AIDA.

29. 08. 05 r.  Szczecin.

Odkąd wszystko się zaczęło szukam wszędzie informacji, które mogą mi pomóc zrozumieć, co się dzieje. Znam setki ludzi, ale przecież nie będę niedorzecznie pytać każdego;

  • Panie, widział pan kiedyś diabła?

Tak, więc informacji szukam w książkach i różnych czasopismach. 2 Miesiące temu kupiłam jak zwykle „Wróżkę”, choć tytuł jest dość nieciekawy, to czasami pojawiające się tam artykuły są całkiem interesujące. Tym razem przeczytałam wywiad z niejaką AIDĄ z Warszawy, która nazywała siebie wizjonerką lub jasnowidzem.  Zrobiła na mnie wrażenie i patrząc na jej zdjęcie pomyślałam; jeśli będzie mi to dane, to się z nią spotkam. Nic więcej.

Miesiąc później siedząc na fotelu u fryzjera usłyszałam;

  • Czy chce pani iść do Aidy?

Zamurowało mnie totalnie. Po pierwsze skąd babeczka, która mieszka w Warszawie znalazła się w Szczecinie? Po drugie skąd mojej fryzjerce przyszło do głowy, by o niej wspomnieć, kiedy nigdy nie rozmawiałyśmy o takich sprawach? Uznałam to za znak i nie mogłam tego zbagatelizować.

Okazało się, że Aida pojawia w Szczecinie raz – dwa razy w roku, a spotkania umawiane są przez pośrednika. Dostałam do niego telefon i zadzwoniłam. Kilka dni później rozmawiałam z AIDĄ face to face.  Wydawała mi się dużo drobniejsza niż w telewizji, ale ponoć takie wrażenie ma się zawsze. W każdym razie pokazałam jej tylko zdjęcie Piotra i nic więcej nie powiedziałam. Czekałam, co się wydarzy.

I ….się zaczęło. Mówiła jak w jakimś transie. To było niesamowite. Patrzyła na mnie i jakby przeze mnie. Myślę, że patrząc na mnie wcale mnie nie widziała, oglądała…. przeszłość?

Zaczęła od tego, że;

  • Piotr pracuje w Warszawie – !

  • mieszka u kobiety, która jest na wózku inwalidzkim, ma uszkodzone nogi -!

  • nazwała ją po imieniu -!

  • ta osoba jest na rozdrożu. Modli się do Boga i bluźni jednocześnie za swoje krzywdy -!

  • powiedziała dosłownie; to szatan przyciągnął go do tego mieszkania -?!!!!.

  • Piotr nie tylko został przyciągnięty do tego mieszkania, ale otoczony w pracy jego ludźmi -!!!!

Zwaliła mnie tymi informacjami z nóg. Wszystko się zgadzało. Właścicielka mieszkania udzielała się bardzo aktywnie w Kościele, śpiewała w chórach, witała nawet samego papieża Jana Pawła II, dostała od niego prywatny różaniec. Z drugiej strony potrafiła w domu złorzeczyć i kląć na Boga za swoje kalectwo.

Dalej;

  • Piotr kiedyś był księdzem, który sprzeniewierzył się Bogu. Przeszedł na stronę diabła popełniając samobójstwo i czcząc jego imię.  ???

  • odrodził się, jako SSman w czasie II wojny światowej, zabijał ludzi osobiście, sprawiało mu to ogromną radość.  ???

  • obecnie ¼ jest w nim dobra, ¾ to zło. Ma niesamowite możliwości.  (p.s. siniak pod kolanem? Tak wszedł?) ???

  • chciał popełnić samobójstwo, ale powstrzymało go to, że jesteśmy koło niego, jako rodzina.  !!!

  • chroni go silny anioł, ale i ktoś jeszcze, kto walczy o jego duszę jak i o swoją. ???

  • szczera modlitwa i pokuta w klasztorze na długi czas może go ocalić.

  • egzorcyzmy nic nie dadzą. !!!

  • Piotr nie mówi mi wszystkiego i lepiej nie wiedzieć (p.s. ta prawda mnie nawet rozbawiła).

  • 2 razy miał już ginąć. !!!???

Na koniec powiedziała dosłownie;

  • Piotr powinien już nie żyć, ale wybłagał przedłużenie życia. Wyżebrał to po prostu.

Boże kochany, jak ona to mogła to zobaczyć? O tym absolutnie nikt poza nami nie wiedział.   Czyli to, co się wydarzyło wieczorem jakiś czas temu (Zgoda, przyjęto) zdarzyło się naprawdę?!

AIDA skończyła i ze współczuciem pokiwała głową. Zdziwiło mnie to, że z kolei ją nic nie zdziwiło. Spytałam, czy spotkała już kogoś z podobnym doświadczeniem, przyznała, że nie i mimo wszystko się nie zdziwiła, jakby stanowiło to dla niej coś normalnego.

Opowiedziałam Piotrowi przez telefon o Aidzie. Ciężko to przeżył, ale zrozumiał, że wie, o co walczy i z kim walczy, dlaczego się tak stało. AIDA ewidentnie mówiła o poprzednich życiach!!! Ciekawe, co na to powiedziałby Skwarczyński!?  Myślę, że to był kolejny przełomowy dzień w naszym życiu, gdyż wszystko zaczęło się układać w logiczną całość.

Pozostała jeszcze jedna zagadka do rozwiązania…                                                    „On nie tylko został przyciągnięty do tego mieszkania, ale otoczony w pracy jego ludźmi.”



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

 

2005 rok.

10. 04. 05 r.  

Mam kłopoty córką. Ma 15 lat, czyli wiek buntu, ale to co mówi nie do końca pasuje do buntu nastolatki. Źle sypia, to znaczy budzi się o 3.00 w nocy i nie wie dlaczego. Powtórka z rozrywki, myślę sobie… Ręce mi opadają, bo to się nigdy nie skończy. Powiedziałam o tym Piotrowi, ale on stwierdził, że przesadzam. No tak, ale co może on wiedzieć będąc w domu jedynie na weekendy. Na razie dałam jej tylko modlitwę egzorcyzmującą i nie wiem co można zrobić więcej.

