r. Warszawa.

Piotr stara się być codziennie na porannej krótkiej mszy. Umówiliśmy się, że jeśli będzie się coś działo, to zaraz po wyjściu ma do mnie natychmiast zadzwonić. Dlaczego? Ano dlatego, że kiedy coś słyszy to po jakimś czasie nie jest w stanie tego powtórzyć, nie pamięta. Nie rozumiem tego fenomenu. Z drugiej strony wolę tak niż miałby coś wymyślać na siłę. Powiedział, że dzisiaj usłyszał;

  • Decyzja jeszcze nie zapadła, musisz uważać, bo mrok ciągle jest przy tobie i czeka….

Zauważyłam, że słowa, które Piotr od jakiegoś czasu słyszy właśnie w kościele są dość ….. specyficzne. Nazwałabym je nieziemskimi. Kto mówi w ten sposób? Kiedy pytam o to Piotra ten tylko wzrusza bezradnie ramionami. 

p. s. Nie wiem, o jaką decyzję chodzi, ale to, że „mrok” czyli gacek czeka, to my akurat wiemy. Widocznie ktoś stwierdził, że przypomnieć nie zaszkodzi.



02. 10. 09 r.  Warszawa. 

Wspólniczka postanawia odejść z firmy. To jest coś absolutnie nie do uwierzenia. Ona nigdy by tego sama nie zrobiła. Kiedy o tym myślę, od razu przypominam sobie wizję, którą Piotr miał rok temu.  Wtedy to zignorowałam, ale wróciła do mnie z podwójną siłą, bo uświadomiłam sobie, że właśnie zaczęła się sprawdzać.

Miałem bardzo ciekawą wizję. Wjechałem wielkim tirem do hangaru, zaparkowałem pośrodku. Magda wjechała swoim pick-upem. Zaparkowała tak, że zablokowała mi możliwość wyjechania. Wyszła z auta i podeszła do mojej szoferki. Podniosła rękę i widzę, że zamiast paznokci wyrastają jej szpony. Szponami przejechała po drzwiach szoferki zostawiaj na niej okropne ślady. Otworzyłem drzwi i mówię do niej spokojnie;

  • Magda, co u ciebie?

xmenc55cc5eb50533fce6a785dc28a9200b1

Uspokoiła się i schowała szpony. Widzę w hangarze mocno oświetloną salę i starszego mężczyznę, który w tym pomieszczeniu zamiata, spojrzał na mnie jakby wszystko rozumiejąc. Zaprowadziłem tam Magdę. Siada przed telewizorem. Jest tak zapatrzona w ekran, że nie widzi coś się dookoła niej dzieje, jest jakby oślepiona. Wtedy zdaję sobie sprawę, że jest to świetna okazja, by uciec. Same otwierają się wielkie drzwi hangaru, znika jej auto i wielkim tirem wyjeżdżam przed siebie zostawiając Magdę za sobą. Uwolniłem się.

Od czasu tej wizji Magda zaczęła się dziwnie zachowywać. Mimo, że jest mężatką wdała się w romans z dużo młodszym facetem. Chodziła zakochana po firmie jak śnięta. Piotr opowiadał mi o tym wkurzony, bo nie tylko ma pod bokiem prawdziwą wiedźmę, jak to określił, to jeszcze nie nadającą się do pracy. Nie wiem co było dla niego gorsze, czy jej „czarne” pochodzenie czy jej niezdolność do pracy. W każdym razie odkąd dowiedział się, że jest ona z Dołu marzył o tym, by odeszła. Nie miał jednak żadnego pomysłu jak to zrobić. I kiedy tak go słuchałam powiedziałam mu, by zaproponował jej urlop.

  • Miesiąc to za mało, dwa miesiące dużo, ale po trzech miesiącach nie będzie jej się chciało do firmy wracać.

Nie wiem dlaczego to powiedziałam, miałam wrażenie, że to nie ja mówię. Piotr mnie posłuchał i zaproponował Magdzie 3 miesiące urlopu. Kiedy pracownicy o tym usłyszeli od razu się ucieszyli. Ktoś nawet powiedział;

  • Do firmy zawitało słońce.

Kiedy minęły 3 miesiące zgłosiła się o przedłużenie urlopu.   Minęły kolejne i pojawiła się pewnego dnia skwaszona. Zaczęła przeglądać dokumenty i stwierdziła, że inwestycja w import herbaty z Chin doprowadzi do upadku firmę i ona nie chce w tym uczestniczyć. Piotr słysząc te słowa podjął temat, że jeśli chce odejść to szybko to załatwi. Magda bez słowa wzruszyła ramionami, jakby na niczym jej nie zależało machnęła ręką i odeszła. Piotr mówił, że zachowywała się jak oślepiona, nic ją nie interesowało. To było zadziwiające zachowanie, bo do tej pory mogła pazurami oczy wydrapać na samo wspomnienie o podziale spółki, a teraz zażądała spłaty swoich udziałów i zdecydowała się odejść. Piotr bardzo się cieszy, bo wiele lat na to czekał.

Słysząc „oślepiona” od razu przypomniałam sobie wizję o hangarze. Kiedy teraz to analizuję widzę pełen obraz całej sytuacji. „Góra” stworzyła swój misterny plan, który właśnie się zrealizował.

-Magda poznała człowieka, który ją „oślepił”, zapatrzyła się w niego jak w telewizor.

-Starszy mężczyzna przygotował oświetlone pomieszczenie, czyli szykował całą sytuację. Światło i starszy mężczyzna zawsze kojarzy mi się z Górą.

-W hangarze otworzyły się drzwi, czyli możliwość na rozwiązanie sytuacji. Piotr wykorzystał tą sposobność i wyjechał swoim tirem, a w symbolice naszych wizji auto znaczy życie.

-Wizja pokazała, że ich drogi się rozeszły i to w pokojowy sposób.

Magda nie może mieć żadnych pretensji do Piotra, bo to była wyłącznie jej decyzja, decyzja, która nas w cudowny sposób absolutnie zaskoczyła.