Ciebie prosimy przez wstawiennictwo i pomoc archaniołów Michała, Rafała i Gabriela, aby nasi bracia i siostry zostali uwolnieni od złego ducha, który uczynił ich niewolnikami.

Wszyscy święci, przyjdźcie nam z pomocą.

Od niepokoju, smutku, obsesji,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od nienawiści, nierządu, zawiści,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od myśli o zazdrości, gniewie, śmierci,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od wszelkiej myśli o samobójstwie i poronieniu dziecka,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od popadania w rozwiązłość cielesną
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od rozbicia rodziny, od wszelkiej złej przyjaźni,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.
Od wszelkiej formy czarów, uroków, guseł i od wszelkiego zła ukrytego,
Ciebie prosimy, uwolnij nas, Panie.                                                                              Panie, który powiedziałeś
pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję
przez wstawiennictwo Dziewicy Maryi,
uwolnij nas od wszelkiego przekleństwa i spraw,
abyśmy cieszyli się Twoim pokojem.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
                                                                                                                                              



15. 06. 05 r. Wizja.

Jestem na jakieś przestrzeni, za mną stoi kilka nieznanych mi osób. Pośród nich jest moja córka. W pewnej chwili do tych ludzi docierają czarne długie robale, wyglądają jak glizdy, jest ich tysiące. Nie mam pojęcia skąd się wzięły. Jest ich tak dużo, że oblepiają ich szczelnie. Ci ludzie padają na ziemię jeden po drugim i wiem, że umierają.

Widzę, jak te robaki atakują moją córkę, oblepiają jej rękę, a ona stoi jak wryta. Decyduję się działać.

Raptem w mojej prawej dłoni pojawia się miecz. Unoszę go do góry i widzę, jak wali w niego z góry strumień światła. Przez moją głowę przemyka myśl, że miecz jest wyjątkowo piękny i krystalicznie czysty. Kojarzy mi się z obrazem, gdzie archanioł Michał trzyma taki sam miecz w swojej dłoni. Kiedy miecz zostaje naświetlony nie zastanawiając się odcinam po prostu rękę, która jest już czarna i oblepiona przez robale. Robię to szybko i zdecydowanie. To ją ratuje.

Wszystko dzieje się bardzo szybko; dostaję miecz do ręki, unoszę go do góry, dostaje wiązką światła, odcinam rękę i… jest po wszystkim….. 1,2,3,4. Jak maszyna.

Angelo_Bronzino_010

Archanioł Michał na fresku Bronzina

Ten sen miałam kila dni po tym, jak dałam córce modlitwę uwalniającą. Czy to ostrzeżenie? Czy ona jest też atakowana? Nic mi nie mówi.                                                                                                                    



17. 06. 05 r. 

Piotr jest w Hongkongu od 2 -3 dni. Wyjechał w sprawach biznesowych. Od dłuższego czasu znowu nie może spać i ma nocne pobudki. Wyjeżdżając miał nadzieję, że chociaż tam się wyśpi, ale tam też dopadł go gacek. Ataki bardzo się nasiliły i zastanawiam się dlaczego. Może chcą mu pokazać, że nie ma dokąd uciec?

Trzeciego dnia pobytu biznesmeni chińscy zaprosili Piotra na chiński masaż. Ten to sobie pożyje, pomyślałam sobie, kiedy mi o tym powiedział.

3 chude dziewczyny zajęły się masażem krzyża, nóg i całego ciała. Trwało to 2 godziny. Jedna z dziewczyn szczególnie przypatrywała się Piotrowi przez dłuższy czas. Na koniec powiedziała coś do Chińczyków po chińsku oczywiście. Tłumacz, który był cały czas obecny przetłumaczył;

  • On jest wilkiem, albo za nim stoi wilk – powiedziała.

Piotr zauważył lekki popłoch. Co mogła zobaczyć? O co jej chodziło?




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Narodziny Gacka.

Listopad 2003 r. Warszawa. 

Piotr pamiętał o przepowiedni, którą usłyszał od wróżbity ze Szczecinka; „ Po 40 – tce tylko od pana zależy, czy będzie chciał Pan żyć, czy nie”. Właśnie przekroczył 40…. Niedawno mi się przyznał, że potraktował te słowa  jednak bardzo poważnie. Ja o tym zapomniałam. Zadzwonił do mnie wczoraj i opowiedział co się stało.                                             

  • Od kilku miesięcy czułem wielką potrzebę modlenia się. Modliłem się codziennie godzinę, dwie czasami… Klęczałem i prosiłem o łaskę przedłużenia życia. Nie wiem, czy mnie słyszeli, bo nic się nie działo, ale wczoraj …….. kiedy skończyłem wyraźnie usłyszałem w pokoju męski głos, dochodzący gdzieś z góry, spod sufitu.
  • Zgoda, przyjęto.
  • Wyobrażasz sobie coś takiego? Poczułem spokój.

Czy sobie wyobrażam? Niewiarygodne. Jak to jest możliwe?                                                   p.s. Kto to powiedział? p.s. Czy to znaczy, że będzie żył….?



23. 08. 04 r. Szczecin. 

Wizja. Wchodzę do windy, którą obsługuje młody, niższy ode mnie chłopak. Nie jest byt szczęśliwy, że chcę wejść, ponieważ winda jest wyjątkowo ciasna, ledwo zamykają się za mną drzwi. Jadę w górę i wysiadam na najwyższym piętrze wieżowca. Widzę napisane na ścianie nazwisko i imię mojego męża. Czuję, że muszę go znaleźć. Potem raptem widzę, że jadę pociągiem towarowym. Jest dość mały i jedzie wolno. Dojeżdżam do 2 wielkich hałd węgla. Jedna hałda jest czarna, a druga biała. Z wagonu spadam na tę białą.

Hmm… Do tej pory w interpretacji snów czy wizji pomagały mi senniki, ale szybko się przekonałam, że nijak się mają do tego co widzę. Na zasadzie prób i błędów stworzyłam swój własny alfabet; wieżowiec jak i pociąg to moje życie / los. Ja tym pociągiem nie kieruję i od dłuższego czasu już wiem, że nie kieruję też swoim życiem. Realizuje się jakiś od-Górny plan, którego jeszcze nie jestem w stanie pojąć.

Spadając na białą hałdę węgla to znowu wybór między dobrem a złem. Tym razem to nie ja wybierałam, ale zrobiono to za mnie. To nie ja przecież prowadziłam pociąg i ktoś wybrał, na którą hałdę węgla spadłam. Pytanie…. Kto ?!



10. 09. 04 r. Szczecin.   

Oglądam od jakiegoś czasu pewien durnowaty serial kolumbijski, robię to chętnie, bo odprężam wtedy swój mózg i na chwilę o wszystkim zapominam. Telewizor mam ok. 1 metra od łóżka. Siadłam na brzegu łóżka i zagapiłam się w ekran. Po jakimś czasie między mną a telewizorem wcisnęła się czerwona głowa z rogami. !!! Było to tak niespodziewane… Odruchowo ręką przesunęłam tę gębę w bok, bo mi zasłaniała ekran !!!! Tak jak nagle się pojawiła, tak nagle zniknęła.

Dopiero po chwili doszło do mnie co się właśnie przed chwilą zdarzyło. Natychmiast spociłam się ze strachu i włosy stanęły mi dęba. Kiedy trochę się uspokoiłam dotarło do mnie coś jeszcze…. Można z nim walczyć !!! …. a przede wszystkim ….. NIE BAĆ SIĘ !!!!

p.s. Tak się zastanawiam… czy diabeł naprawdę jest czerwony? To takie … banalne.



29. 10. 04 r. Wizja.

Nieokreślone miejsce. Przede mną stoi Piotr. Nic nie mówi, tylko uważnie na mnie patrzy. Nagle przed nim pojawia się piękny mężczyzna. Wyglądał jak ksiądz, bo przez chwilę widzę go w czarnej sutannie. Ale zaraz potem jest ubrany już normalnie. Jego oczy są płomienne i pełne miłości, a mimo tego odczuwam przed nim lęk. Wydaje się być bardzo zakochany, co mnie zaskakuje, bo nie znam go.

  • Wybieraj ja, albo on – wskazuje na Piotra.

Czarna sutanna? Chyba Gacek (tak od dzisiaj go nazywam), chce do mnie dojść. Muszę uważać.

p.s. od momentu widzenia czerwonej gęby nie wiem dlaczego, ale na diabła zaczęłam mówić „gacek”. Kiedy mówiłam diabeł natychmiast przypominałam sobie jego faciate, kiedy mówię neutralnie nie czuję wtedy lęku. Piotr szybko to zaakceptował.

1998, 2000, 2001

Wrzesień 1998 r.

Relacja Piotra;

Siedzę w ciszy w pokoju i zagapiłem się w jedno miejsce, zamyśliłem się … Tak często i głęboko się modliłem….

  • Pokaż mi się – prosiłem w duchu i myśląc o Bogu.

Kilka dni później 6.30 rano szedłem do swojego samochodu. Na ulicy o tej porze zazwyczaj jest pusto. Podszedłem do swojego auta stającego przy chodniku i w tej samej chwili potrącił mnie dostawczak, który pojawił się nie wiadomo skąd. Potrącił mnie tak mocno, że przeleciałem kilka metrów do przodu i upadłem w kałuży. Na ulicy zrobiło się zamieszanie i w pięć minut pojawiła się karetka pogotowia, może jechała przy okazji? …bo pojawiła się niemal natychmiast. Załadowali mnie do środka. Lekarka chciała wiedzieć jak się nazywam, dałem jej swoją wizytówkę.

  • O… mamy prezesa tutaj.

Nie wiem, czy akurat to zadziałało, ale natychmiast się mną zajęła. Lekarka poszła zobaczyć auto, które mnie potrąciło. Było mocno wgniecione z przodu i miało złamane lusterko, od razu więc stwierdziła nie badając mnie, że mam co najmniej połamane żebra. Kazała mi się rozebrać, po chwili była ciężko zdziwiona, bo nie miałem żadnych uszkodzeń, tylko lekkie zadrapanie ma ręku. Ciągle mnie badała i ciągle się dziwiła, w końcu pozwoliła odejść. 

A ja lecąc przez te kilka metrów w powietrzu usłyszałem słowa.

  • Tak właśnie wyglądam, o to jest Moja łaska.


MAJ 2000 r.

Miałam cudowną wizję.

Jestem w mieszkaniu. Ktoś puka do drzwi, otwieram i widzę bardzo wysokiego i grubawego mężczyznę. Jest tak wysoki, że zadzieram głowę do góry.

  • Jaki on wielki – myślę.
  • I biały! On jest taki biały, albinos, prawdziwy albinos!!!.

Patrzę na niego przez chwilę, ale on się w ogóle nie odzywa. Jest skupiony i poważny. Czuję od niego bijące dobro. Mam wrażenie, że to ktoś mi naprawdę życzliwy. Jest wielki i barczysty, przy kości, ma białe spodnie, sweter koloru écru, właściwie półgolf, kręcone jasne włosy. I mimo, że nic nie mówi obejmuję go w połowie i przytulam się do niego. Zauważam, że sięgam mu do piersi, tak jest wysoki. Po chwili ciągnę go za rękę i zapraszam do mieszkania. Chcę go za wszelką cenę ugościć, ale kiedy się odwracam, już go nie ma.

W tej samej chwili budzę się i już wiem, że właśnie spotkałam swojego anioła stróża. Od dawna prosiłam go, by się ukazał. Od chwili, kiedy usłyszałam go po raz pierwszy mając 12 lat. Długo musiałam na niego czekać, ale warto było.

No i teraz wypadałoby Go jakoś nazwać… nic mi nie przychodzi do głowy, może po prostu „Przyjaciel” ?



Kwiecień 2001 r.

Poznałam bioenergoterapeutę, który wmówił mi, że mam jakieś nadprzyrodzone możliwości i mogę walczyć z demonami. !? Pierwsze co pomyślałam, że jest nieźle stuknięty. Powiedział, że będzie mnie uczyć. !? Na dzień dobry pokazał mi pewną sztuczkę. Nie dotykając mnie i stojąc w odległości mniej więcej 2 metrów spowodował, że zaczęłam się przechylać jak kłoda do tyłu. To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo wyraźnie czułam na sobie ciężar przygniatający mnie do podłogi, po prostu przechylałam się do tyłu i pewnie upadłabym, gdyby mnie nie chwycił w ostatniej chwili za ręce. To było rzeczywiście intrygujące, bo nie miałam pojęcia jak to zrobił. Nie wiedziałam, że bioenergoterapeuci są do takich rzeczy zdolni. Tą sztuczką na pewno wzbudził we mnie zaciekawienie, ale też i wielką niechęć.