To doświadczenie wiele mnie nauczyło. Nauczyło, by nie ignorować tego co widzi Piotr, bo jego wizje  po prostu się sprawdzają.


10. 10. 09 r.  Warszawa.  

Pewna znajoma Piotra bardzo usilnie nalegała na spotkanie. Piotr z braku czasu chciał ją spławić, ale w końcu się zgodził. Dorota powiedziała mu coś bardzo istotnego. Miała sen, który powtórzył się trzykrotnie 

Biegłeś przez las, drzewa w tym lesie nie były liściaste, ale iglaste, można nawet powiedzieć, że były to wysokie krzaki z ostrymi kolcami. Goniły cię dwie istoty, małe, ciemne i zakapturzone, chciały cię dogonić, ale jakby nie mogły. Kiedy się zbliżały… nagle ich ruchy się spowolniały. Biegłeś w kierunku wielkiej kuli światła, która gdzieś w oddali przez te drzewa się przebijała, biegłeś szybko głośno krzycząc; poczekajcie na mnie. !!! Tak się darłeś, że mnie obudziłeś. Miałam takie wrażenie, że nie uciekałeś przed mrocznymi istotami, ale biegłeś rozpaczliwie do tego światła, do którego udało ci się w końcu wejść.

aaaaa

Kiedy to usłyszałam byłam naprawdę bardzo zaskoczona. Osoba trzecia, zupełnie nie wiedząca z czym mamy do czynienia, zobaczyła to doskonale. To zdumiewające. Sen Doroty przedstawia walkę duchową Piotra… jego krzyk duszy i tęsknotę za światłem, za Górą. W tym śnie mu się udało, a w realu … ?

                                                                           

Twarz spod sufitu.

10. 05. 09 r. Warszawa. 

Wczoraj Piotr miał drobny zabieg chirurgiczny, usuwał narośl, a wieczorem miał ciekawe … spotkanie.

Jest już wieczór, leżałem w łóżku w pełnej ciszy wpatrując się w sufit. Potrzebowałem ciszy i spokoju, bo po zabiegu byłem trochę osłabiony. Nagle widzę nad sobą ze zdziwieniem, że powietrze zaczęło rzednąć i gęstnieć na przemian. Powoli zaczęła się z tego powietrza kształtować twarz, która z czasem nabrała bardzo wyraźnych rysów.

mgła

Wielka na 2 metry twarz zawisła pod sufitem. Gapiłem się na to nie ruszając się. To była twarz mężczyzny, jego oczy lekko przymknięte wpatrywały się we mnie spokojnie, ale przenikliwie. Gapiliśmy się tak na siebie bez słów, bo mnie zatkało z wrażenia i bałem się cokolwiek zrobić. Twarz nic nie mówiła, nie otwierała ust, ale usłyszałem wyraźne słowa w swojej głowie.

  • Obserwujemy cię. Zapisujemy twoje uczynki. Zawarcie przymierza było tylko początkiem nowego życia, prowadzonego przez świętego Pawła. Znaki, jakie dostajesz na ciele to wszystkie twoje wybryki i świadectwo tego, że jesteśmy.

Nie wiem kiedy zwróciłem ku tej twarzy swoje dłonie. Poczułem od niej silną energię i silne mrowienie. Zaraz potem poczułem na dłoniach niewidzialne kule energetyczne. Miałem wrażenie, że dzięki nim mogę władać wielką siłą, mogę wyrządzić wiele dobrego, ale i złego. Z chwilą, kiedy o tym pomyślałem, kule zniknęły, tak jakby dano mi do zrozumienia, że nie jestem na to gotowy.

p. s. Święty Paweł ??? Taaaa, dlaczego mnie to nawet nie dziwi ? 



22. 06. 09 r.  Szczecin. 

Przeczytałam w nr 7 „Nieznanego Świata” artykuł dot. wspólnych modlitw benedyktynów i tybetańskich mnichów. Znalazłam w nim odpowiedź na jedno z moich pytań, czy można być naprawdę uduchowionym prowadząc biznes, czy jedno nie wyklucza drugiego. Zawsze mnie to zastanawiało. Rozmawiamy i widzimy anioły, demony, a jednocześnie pracujemy i płacimy podatki. Prowadzenie biznesu wymaga czasami brutalnych decyzji, które mogą innych ranić. Trudno doskonalić się i „być świętym” kiedy trzeba zarabiać na ZUS…. A tu proszę…

Jeśli w pełni świadomie przeniesiemy w te dziedzinę normy moralne, kiedy potraktujemy biznes jak twórczość, wyraz miłości do świata i ludzi, wówczas będziemy nie tylko zarabiali, ale potroszę zmienimy ten brutalny świat”.

Wczoraj Piotr miał bardzo ciekawy sen.

Płynęliśmy razem łodzią, Piotr wiosłował, a je patrzyłam na gwiazdy na niebie i szukałam znaków, by go dobrze tą łodzią pokierować. Płynęliśmy wartkim nurtem rzeki i dotarliśmy do bardzo niebezpiecznego miejsca, które się gwałtownie zwężało i otoczone było skałami. W pewnej chwili wychylam się niebezpiecznie i wypadam z łodzi.

Nie wiedziałam do końca, jak zinterpretować ten sen, ale w tym samym numerze NŚ przeczytałam co znaczy właśnie „łódź„. To świadomość, którą mamy w ciągu naszego życia.

Wtedy zrozumiałam. Razem przechodzimy przez to wszystko mając pełną świadomość co się dzieje. Pomagam mu odczytywać znaki i dzięki temu ciągle płyniemy. Nadchodzi jednak czas najtrudniejszy dla Piotra, bo w tym śnie zostaje sam i sam będzie musiał podejmować decyzję.



14. 09. 09 r.  Warszawa.