Bioenergoterapeuta oficjalnie przyjmował i leczył ludzi. Mój teść pewnego dnia zachorował i zaprosił go do siebie do domu. I tam doszło do ciekawej sytuacji.

Oko w oko Piotr i Marek spotkali się w holu, obserwowałam ich z boku. To było jak starcie gigantów. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Patrzyli na siebie uważnym wzrokiem nic nie mówiąc i nagle Marek wybiegł z domu !!!! Nie wiem co zobaczył, ale jego zachowanie było zadziwiające. ?! Kim naprawdę był ten człowiek?

W nocy obudził mnie znajomy mi głos, teraz już wiem, że to głos mojego Przyjaciela. Po raz trzeci w życiu. !!!

  • Już nigdy cię nie opuszczę – spokojny, stanowczy i męski głos. Nigdy go nie zapomnę.

Poczułam błogi spokój. Po chwili dopiero zastanowiłam się na tymi słowami; Już nigdy cię nie opuszczę.

Hmmmm …. dlaczego mnie więc opuściłeś ??????




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Dziennik.

DZIENNIK.

Postanowiłam spisywać wydarzenia, które wzbudziły moją uwagę. Na początku nie było tego wiele, a to z powodu mojego lenistwa albo raczej lekceważenia z mojej strony znaczenia pewnych sytuacji, czego do dzisiaj żałuję. Z czasem jednak poszłam po rozum do głowy i w miarę systematycznie uzupełniałam notatki.

W celu lepszego zrozumienia treści muszę wprowadzić parę wyjaśnień. Oprócz zdarzeń z naszego życia dosyć często będę opisywać wizje, których doświadczaliśmy oboje.

Choć osobiście nie lubię słowa „wizja”, gdyż mam wrażenie, że ta forma przekazu dla wielu osób nie jest wiarygodna, to jednak nie znajduję na dzień dzisiejszy bardziej odpowiedniego słowa. Wizja a zwykły sen to diametralna różnica. Wizje pamięta się nawet latami w przeciwieństwie do snu. Sen to jakbyś oglądał film w kinie, wizja… jakbyś był aktorem w tym filmie. Dla mnie taka to różnica. Budząc się po skończonej wizji zazwyczaj jesteśmy zdziwieni, że leżymy we własnym łóżku, tak jakby to tamta rzeczywistość była prawdziwa, a nie łóżko, w którym właśnie spaliśmy.

W tym dzienniku używam słowa „Góra” i „Dół” jako odniesienie do świata duchowego (Nieba) i jego opozycji (świat ciemności).

Wizje (czasami nazywam je informacjami z Góry) są bardzo ważne, na początku nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. To bezpośredni kontakt ze światem duchowym. Właściwa interpretacja wizji to właściwe odczytanie przekazywanych informacji, a takie informacje mogą uratować nawet życie.


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Początek wojny.

Po egzorcyzmach na pewien czas ustały nocne pobudki i panował względny spokój. Mieliśmy nadzieję, że wszystko wróciło do normy. Ale mniej więcej 3 miesiące później obudził mnie o 5 rano telefon. Widząc w wyświetlaczu, że to Piotr przestraszyłam się, że coś się stało. Nigdy mu się wcześniej nie zdarzało, by dzwonić tak rano. Pierwsze co usłyszałam w słuchawce to płacz. !? Przeszedł mnie dreszcz, bo nigdy nie widziałam go w takim stanie. Po chwili uspokoił się i zaczął mówić.

Miałem sen, właściwie nie sen, to wizja, była tak realistyczna, że kiedy się zbudziłem, byłem zdziwiony, że leżę w łóżku. Jest duże pomieszczenie wyglądające jak muzeum, ma poziome gabloty, za jedną z gablot stoi facet ubrany jak mój tato i wyglądał jak mój tato, ale jego twarz była cała z wypryskami, pomarszczona, z wybroczynami na gębie, miał kręcone ciemne włosy średniej długości.

Powiedział stojąc za gablotą;

  • Chodź ze mną – i w jednym ułamku sekundy stanął przy mnie.
  • Odczep się, czego ty chcesz ode mnie – powiedziałem.
  • Jak to nie wiesz?
  • Nie wiem.
  • Przecież jesteś moim synem, zawsze byłem w tobie – odparł.
  • To nieprawda – zacząłem krzyczeć, ale ten nie słuchał. Zignorował to. Klęknął przede mną i wyciągnął do mnie dłoń.
  • Podaj mi dłoń, będziemy razem rządzić.
  • Nie, to niemożliwe, nigdy! – krzyknąłem.

Zwiałem od niego. Czułem w nim ogromne zło. Chciałem jak najdalej od niego uciec i zbiegłem piętro niżej. Wszedłem do jakiegoś mieszkania, gdzie było kilka kolejnych pomieszczeń. Usłyszałem wtedy głos jakby spoza tego budynku, kogoś, kto obserwował całą sytuację z góry.

  • Nie możesz wiecznie uciekać, musisz walczyć.

To mnie zatrzymało i wtedy się odwróciłem. Cofnąłem się do drzwi, otworzyłem je i naprzeciwko zobaczyłem kobietę, która unosiła się z 15 cm nad ziemią.

Delikatnie zaczęła się przesuwać w moim kierunku. Obniżyłem wtedy głowę i zacząłem walić w nią na oślep , ale to nic nie dawało. Nagle rozpostarłem szeroko ręce i wyszła ze mnie energia w kształcie półksiężyca. Odrzuciło kobietę na ścianę i rozpadła się na wiele części. Wychodząc z tego pokoju po mojej lewej stronie na korytarzu stał znowu on, facet z bruzdami na twarzy, ale z nosa i zewsząd leciała mu krew. Przeszedłem koło niego i zszedłem znowu piętro niżej do wyjścia z budynku. Mogłem wyjść.

Słuchałam go z bijącym sercem. Czułam, wiedziałam, że to było cholernie ważne. To wtedy postanowiłam, że zacznę spisywać wszystko, co się będzie działo, by pamiętać i by zrozumieć. 

Ta wizja, to spotkanie na jawie to najbardziej traumatyczne doświadczenie, jakie do tej pory przeżył. Myślę, że to wydarzenie do głębi wstrząsnęło Piotrem. Chyba wtedy dopiero uwierzył, że egzorcysta mówił prawdę. W tym spotkaniu z demonem dokonał wyboru, postanowił z nim walczyć, a nie współpracować. Władza jaką dysponował fascynowała go, ale zrozumiał, że to droga ku przepaści. Odrzucił ją i powiedział „nie”. Dopiero od tego momentu zaczął się modlić, ale prawdziwie szczerze. Wewnętrznie czuł tego wielką potrzebę. 

aa

I tak zaczęła się nasza wojna.

Jednak im więcej było modlitwy, tym częstsze były ataki. Przychodziło to falami, 2 miesiące spokoju, 2 miesiące horroru. W okresie ataków niemalże codziennie Piotr przeżywał nocne wizyty. W warszawskim mieszkaniu stara podłoga uginała się i skrzypiała pod wpływem ciężaru, choć nikogo nie było widać. Pewnej nocy Piotr obudziwszy się zauważył, że sufit jest wyjątkowo blisko. Spojrzał wtedy w bok i zauważył, że wisi nad łóżkiem z 1.5 metra. Na szczęście nie wpadł w panikę, tylko się obniżył powoli samoczynnie. Co najmniej dziwne doświadczenie. 

Ingerencja Złego była tak silna, że był u kresu sił. Przyznał się też, że znowu chciał popełnić samobójstwo.Słyszał w głowie;

  • Rzuć się, rzuć, życie jest bez sensu, po co ci to?

Manifestacje fizyczne demona nie są tak wyniszczające jak jego oddziaływanie na psychikę. To tak jakby ktoś dłońmi objął głowę i powoli ściskał ją imadłem. Piotr bał się zasypiać, jeśli już to zapalał lampkę nocną myśląc, że da mu to jakąś iluzję bezpieczeństwa. Paliła się nocami przez lata. Jednak prawdziwy spokój odnalazł w modlitwie, czasami modlił się kilka minut, czasami godzinę. Choć niekiedy zaraz po modlitwie podłoga znowu uginała się i było słychać ciężkie kroki Piotr stawał się w sobie silniejszy. W pewnym momencie zrozumiał, że nie ma innej drogi jak walka…. albo on przetrwa, albo oni…. kimkolwiek są.




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.

Ks. Adam Skwarczyński – egzorcyzmy.

Kilka dni później do mojego biura przychodzi młody mężczyzna, były ksiądz jak się okazało. Nie wiem dlaczego, ale po krótkiej wymianie zdań zaczęłam mu opowiadać swoją historię, dzisiaj jestem pewna, że nie pojawił się przypadkowo. Wysłuchał mnie uważnie i napisał na kartce parę słów.

aaaaa

Dał mi namiary na egzorcystę, nazywał się Adam Skwarczyński. Powiedział, że to zakonnik, który przyjmował w parafii i był jednym z dwóch egzorcystów nominowanych przez samego papieża, którzy oficjalnie mogli działać w Europie. Pomyślałam, że może to właściwy człowiek dla nas. Piotr pojechał do niego na moją prośbę, a właściwie na moje namolne błaganie. Bronił się przed tym bardzo, bo wydawało mu się to totalnie absurdalne. W XX wieku taaakie rzeczy? Ponieważ jednak jego stan się pogarszał, był wykończony nocnymi pobudkami, koszmarami nocnymi, psychiczną torturą z nieznanego źródła zdecydował się w końcu pojechać.

I…. był to kolejny przełomowy moment w naszym życiu.

Kiedy się spotkali zakonnik spojrzał uważnie w oczy Piotra;

  • Niech będzie pochwalonypowiedział Piotr.
  • Kto, diabeł?odpowiedział Skwarczyński.

Zdębiałem. Siedliśmy przy stole, pytał mnie o różne rzeczy, opowiedziałem mu wszystko co się działo;

  • Ma pan szczęście i ma pan świadomość i czas, niech pan pamięta, z dwóch jeden będzie wzięty, tak jest napisane.

Poszliśmy później do piwnicy, w podziemiach był przepiękny ołtarz z kamienia, paliły się na ścianach w kinkietach świece. Tam kazał mi kleknąć, położył rękę na mojej głowie i zaczął egzorcyzmy;

  • Nakazuję wam odejść, itd. – To trwało z 15 minut.

Co miał na myśli ksiądz mówiąc; ma pan czas i świadomość? Nie wiedzieliśmy w tym momencie. Brzmiało to dość tajemniczo.

Piotr długo dochodził do siebie po tej wizycie. Po raz pierwszy ktoś otwarcie powiedział mu z kim ma do czynienia i nazwał to po imieniu. Co z tym fantem teraz zrobić? Piotr zupełnie nie wierzący, daleki od Boga, wiary, twardziel nad twardzielami …. zaczął się zastanawiać i tarmosił mnie czasami za ramię pytając;

– Słuchaj, czy to jest normalne? Przecież prowadzę biznes, jestem trzeźwy na umyśle… czy to jest normalne co się dzieje?

Po wizycie u Skwarczyńskiego zapanował względny spokój, Piotr mógł się przynajmniej wyspać. Mimo wszystko obserwowałam go dalej uważnie i ciągle byłam pod wrażeniem tego co się do tej pory działo. Bardzo intrygowała mnie sprawa słyszenia męskiego głosu. Zarówno ja, jak i Piotr doświadczyliśmy tego w bardzo realny sposób. Piotr przyznał mi się, że już jako 3-4 letnie dziecko słyszał kogoś, kogo uznał za przyjaciela. Bawił się z nim, grał, rozmawiał, cała rodzina wiedziała o tym, ale nikt szczególnie nie zwracał na to uwagi. Z tego powodu podśmiewano się z niego nawet i to spowodowało, że w pewnym momencie Piotr przestał o nim mówić, aż w końcu w ogóle przestał go słyszeć… aż do pamiętnego dnia, kiedy był już dorosłym mężczyzną.