Idę wąską ścieżka, dookoła ciemność, tylko z góry widzę strumień światła, który oświetla mi drogę i prowadzi. Czuję jednocześnie, że wokół mnie krążą gacki, ale nie chcą lub też boją się mnie zaatakować. Wiem, że właśnie to światło ochrania mnie przed atakiem, ale w pewnej chwili światło gaśnie. Nastaje ciemność i nic nie widzę. Gacki rzucają się natychmiast na mnie, rozszarpują moje ciało, gryzą, ja to wszystko czuję. Nagle budzi się we mnie wielka siła i wybucha, zostawiam moje zniszczone ciało i unoszę się do góry jako biała postać, odchodzę do Nieba.



16 .09. 09 r. Szczecin.

Dzisiaj miałam kolejny sen o potężnej wodzie, która zalewa miasto. Zanotowałam to w końcu, bo to chyba nie przypadek. Kilka snów o wielkiej wodzie w ciągu 2 tygodni? 

Znowu jestem na dachu wieżowca i wszystko obserwuję z góry. Widzę, jak woda zalewa miasto szybko i dochodzi prawie do ostatniego piętra mojego wieżowca, ale mimo to czuję się bezpiecznie.

Sny z wodą powtarzają się ostatnio regularnie. Hmmm, ciekawe co się zdarzy ?

Dziwna Katarzyna.

11. 03. 09 r.  Warszawa. 

Dzieją się ciekawe rzeczy.

Od kwietnia 2008 w firmie Piotra pracuje nowa osoba. Katarzyna pochodzi ze Szczecina i od 2 lat telefonicznie „molestowała” Piotra, by ją zatrudnił. Zrobił to w końcu, ponieważ jej kwalifikacje mogły się w firmie okazać bardzo pomocne (zna b. dobrze 2 języki obce). Już pierwszego dnia wyznała w prywatnej rozmowie, że coś pchało ją do niego i nie pozwalało przestać o nim myśleć. Oczywiście wydawało się jej, że zakochała się w Piotrze, ale podświadomie czułam, że chodzi tu o zupełnie coś innego.

Zauważyłam ostatnio, że Piotr przyciąga do siebie dziwnych ludzi, ludzi do „naprawy”, ludzi słabych, zagubionych, w jakimś sensie popapranych. Katarzyna jest jedną z nich, kilka razy usuwała ciążę, nie miała szacunku ani do siebie, ani do innych, kompletnie jej się nie układało. A z drugiej strony była bardzo cwana, wykorzystywała ludzi i ich słabości.

Poza tym powiedzieć o Katarzynie, że jest dziwna to mało powiedzieć. Ma czasami przebłyski jasnowidzenia i potrafi ocenić, kto kiedyś był w poprzednim życiu lub trafnie ocenić charakter człowieka. O wspólniczce Piotra powiedziała pewnego dnia;

  • No co ty, nie wiesz, kto to jest? To diabeł. 

Piotr zaczął jej uświadamia co znaczy wiara, BÓG, miłość, czystość (robi to z każdym pracownikiem, którego bierze pod swoje skrzydła). Pod wpływem jego słów zaczęła się modlić, chodzić do kościoła i próbować się zmieniać. Nie wiem na ile było w tym szczerości, a na ile jej cwaniactwa… i może dlatego gacek przyszedł do niej tak szybko?

Zaledwie po 2 miesiącach pracy u Piotra standardowo zaczęło się od nocnych pobudek o trzeciej w nocy, koszmarnych snów, czarnych istot, które pojawiały się w jej pokoju. Któregoś dnia wparowała do biura Piotra i zaczęła opowiadać co się właśnie wydarzyło w nocy.

Usłyszała głos mężczyzny, który kazał jej wstać z łóżka i otworzyć drzwi. Zanim to zrobiła zobaczyła w pokoju wielką zakapturzoną postać, która nie miała twarzy. Była to przerażająca postać ok. 3 metrów wysokości. Wydawało się jej, że śni, ale usłyszała prawdziwy dzwonek do drzwi wejściowych. Kiedy je otworzyła, nikogo tam nie było.

Dodatkowo babcia Katarzyny, która w Szczecinie schorowana leżała w łóżku, odczuwa obecność gacka niemal fizycznie. Według słów Kaśki staruszka nabrała nieludzkiej siły, mówiła dziwnym głosem, okaleczała swoje ciało drapiąc skórę paznokciami, wyzywała wulgaryzmami wszystkich domowników.

  • Ona należy do mnie – warknęła kiedyś nie swoim głosem. icon_exclaim - Kopia icon_question - Kopia

Moim zdaniem dostała typowe objawy opętania. Relacja Katarzyny trochę nas przestraszyła. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że gacek może atakować obcych ludzi z naszego otoczenia. Tak więc mieliśmy przed sobą zupełnie nową i nieoczkowaną sytuację; dwie osoby były nękane przez Czarnego w dwóch miastach jednocześnie. Nie czułam, żeby to była nasza wina. Moim zdaniem gacek znalazł odpowiednią ofiarę, grząski grunt, w który mógłby się wbić. Daliśmy Kaśce wskazówki co ma robić, przyjęła je ze zdziwieniem o nic nie pytając.

Kilka dni temu dowiadujemy się od Katarzyny, że babcia zmarła, ale zdążyła powiedzieć coś bardzo ważnego;

  • Nie martw się Kasiu, ja to biorę na siebie. icon_question - Kopia icon_exclaim - Kopia

Nie wiem, czy Katarzyna zdawała sobie sprawę z czym miała do czynienia. Na razie zaczyna się Piotrowi uważnie przyglądać.



29. 04. 09 r. Warszawa.

Niedawno Piotr miał urodziny. Dostał wiele życzeń oraz niepodpisaną, ręcznie !!! zrobioną kartkę;

Obyś znalazł, to czego szukasz. Nie zasypiaj”.

Hmmm ktoś coś wie ?…. ale kto?

Od kilku dni Piotr jest chory, siedzi sam w Warszawie, bo nie mogłam do niego dojechać. Wczoraj otrzymał przekaz;

  • Bądź przygotowany, twój przewodnik już jest i czeka.
  • Widzimy twoje światło, niedługo zobaczysz nasze.

p. s. … o co Im chodzi?

Córka ma przeczucie, że coś się stanie z Piotrem, płacze po kątach i nie da się z nią rozmawiać. Piotr też jest nieznośny, wkurzająco złośliwy, trudno to wytrzymać. Nie rozumiem co się dzieje. Z jednej strony ma przekazy z Góry, z drugiej takie zachowanie? Chyba znowu jest atakowany.  Widzę, że im bardziej jest bliżej Góry tym bardziej jest atakowany. 


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Zagrożenie życia.

  1. 01. 09 r. Szczecin.

Na święta mieliśmy jak zwykle zjazd rodzinny. Lubię to, bo rodzina nieliczna (11 osób) a i atmosfera mimo wielu różnic w poglądach i światopoglądach wesoła. Nikt nie zauważył, ale w pewnej chwili Piotr wyszedł z z pokoju i szybko pobiegł do łazienki. Czując, że dzieje się coś niedobrego pobiegłam za nim.

Okazało się, że zaczął się dusić, bo coś wpadło mu do tchawicy. Nie był nawet w stanie mi tego wytłumaczyć tylko zorientowałam się po tym jak się zachowywał. Nie spanikowałam, ale mocnym ciosem uderzyłam go w plecy, zrobiłam to zupełnie odruchowo. Wypadł mu z gardła kawałek kurczaka. Piotr leżał na podłodze przez jakąś chwilę, gdyż nie mógł się ruszyć i łapał łapczywie powietrze. Patrząc na niego wiedziałam już, że gdybym nie pobiegła za nim to by się udusił. Wróciliśmy do gości po kilkunastu minutach. Nikt nawet się nie zorientował, że nas nie było. Słowa AIDY wróciły do mnie jak bumerang; gacki będą chciały Piotra zabić.

Wczoraj bardzo się pokłóciłam z Piotrem. Do tego stopnia, że trzasnęłam drzwiami i na Nowy Rok przeniosłam się do mamy. Miałam go po prostu dosyć i chciałam być sama. U mamy poszłam wziąć prysznic. Bardzo to lubię, kiedy czuję ciepłą wodę spływającą mi po głowie potrafię tak „leżakować” nawet godzinę. Siedziałam w łazience już jakiś czas, ale raptem zaczęła lecieć bardzo zimna woda, zupełnie bez powodu. Sprawdziłam gaz, palił się normalnie, zaczęłam kręcić kurkami, ale zimna woda leciała nadal. Nic się nie dało zrobić. Ok, trudno pomyślałam, byłam bardzo rozczarowana.

Wychodząc spod prysznica zauważyłam, że moja prawa ręka wygięła się nienaturalnie do tyłu i nie mam nad nią żadnej kontroli. Zdziwiło mnie to. Drugie co zauważyłam, to że moja głowa zaczęła się kurczyć, tak jakby ktoś wziął ją w dłonie i zaczął ściskać. „Dziwne” pomyślałam. Lewą sprawną ręką wzięłam ręcznik i otworzyłam drzwi. Poczułam powiew świeżego powietrza. Zrobiłam parę kroków i padłam na podłogę nieprzytomna. Pierwszy raz w życiu autentycznie zemdlałam. 

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam nad sobą totalnie przerażoną mamę. Czułam się fizycznie okropnie. Pół godziny później zaczęło mną trząść, a kilka godzin później zaczęłam strasznie wymiotować. Trwało to kilka godzin. Okazało się, że zatrułam się tlenkiem węgla. Rodzice chcieli zawołać pogotowie, ale ich powstrzymałam. Zadzwonili po Piotra i przyjechał przerażony.

Gdybym nie wyszła w porę, nie żyłabym już. Gdyby nie zaczęła lecieć zimna woda… nie żyłabym już. Gdyby ktoś nie zakręcił kurka z gorącą wodą … nie żyłabym już.

  • Gdyby twój Grubas nie zafundował tobie zimnego prysznica nie dałabyś rady – powiedział Piotr.
  • O przepraszam, nie żaden Grubas, należy Mu się chyba jakiś szacunek po tym wszystkim, prawda?

Ja i Piotr otrzymaliśmy ostrzeżenie. Jednak w przeciwieństwie do Piotra AIDA nic nie mówiła o zagrożeniu akurat mojego życia. Z tego wynika, że nigdy nie można być niczego pewnym. AIDA nie musi wcale widzieć wszystkiego. Nikt nie musi.

To doświadczenie nauczyło mnie czegoś jeszcze. Nie rozstawać się w kłótni.

Bóg Rolnik ?

20. 04. 08 r. Warszawa.  

Wczoraj role się odwróciły. To Piotr wezwał gacka do siebie, co stanowiło być może głupotę stulecia !!!  Nie trzeba było długo na niego czekać. Pojawił się jako starzec i udawał, że nie ma siły. Udawał, że kuleje i jest bezbronny, chce w ten sposób chyba wzbudzić litość, albo zmylić naszą czujność. Stawiam raczej na to drugie.

  • Wezwałem cię, bo chcę ci powiedzieć, że nigdy nie stanę po twojej stronie.

Starzec po tych słowach skurczył się i rozpłynął. Nie wierzę, że odszedł na zawsze.



28. 04. 08 r. Warszawa.

Oczywiście nie odszedł, ale Piotr przynajmniej przez kilka dni mógł spać spokojnie. Za to zaczęły się nękania w ciągu dnia. Właściwie nie wiem co jest gorsze, czy nocne ataki, czy te za dnia. Staram się go podtrzymywać na duchu i rozmawiamy co pół godziny przez telefon.

Piotr powiedział, że gacek próbuje go skłonić do samookaleczenia i nienawiści do ludzi. Pracownicy w firmie chowają się po kątach i starają mu się nie rzucać w oczy. Piotr nie jest w stanie skupić się na pracy, choć od 4 miesięcy obroty w firmie sukcesywnie spadają. Dodatkowo jego wspólniczka jest w dziwnym letargu i depresji. W ogóle ze sobą nie rozmawiają i napięcie sięga zenitu. Piotr czuje się obecnie osaczony, czasami łapie się za głowę myśląc, że wariuje.