Piotr powiedział coś jeszcze. Jako dziecko prześladowały go wizje dużych energetycznych kul, jedna wychodząca z drugiej. Krzyczał wtedy w nocy, rzucał się na łóżku i dostawał tak wysokiej temperatury, że dzwoniono po pogotowie.

Kilka razy zobaczył też siebie jak dorosłego mężczyznę ubranego w szarą długą szatę i stojącego na wzgórzu, miał wyciągnięte przed siebie ręce, a z tych rąk tworzyły się kule energii, 3 na jednej ręce i trzy na drugiej. Kule posyłał do ludzi stojących tłumnie pod wzgórzem.

Zanotowałam te wizje, ponieważ często o tym wspominał. Widział to w swoich snach jako mały chłopiec, a pamięta do dzisiaj. Czy te wizje mogą mieć jakiekolwiek znaczenie?


Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.


3.00 w nocy.

Postanowiłam szczerze porozmawiać z Piotrem, tym bardziej, że przez jego zachowanie, otaczającą go aurę, coraz gorzej znosiłam jego obecność. Między nami dosłownie iskrzyło. Dochodziło do tego, że kiedy przyjeżdżał do domu w piątek nie mogłam się doczekać, kiedy wyjedzie w niedzielę. To co zaczął opowiadać bardzo mnie zaskoczyło. Przyznał się, że jeszcze nigdy nie czuł się lepiej, że ma władzę nad innymi i to go fascynuje. Powiedział, że lubi wykorzystywać ludzi i robi to świadomie. Odkrył, że z łatwością ściąga od innych energię choćby wtedy, gdy wraca pociągiem do domu. Wtedy ma dużo czasu, by ćwiczyć i robi to często. Opowiedział o pewnym wydarzeniu.

Jechałem pociągiem, przede mną kilka godzin jazdy, a byłem cholernie zmęczony. Przez krótką chwilę byłem w przedziale sam, ale wkrótce dołączyła do mnie 5 osobowa grupka młodych ludzi, z rozmów wynikało, że wracali ze szkolenia. Miałam nadzieję, że wysiądą w Poznaniu, ale nie….Wytrzymałem trochę, ale oni tak gadali i gadali, bez końca. A ja byłem tak zmęczony. K…wa trudno. Oparłem się wygodnie. Przymknąłem oczy. Skupiłem się po kolej na każdym z nich. Wciągałem ich energie nosem, jak zapach dobrych perfum. W przedziale robiło się coraz ciszej. Kiedy podniosłem wzrok zauważyłem, jak dziewczyna wpatruje się we mnie przerażona i mówi „ Co pan robi, co pan robi!!!” Osunęła się po chwili, musiałem ją złapać, by nie spadła. Do końca miałem święty spokój. Bolała mnie tylko trochę głowa w tym miejscu (i pokazał mi miejsce między brwiami, później się dowiedziałam, że tzw. trzecie oko) Gdyby tak nie gadali….

Inny przykład; trafił mu się nieuczciwy kontrahent. Nie można było zmusić go do spłaty długu przez wiele miesięcy, a chodziło o duże pieniądze. Piotr zmęczony tam faktem po prostu pewnego dnia wygodnie usiadł w fotelu, zagłębił w swoich myślach , przywołując obraz tego człowieka. Tydzień później pieniądze zostały spłacone, a nasz kontrahent miał ciężki wypadek. 

Inny kontrahent od ponad roku unikał zapłacenia za fakturę. Był nieuchwytny i na szczęście dla niego Piotr nie znał go osobiście. Pewnego dnia jadąc pociągiem usiadł naprzeciwko obcego mężczyzny. Niby nic… Piotr spojrzał na niego raz, drugi i po chwili powiedział;

  • Pan się nazywa Kowalski?
  • Tak.
  • Jest pan oszustem.(p.s. mężczyzna miał bardzo nietypowe i rzadkie nazwisko, ale nie mogę go ujawnić)

Facet się naprawdę przestraszył, ludzie w przedziale zamilkli i zaczęli obserwować co się dzieje. Była tak napięta atmosfera, że mężczyzna wybiegł z przedziału.

Wszystkie wydarzenia, które relacjonował zrobiły na mnie ogromne wrażenie, bo opowiadał to z takim … zadowoleniem. Szkoda było mi tych ludzi, ale chyba wtedy zrozumiałam, że Piotr może być naprawdę niebezpieczny. Ale jak to się właściwie stało?

Kiedy już tak rozmawialiśmy szczerze Piotr otworzył się bardziej. Przyznał po chwili, że czasem ogarnia go uczucie bezsensowności życia. Każdej nocy budzony jest równo o 3.00. Po prostu otwiera oczy i siada na łóżku. Czasami coś dotyka jego twarzy, czasami słyszy kroki w swoim pokoju. Czasami ktoś szepcze „Piotr, Piotr…”. Czuje wokół siebie stale czyjąś obecność. Czuje się fizycznie i psychicznie bardzo zmęczony. 

Przyznał także, że chciał popełnić samobójstwo.

To był dla mnie cios w samo serce.

Jechał autem do domu i jak zwykle bardzo szybko. Na autostradzie coś go zaczęło naciskać w głowie, by się rozwalił o filar. Było mu już wtedy wszystko obojętne. Kierując się na filar ktoś przejął jego kierownicę i odbił w lewo i to go otrzeźwiło. ?!

Ktoś przejął jego kierownicę? Trudno było mi w to uwierzyć. Sama przeżywałam dziwne sytuacje, ale mimo wszystko… nadal trudno było mi w to uwierzyć.

I wtedy dostałam znak, że wszystko może dziać się naprawdę. Punktem zwrotnym w uświadomieniu sobie z czym mamy do czynienia był telefon. Kilka dni później w nocy po raz drugi w życiu usłyszałam w swojej głowie męski głos;

  • Odbierz ten telefon.

Ten głos był bardzo twardy, sugestywny, na tyle mocny, że budzę się natychmiast i automatycznie siadam na łóżku. Piotr poruszony hałasem też się budzi i w tym samym momencie dzwoni jego telefon komórkowy. Jesteśmy oboje tak zaskoczeni, że słuchamy dzwonka przez dłuższą chwilę. Mąż sięga po telefon, ale po drugiej stronie jest wyłącznie cisza. Nikt się nie odzywa, nie wyświetlił się też żaden numer. Siedzimy obydwoje bezradnie na łóżku i próbujemy zrozumieć co się właśnie wydarzyło. Nie mogliśmy już zasnąć, a była dopiero 3.00 w nocy.