Miałam sen. Leciałam samolotem, który o mało co zderzył się z innym samolotem w powietrzu. Udało mi się jednak wylądować bezpiecznie. Nie lubię snów z samolotami, gdyż zawsze miałam jakieś potem problemy w życiu. Z kolei Piotr miał wizję, że gacek chce mnie zaatakować. Jednym słowem muszę uważać.



20. 09. 08 r.   Warszawa.

Wizja.

  • Jedziemy samochodem polną drogą, prowadzi kierowca z czarnymi wąsami ubrany na niebiesko, auto zatrzymuje się, bo drogę zatarasował inny samochód, czerwony. Spojrzałem w bok i zauważyłem na polu 2 mężczyzn, jeden starszy, siwy, miał brodę, białą koszulę do kostek i był na bosaka. Drugi znacznie młodszy ubrany podobnie. Pracowali na polu, coś tam kopali i itd. Nie zauważyli, że czerwone auto wyjechało i zagrodziło nam drogę, byli tak zapracowani, że nie zwracali na nas uwagi. Wyszedłem z auta wkurzony i powiedziałem do starszego mężczyzny machając ręką;
  • Zabieraj mi to auto w cholerę, widzisz, że chcę dalej jechać !

  • Wtedy ten mężczyzna spojrzał na mnie takim wzrokiem, że od razu zrobiłem się mały i w sekundę wiedziałem do kogo ja to mówiłem. Cofnąłem się do swojego samochodu i siedziałem cicho, schyliłem głowę, miałem czekać.

aaa



22. 09. 08 r.  Warszawa.

Zadzwonił do mnie Piotr.

  • Obudziłem się rano i poczułem pieczenie w ustach, sprawdziłem w lustrze i zobaczyłem wypalony znak po wewnętrznej stronie wargi, nie mam pojęcia skąd się tam wziął. Ale to nie wszystko, monitor się włączył sam i kiedy chciałem go wyłączyć zobaczyłem na monitorze kaszkę i parę czerwonych oczu pośrodku… fajnie co?

aaaaaaaa

Wcale nie fajnie.


Anneliese Michel.

31. 03. 08 r. Warszawa.

Kilka dni temu w TVP emitowano film dokumentalny dot. egzorcyzmów „Emilii Rose”, a właściwie Anneliese Michel. Zrobił na mnie wielkie wrażenie, może większe niż sam film „Egzorcyzmy Emilii Rose”, który obejrzałam z Piotrem w kinie.

Film dokumentalny został nakręcony przez przez polskich księży. Udostępniono w nim archiwalne nagrania z przeprowadzonych egzorcyzmów, można było wyraźnie usłyszeć głosy demonów, ich wrzaski i rozmowy. Według watykańskiego egzorcysty, kiedy ludziom ujawniają się demony, wtedy zło właściwie przegrywa. Ich wielką wygraną i władzą nad ludźmi jest fakt, że nikt ich nie widzi i dzięki temu nikt nie wierzy, że istnieją. Kiedy stają się widzialni, wyczuwalni, człowiek zmienia swoją świadomość. Zaczyna wierzyć, a kiedy wierzy w istnienie diabła, zaczyna wierzyć w Boga….

Ten film każdy powinien obejrzeć. Jestem pewna, że tylko nieliczni byliby w stanie go zrozumieć. Współczuje tym wszystkim, którzy stracili wiarę i tym, którzy są zbyt „trzeźwi”, by otworzyć swój umysł i swoje serce. Współczuję Annelisse, rozumiem jej ból i absolutnie podziwiam.

W amerykańskim filmie „Egzorcyzmy Emilii Rose” dowiedzieliśmy czegoś ważnego. Wiemy już dlaczego demony przychodzą o 3.00 w nocy. Jest to w opozycji do 15.00 w południe, czyli godziny śmierci Chrystusa. A więc nasze nocne pobudki o 3.00 to wcale nie przypadek.

Od chwili, kiedy Piotr dowiedział się, że Jezus umarł o 15.00, zaczął się o tej godzinie modlić, nieważnie gdzie był, czy w pracy, czy w sklepie. Wystarczyło mu 5 minut.



02. 04. 08 r. Warszawa.     

Wizja. Wszystko dzieje się w powietrzu, w pustej przestrzeni. Jedna wyspa, na której stoją demony odpływa. Piotr pozostaje w próżni i wisi nie wiadomo na czym. Wydaje się, że zaraz spadnie, ale po chwili pod jego stopy podpływa zalana słońcem wyspa z ławeczką. Stawia swoje stopy na trawie i siada na ławeczce.

konceptualna-wizerunek-wyspa-w-powietrzu-55660656

Uczę się ciągle jak rozszyfrowywać wizje, ponieważ są pełne symboliki i mają swój kod nie jest to takie łatwe. W tym przypadku myślę, że cokolwiek będzie się działo złego, Piotr zawsze dostanie pomoc z Góry.



04. 04. 08 r. Szczecin. 

Ostatnio Piotr jest bardzo dręczony nie tylko nocami, ale także w ciągu dnia. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo. On nie chce mi nic mówić, ale zauważyłam, że dzieje się coś złego. Kiedy przyjechał do Szczecina był przygnębiony, zmęczony, blady i postarzał się o kilka lat w ciągu zaledwie kilku dni. Przyjechał w piątek i nie chciał nic mówić. Położył mi tylko głowę na kolanach i tak leżał przez pól godziny. Gładziłam jego głowę w milczeniu. Dopiero jak się uspokoił opowiedział co się stało.

Kilka dni temu przyszedł do mnie gacek pod postacią nagiej karykaturalny kobiety. Leżałem w łóżku i zostałem sparaliżowany. Nie mogłem ruszyć ani ręką ani nogą, głową… absolutnie nic. Kobieta miała rude włosy, podeszła do mojego łóżka, a pod jej skórą widziałem białe robale przemieszczające się wzdłuż ciała. Nachyliła się nade mną, a wtedy poczułem jej smród, prawie się udusiłem. Próbowałem się bronić przed nią, ale byłem obezwładniony. Wtedy zacząłem głośno się modlić, chyba krzyczałem. Ona rozpłynęła się. Byłem wykończony.

Opowiadając to płakał, a ja razem z nim, bo czuję bezsilność. Już nie wiem, jak z tym dalej walczyć. Co się wydarzy nie da się przewidzieć. Nigdy nie wiem, czy nadchodzącą noc będzie spokojna, czy nie. Piotr ciągle śpi z zapaloną lampką… , ale przecież nie jest to wyjście.

Z drugiej strony znowu budzi się we mnie sprzeciw, bunt, że nie możemy się tak po prostu poddać, tym bardziej, że mamy niesamowitą pomoc z Góry. Przypomniałam sobie wizje z ławeczką na wyspie…

W każdej wojnie jeśli chce się pokonać przeciwnika, trzeba go dobrze poznać. Postanowiłam to zrobić.

Na drugi dzień znalazłam w internecie www.katolik.pl wywiad z włoskim egzorcystą Gabriele Amorth, bardzo zresztą ciekawy. Według niego szatan też cierpi, bo nie ma możliwości powrotu. Stąd jego nienawiść i zło. Śmieszne… czytając te słowa zrobiło mi się go nawet żal…  A kiedy zrobiło mi się go żal, od razu przypomniałam sobie słowa, które Piotr usłyszał niedawno od Homiela, że w walce z szatanem musi być jednoznacznie zdecydowany;

  • Piekło jest pełne niezdecydowanych – powiedział.
  • Niedługo otrzymasz wielką siłę, bądź cierpliwy.

A więc nie żal, ale bezpardonowa walka. Nie jest to takie proste, myślę… patrząc na wycieńczonego Piotra.

Kluczem do sukcesu w walce jest absolutne zrozumienie i zaakceptowanie, pogodzenie się z tym, że to dzieje się naprawdę. Czytając relacje innych ludzi często spotykam się właśnie z taką postawą psychologiczną, że ludzie to odrzucają. Wolą brać lekarstwa, narkotyki, popadają w alkoholizm czy inne używki tylko po to, by zapomnieć, odepchnąć. Taka ucieczka nie jest wyjściem. Tylko postawienie sprawy jasno i rzeczowo może przynieść sukces w tej walce. Trzeba przysłowiowo po prostu chwycić byka z rogi, albo raczej kozła za rogi i przestać się bać. 

Długo dzisiaj rozmawiałam z Piotrem, prosiłam swojego anioła o pomoc, prosiłam Boga o pomoc. Mimo dręczenia (albo dzięki temu) zauważyłam u Piotra drastyczną zmianę w zachowaniu. Jak się okazuje nie tylko ja. Ludzie w jego firmie podkreślają, że emanuje pozytywną energią i sprawia, że obcy ludzie w jego otoczeniu czują się bardziej szczęśliwi i spokojniejsi. Mówią;

  • Szefie, jest pan bardziej ludzki.

Gdyby oni wszyscy wiedzieli…. 

Czytając wywiad z egzorcystą trudno nie mieć wrażenia, że nasz przypadek jest dość wyjątkowy. Trudno go jednoznacznie zaszufladkować. Ciągle mam wrażenie, że jesteśmy jedynie narzędziem w walce między Górą a Dołem.

Na przepadłe.

25. 02. 08 r. Warszawa.       

Piotr prawie codziennie chodzi do kościoła i niemal codziennie otrzymuje odGórne przekazy. Nie wiem jak to traktować. Dzisiaj na przykład usłyszał;

  • Ja w tobie, Ty we Mnie.
  • Jesteś już na przepadłe.

Nigdy nie słyszałam tego określenia. Myśleliśmy razem, że „na przepadłe” …. to coś, co przepadło, coś się nie udało… Sprawdziłam w internecie.

Na przepadłe…czyli oddanie się Chrystusowi na dobre i złe, do końca.

Czyżby ten przekaz był od samego Chrystusa?  Taaaak, chciałabyś  


15. 03. 08 r. Szczecin.

Kilka dni temu powiedziałam Piotrowi, że jestem gotowa na prowadzenie samochodu. Do tej pory, choć od 15 lat miałam prawo jazdy, to nigdy jednak nie prowadziłam. Odwiedziliśmy salon samochodowy, czysta, jasna, lśniąca podłoga i kilka aut, zero ludzi poza obsługą. Trudno przeoczyć coś, co leży na podłodze. Wchodząc niczego więc nie zauważyłam. Wychodząc przy drzwiach leżało to.

aaa

Medalion z Janem Pawłem II, a na drugiej stronie z Świętym Krzysztofem.

  • Masz ty te układy – zaśmiał się Piotr.

Mój anioł znając moje umiejętności prowadzenia samochodu tak na wszelki wypadek dał mi znać, że jest naprawdę blisko. Dał mi informacje, że będzie nade mną czuwał  Medalion urwał mi się z bloczka z kluczami, ale znowu go znalazłam na ulicy. No i tak sobie jeździmy …razem. 

Kiedy Piotr wspomniał o moim Grubasku przypomniałam sobie jeszcze jedno ważne wydarzenie. Jakiś czas po tym, jak zobaczyłam swojego anioła, przeżyłam coś, co potwierdziło, że to nie był wymysł mojej wyobraźni, czy podświadomości.

Poszłam do fryzjera. Piotr przyjechał po mnie i zaparkował tuż przy wielkiej witrynie zakładu fryzjerskiego. Znudzony mógł mnie obserwować nie wychodząc z auta. Kiedy po wszystkim wyszłam do niego, pierwsze co zwróciło moją uwagę, to jego lekko zszokowana mina.  Myślałam, że tak źle wyglądam… ale to nie było to.

  • Koło ciebie stał bardzo wysoki facet, biały i gruby, odwrócił się do mnie i kiwnął mi głową i potem zniknął ! – powiedział ciągle zszokowany. W sumie do dzisiaj widział go jeszcze trzykrotnie. Teraz, kiedy mam jakiś problem Piotr często mówi;
  • Idź do swojego Grubasa, niech On ci pomoże.

Zazdrosny ? 