Jesteś w niebezpieczeństwie.

Nie pamiętam dokładnie kiedy , ale pamiętam dokładnie jak to się zaczęło.

Któregoś dnia siedzieliśmy razem na kanapie i rozmawialiśmy o sprawach całkiem przyziemnych, kiedy nagle w zamkniętym pokoju poczuliśmy dziwny zapach, właściwie smród zgniłego jajka, jakby siarki. To było trudne do określenia, zgniłe jaja, zgniłe ryby, zapach typowy dla ścieków … wszystko naraz. Zapach wychodził z jednego miejsca. Próbując to zlokalizować „zbliżyłam się” do tego zapachu. Miałam wrażenie, że tak jak widzi się czasami słup światła, tak był to „słup smrodu”. Kierując się o metr w prawo czy w lewo, nie było już tego czuć. Ten zapach przesuwał się z jednego kąta w drugi i to było zastanawiające. Nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie czułam, a trwało to z kilkanaście minut.

Usiadłam z powrotem na kanapie, a wtedy poczułam na moich odsłoniętych nogach powiew bardzo zimnego powietrza, jakby muśnięcie delikatnego jedwabnego szala. To było bardzo wyraźne uczucie czegoś płynącego lekko w powietrzu. Ten „szal” przewijał się między nami jakiś czas i patrzyliśmy na to ze zdumieniem. Coś w pokoju się działo i rozmawialiśmy o tym przez chwilę, ale wzruszyliśmy tylko bezradnie ramionami.

Tej samej nocy chyba, albo kilka dni później (nie pamiętam dokładnie), o 3.00 godzinie Piotr obudził się z krzykiem. Powiedział, że gwałtownie coś weszło w jego nogę. Wydawało mi się to niedorzeczne, ale pod lewym kolanem faktycznie można było zobaczyć ogromny siniak wielkości dużej męskiej dłoni. Patrzyłam na to i próbowałam myśleć logicznie. Trudno w takim miejscu się uderzyć i to leżąc w łóżku, a jednak nie wydawało mi się to wtedy dziwne. Po prostu wzruszyłam bezradnie ramionami… znowu.

(p. s. parę lat później przeczytałam w którejś z gazet, że ciało człowieka ma kilka słabych punktów, tzw. antyczakramów, m. in. pod kolanem, przez które w człowieka może wejść negatywna siła, w artykule napisano po prostu demon).

Teraz, z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że to wydarzenie było momentem przełomowym w naszym życiu. To zmieniło wszystko.

Bardzo szybko zaczęły się dziać dziwne i zastanawiające rzeczy. Po pierwsze pobudki o 3.00 w nocy. Prawie codziennie. Wyglądało to w ten sposób, że Piotr otwierał gwałtownie oczy i siadał na łóżku. Działo się to bez jakiegoś szczególnego powodu, nie było hałasu, niczego, co mogłoby obudzić człowieka ze snu. Dodatkowo doszły do tego koszmary senne. Dziwne stwory, sny o zagrożeniu, sny powodujące strach.

Piotr szybko się zmienił. Zawsze należał do ludzi nietuzinkowych i niezależnych, jego charakterystyczną cechą jest to, że nie uznawał i nadal nie uznaje zwierzchnictwa, przez to miał wiele w życiu problemów. Ta jego niepokora doprowadziła nawet do tego, że trafił kiedyś do kompani karnej w wojsku. Nie miał przyjaciół, ale raczej samych wrogów, zwłaszcza wśród mężczyzn. Piotr to samiec alfa, nieokiełznany i nieznoszący sprzeciwu. Te cechy wzmocniły się jeszcze bardziej. Po jakimś czasie zauważyłam, że dodatkowo stał się bezwzględny, zimny, inteligentnie złośliwy, jego sarkastyczne uwagi uderzały w najczulszy punkt. Stał się cyniczny i to było okropne. Jego punktowe, stalowe oczy nie patrzyły na człowieka wprost, ale przenikały na wylot. Wszyscy z jego otoczenia, czy to z firmy, czy to z rodziny zaczęli się go dosłownie bać. Roztaczał dziwną, demoniczną wokół siebie atmosferę. Każdy kontrahent, z którym się spotykał, spuszczał ze strachu oczy. To narastało stopniowo, mniej więcej w ciągu 5-6 miesięcy od nocnego zdarzenia z siniakiem pod kolanem.

Im bardziej był „nie sobą”, tym lepiej szły interesy, do tego stopnia, że właściciel firmy postanowił awansować Piotra na dyrektora oddziału w Warszawie i zaproponował mu tam przeprowadzkę. !!! Wszystko zmieniło się w ciągu tygodnia. Piotr nawet nie pytał mnie o zdanie, tylko zdecydował natychmiast. Wtedy przypomniałam sobie moje dziwne zachowanie sprzed kilku lat i słowa dot. pracy w Warszawie, które okazały się prorocze. !? Zastanawiałam się wtedy jak to było możliwe? Czyżby to przeznaczenie?

Firma nie wynajęła mieszkania, ale jedynie pokój w dużym w mieszkaniu. Właścicielka poruszała się na wózku inwalidzkim, a podnajmując pokoje dorabiała sobie do renty. Piotrowi to nie przeszkadzało, od rana do wieczora zajmował się biznesem i wkrótce objął stanowisko dyrektora oddziału. Bardzo szybko osiągnął konkretne, wymierne efekty. Kontrahenci decydowali się na jego warunki właściwie nie negocjując, spuszczali jedynie wzrok, bojąc się patrzyć w jego oczy. Na kilkadziesiąt przetargów wygrywał je wszystkie, a przecież normalnie nie jest to możliwe. Nic nie stanowiło dla niego bariery, ani ludzie, ani problemy, czego się dotknął… były z tego pieniądze. Po latach posuchy  pod względem finansowym był to bardzo dobry okres dla naszej rodziny.