Zastanawia mnie coś jeszcze… Piotr widzi coraz więcej tego, czego nikt nie widzi. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Może jego ciągłe modlitwy uruchomiły jakieś nadnaturalne możliwości? Widzę to, widzę tamto… to jest dla niego tak oczywiste i normalne.

Niedawno siedzieliśmy przy stole jedząc obiad, w pewnej chwili z kotletem na widelcu mówi do mnie

  • Schyl się… szybko !
  • Co?
  • No schyl się do cholery ! Ptak leci, zaraz cię uderzy !

Schyliłam się automatycznie.

  • Ty tak poważnie ? – spytałam po chwili.
  • Nie widziałaś !!! – spytał zdziwiony.
  • Oczywiście, że nie.

Piotr nie rozumie, że ja nie widzę, a ja nie rozumiem jak on może widzieć. Słyszy, widzi… Co jeszcze ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Okno do innego świata.

11. 10. 07 r.  Szczecin. 

Byłam po raz trzeci u AIDY. Jak zwykle usiadłam tylko na krześle i czekałam na to, co powie. Poprosiłam ją jedynie, by nie ukrywała niczego, nawet tego, co mogłoby mnie przestraszyć. Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem i zaczęła… „z grubej rury”.

Powiedziała;

  • Jest ich (demony) coraz więcej, będą chciały Piotra zabić  – Zmroziły mnie te słowa. 
  • Diabeł będzie go atakował w siódemkę  – Co to znaczy? Będzie ich siedmiu? 
  • Ataki będą się nasilać – Już się tak właśnie się dzieje.
  • W mieszkaniu w Warszawie otwarte jest okno do wszechświata i stamtąd przychodzą różne byty. – Pomyślałam od razu o Stasiu, skąd ona mogła to wiedzieć, a raczej widzieć… icon_exclaim - Kopiaicon_question - Kopia
  • Celem tego „opętania” jest nawrócenie, jak syn marnotrawny – Opętanie? To chyba nie jest właściwe słowo, tak naprawdę trudno określić, co to właściwie jest.
  • Piotr musi wrócić do Światła, dlatego też jedni i drudzy tak bardzo walczą o jego duszę – To by się zgadzało, przypomniałam sobie słowa kobiety, mówiącej o „pocałunku diabła”.
  • Przy pani stoją demony, ale  na razie tylko obserwują – …. Na razie icon_exclaim - Kopiaicon_question - Kopia

Zastanawiałam się nad słowami AIDY; będą go atakowali w siódemkę. Może faktycznie będzie ich 7, ale może to także dotyczyć 7 grzechów głównych. Może za każdy grzech odpowiedzialny jest inny czarny byt?

1. Pycha / 2. Chciwość / 3. Nieczystość / 4. Zazdrość / 5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu /6. Gniew / 7. Lenistwo

Im dłużej przyglądam się tej liście, tym mocniej czuję, że mam rację, ale pewna nie jestem. Może tak być, może tak nie być.

Opowiedziałam Piotrowi o wizycie u AIDY i od razu spytałam o co chodzi z tym oknem do wszechświata. Zaczął się śmiać, bo nie mógł uwierzyć, że to powiedziała.

  • Dobra jest, muszę przyznać.
  • To znaczy, że mówiła prawdę ?

Znowu zaczął się śmiać. Opowiedział, że kiedyś grając na komputerze kątem oka z prawej strony zauważył ruch. Obrócił głowę i zobaczył czarnego psa, który spokojnie przeszedł przez pokój i wszedł w przeciwległą ścianę. Pies przeszedł nie zwracając na Piotra uwagi.

Według niego nad komputerem co jakiś czas w pokoju otwiera się czarna dziura w kształcie kwadratu, wielkości mniej więcej metr na metr. To „okno” ma czarną czeluść, stamtąd przechodzą różne dziwactwa, czarne psy, nawet raz koń, przelatują ptaki, jakieś inne zwierzęta, których nie mógł nazwać, a także dziwne postacie, czasami stwory. Często to widzi. Zrobiłam wielkie oczy, bo nigdy mi o tym nie mówił.   

  • Po co… i tak byś nie uwierzyła.

Nowy obraz mapy bitowej

Namaszczam i błogosławię cię.

25. 01. 07 r.  Warszawa.

Piotr był chory przez tydzień i nie miał siły chodzić codziennie do kościoła, ale dzisiaj zmuszony jakąś wewnętrzną siłą poszedł na poranną mszę. Wszystko przebiegało jak zwykle, ale na koniec tym razem w głowie usłyszał mocny, silny i stanowczy głos.

  • Namaszczam i błogosławię cię.
  • Zło jest coraz silniejsze, jesteś nam potrzebny.

p. s. „Jesteś nam potrzebny”…co miał na myśli? Kto mógłby powiedzieć; namaszczam cię i błogosławię…?



20. 08. 07 r.  Warszawa.

Mieszkanie w Warszawie jest przedwojenne, ma stare drewniane podłogi, które niemiłosiernie się uginają i przy tym szczególnie skrzypią. Nie da się przejść między pokojami i kuchnią niesłyszanym. Ponieważ często chodzę dość pewnie to Piotra wkurza, bo robię wiele hałasu, ale przecież latać nie potrafię! Wczoraj w nocy obudził mnie wyraźny odgłos uginającej się podłogi i kroki pod drzwiami mojego pokoju. Postawiło mnie to na równe nogi. Otworzyłam drzwi, ale nikogo nie było. Opowiedziałam o tym Piotrowi, ale on tylko machnął ręką, żebym się tym nie przejmowała, bo to pewnie Stasiu.

  • Jaki kurna Stasiu ! 
  • Nie przejmuj się, nieszkodliwy – i zamknął temat.


25. 08. 07 r. Warszawa.     

Dzisiaj w nocy obudziło mnie tym razem bardzo stanowcze pukanie do drzwi w moim pokoju. To było trzykrotne silne pukanie. Natychmiast zerwałam się z łóżka i stanęłam pod drzwiami. Obleciał mnie strach, muszę przyznać. Oczywiście rano opowiedziałam o tym Piotrowi, a ten zaczął się śmiać.

  • To Stasiu.
  • Jaki znowu Stasiu ?
  • Ojciec Kryśki (p. s. właścicielka mieszkania). Umarł kilkanaście lat temu i urzęduje w tym mieszkaniu.
  • Jaja sobie robisz ? 

Opowiedział, że często go widzi. Wychodzi ze ściany, trzymając ręce zaplecione z tyłu przechodzi przez pokój i wchodzi w drugą ścianę. Jest uczesany do tyłu, jak robili to mężczyźni w latach`50 i ubrany w marynarkę.

Mrugam ze zdenerwowania rzęsami i się zastanawiam, że jeszcze jego brakuje do tego całego cyrku.

  • Ostatnio wyszedł ze ściany i podszedł do mojego łóżka, zatrzymał się i kiwnął mi głową, ja mu też kiwnąłem i sobie poszedł.
  • To taki dżentelmen, że puka do drzwi ?
  • Najwyraźniej – i zaczął się śmiać.

Nooooooo po prostu świetnie, pomyślałam. Powinnam się do tego przecież przyzwyczaić, a jednak za każdym razem robi na to mnie duże wrażenie.

p. s. Zdziwiło mnie jak silne były te uderzenia w drzwi. Jak osoby zmarłe, niewidzialne dla ludzkiego oka mogą to robić ? Skąd czerpią energię ?



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Karta przetargowa

29. 09. 06 r. Szczecin.       

Piotr wyjątkowo wyjeżdża do Warszawy o 7 rano, a nie jak zwykle o 17.00. Pijemy poranną kawę i żegnamy się jak zwykle. Chcę dospać jeszcze kilka minut i idę do łóżka. Ledwo się położyłam mam wyraźną wizję. Widzę jak Piotr leży w szpitalnym łóżku i jest podłączony do jakiejś aparatury. Czuję, że muszę się spieszyć. Trzymam go za rękę i modlę się modlitwą, którą kiedyś otrzymałam od jednej wizjonerki. Wiem, że to musi pomóc, bo właśnie nadeszła ostatnia chwila, ostateczna walka. Trzymam go za rękę i wymawiam słowa modlitwy cicho, ale w mojej głowie dudnią jak dzwony. To właśnie teraz muszę być silna. Patrząc na Piotra nie widzę żadnej reakcji, ale wiem, że gdzieś tam w jego świecie za ciemną kotarą toczy się bitwa między dobrem i złem.

Ta wizja trwała kilka minut, ale wyprowadziła mnie z równowagi, po prostu zaczynam płakać. Była godzina 8.00. Kilka minut później z pociągu zadzwonił do mnie Piotr. Nie zwracając uwagi na siedzących ludzi opowiedział, że o przed chwilą ogarnęło go dziwne uczucie i zobaczył obraz;

  • Unosimy się razem gdzieś w przestrzeni, trzymasz mnie mocno za rękę i ciągniesz do góry ku Światłu. Na dole znajdowała się czarna maź, która próbowała mnie złapać za nogę. Wiem, że to znowu gacek. Widzę, że ta maź jednak omija mnie i chce dopaść ciebie, w tej jednej chwili ostatkiem sił wyciągam rękę i gestem „stop” odpycham tę energię. Dopiero wtedy odpływamy spokojnie ku Górze.

Przestraszyła mnie ta zbieżność czasu. Boję się, że dojdzie do jakieś sytuacji gdzie faktycznie z Piotrem może się coś stać. Ta nasza wspólna wizja pokazała, że musimy działać razem, ale czy starczy mi na to sił?



30. 11. 06 r. Szczecin. 

Wizja.

Zobaczyłam znajomego, którego nie widziałam 8 – 10 lat. Podszedł do mnie, ze strachem w oczach chwycił mnie za ramiona i zaczął trząść i krzyczeć;

  • Uważaj, on jest blisko, on nie odszedł.

Obudziłam się gwałtownie. Była 4 rano. Po chwili spróbowałam zasnąć ponownie i sen natychmiast powrócił. Znowu trząsł mnie ramionami i krzyczał

  • On nie odszedł, uważaj ! –  i wskazał na stary wygaszony dom.

p.s. Wiem, że nie odszedł i nie wiem, czy kiedykolwiek odejdzie. Co znaczy wygaszony dom?



20. 12. 06 r. Warszawa.

Zadzwonił Piotr i opowiedział, co widział;

  • Wieczorem w pokoju nagle zrobiło się dziwnie gęste powietrze. Jeśli miałbym to do czegoś porównać, to jak gorące powietrze falujące nad nad rozgrzaną autostradą.
  • Raptem pojawiła się ogromna zjawa otoczona czymś czarnym. Przeraziło mnie to, ale powoli zacząłem się z tym czymś oswajać. Jednocześnie czułem, że to mimo wszystko dobra energia. Nagle ta czarna masa w kształcie człowieka zaczęła pękać. Na wysokości jego klatki piersiowej powoli zaczęło wydobywać się światło.
  • Jesteś na dobrej drodzepowiedział.
  • Uświadomiłem sobie, że może mam szansę pozbyć się Złego.

p.s. Ale dlaczego ten ktoś był czarny? Może to ten upadły, który mu pomaga?



21. 12. 06 r. Warszawa. 

Wizja.   

  • Stałem na scenie w jakimś teatrze. W drugim rzędzie teatralnych siedzeń siedział i obserwował mnie mężczyzna ubrany na czarno. W pewnej chwili gwałtownie rzucił się na mnie i złapał za gardło.
  • Myślisz, że się uwolnisz? Nigdy…warknął.

p. s. Zdziwiłam się, że tym razem gacek był na czarno ubranym mężczyzną (mój stary znajomy). Wczoraj przyszedł ktoś i dał nadzieję, a dzisiaj pojawił się gacek i tę nadzieję zabiera. Zastanawiające to wszystko. Tak mi przyszło do głowy…. Czy oni czasami nie walczą między sobą, a Piotr tak naprawdę jest jakąś kartą przetargową, jedynie narzędziem?