Pewnego dnia jedna z pracownic, rozmawiając z Piotrem w pewnej chwili zrobiła się czerwona i zaczęła ciężko oddychać. W końcu klęknęła przed nim i krzyknęła;

  • Witaj mistrzu, nareszcie jesteś! – …i zemdlała.  !!!!!!!!???????? 

W firmie zapanowała kompletna konsternacja, zdziwienie i pytanie co się właściwie dzieje? Przyjechali lekarze, kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego. Sytuacja szokująca.

Po tym wydarzeniu zrozumiałam, że dzieje się coś niedobrego. Zaczęłam łączyć wszystkie dotychczasowe wydarzenia i czułam podskórnie, że to wszystko nie było normalne. Tak jakby zło czaiło się tuż za rogiem…

Ponieważ Piotr pracował w stolicy widywaliśmy się co weekend, a w ciągu tygodnia rozmawialiśmy przez telefon. Niedługo po tym wydarzeniu zadzwonił do mnie i powiedział;

Miałem sen, chyba to wizja raczej, nie umiem tego inaczej określić jak właśnie wizja. Idę po schodach, drogę zagradza mi facet w wysokim kapeluszu, ma z 1,20, ma mnóstwo ostrych spiczastych zębów. Niewiele myśląc pięścią walę go w pysk, czuję jak moja ręka haczy o ostre zęby, chcę mu złamać kark, ale wizja się nagle kończy. Było to takie realne i rzeczywiste. Kiedy się obudziłem ciągle czułem w pokoju dziwną, złą energię. I wtedy usłyszałem męski głos kogoś, kto szepnął mi do ucha.

  • Jesteś w niebezpieczeństwie.

Znowu ten głos…

Głos.

Nie pamiętam kiedy pojawił się w naszym życiu Mirek. Niewydarzony pijaczyna. Namówił Piotra na wyjazd na Ukrainę. W latach `90 dość powszechne były biznesowe wyjazdy na wschód, tam handlowano wszystkim. Oczywiście najbardziej opłacalnym biznesem był handel alkoholem i papierosami. Piotr uczepił się tej myśli stwierdzając, że może to jedyna możliwość wyjścia na prostą. Wyjechał i ta decyzja zaowocowała bardzo ciekawym wydarzeniem.

Któregoś dnia, kiedy wiózł w swoim dostawczym samochodzie kilkadziesiąt kartonów papierosów ponad normę został zatrzymany na granicy przez tzw. czarną brygadę, czyli specjalną kontrolę graniczną, która miała na celu gruntowne przeszukanie auta łącznie z jego rozpruciem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Piotr widząc grupę kilku facetów ubranych w czarnych mundurach i kominiarkach podchodzących do jego samochodu był lekko przerażony, właściwie był pewny, że to koniec. W duchu zaczął prosić o pomoc !!! i wtedy poczuł jak ktoś kładzie rękę na jego ramieniu i mówi wyraźnie;

  • Przejdziesz.

Znowu odezwał się ten sam głos ….niewidzialnego mężczyzny, którego usłyszał kilka lat temu. Nawet się nie zdziwił. Uspokoił się i wszystko w tamtej chwili zostawił losowo. Co będzie…. to będzie.

Funkcjonariusze podeszli i spytali wprost, czy coś chowa. Jeśli się przyzna od razu, to nie będą rozbierać samochodu. Piotr spokojnie odpowiedział, że niczego nie ma. Wtedy brygada zaczęła demontować auto. Opróżnili bagażnik, sprawdzali koła, podnieśli podłogę… a tam leżało kilkadziesiąt świetnie wyglądających, równo poukładanych kartonów papierosów. !!!! Piotra zmroziło, ale czekał spokojnie dalej.

Jeden z kontrolujących popatrzył na to przez parę długich sekund i powiedział;

  • Rzeczywiście, nic tu nie ma.

Szok!!! Piotr patrzy na nich i nie wierzy własnym uszom. Chciał krzyknąć

  • Co wy… ślepi? Jak to nie ma?!

ale ugryzł się w język. Jak oni tego mogli nie widzieć. !!!!!!!! To było fizycznie niemożliwe, chyba, że oślepli na tą jedną krótką chwilę.

Po tej kontroli Piotr dochodził do siebie przez godzinę, stojąc na poboczu drogi kilka kilometrów za przejściem granicznym. Kiedy dojechał do niego Mirek, który obserwował tę sytuację z odległości kilkudziesięciu metrów spytał tylko zszokowany;

  • Jak ty to zrobiłeś?

On? To przecież nie on to zrobił…. i to jest najciekawsze. Jeszcze wtedy nie zastanawiałam się zbytnio nad tym czym był ten głos, kim była ta osoba, którą i ja i mój mąż słyszeliśmy.

Kiedy Piotr szalał na Ukrainie ja siedząc samotnie w domu i niańcząc dzieci zazwyczaj oglądałam poranne filmy, a wieczorem uczęszczałam na studia. Któregoś dnia we włoskim serialu zobaczyłam pewną scenę, która, jak się później okazało… odmieniła nasze życie. W tej scenie biznesmen dzwoni do jakiejś agencji i prosi o pomoc w doradztwie biznesowym. W tej samej chwili poczułam jakby uderzenie na wysokości serca i pomyślałam;

  • To dobry pomysł na biznes dla mnie.

Tej samej nocy przyśniła mi się nazwa mojej przyszłej firmy i co mam dalej robić. Zaczęłam realizować plan ze snu już następnego dnia. W 1993 roku otworzyłam oficjalnie swoją firmę…. tak to się zaczęło.

Wielki wyjazd na Ukrainę zakończył się wielkim rozczarowaniem. Piotr wrócił, ale właściwie bez pieniędzy. Można powiedzieć, że zaczynaliśmy od nowa. Po siedmiu latach wynajmowania mieszkania przeprowadziliśmy się z powrotem do teściów. Mają dom z 7 pokojami, więc przy naszej sytuacji finansowej było to wówczas najrozsądniejsze rozwiązanie. Pewnego dnia będąc w swoim biurze znalazłam w Gazecie Wyborczej ogłoszenie, w którym firma z Polski szukała w Szczecinie kierownika oddziału. Napisałam w imieniu Piotra CV i zmusiłam go, by pojechał na rozmowę kwalifikacyjną. Przyjęli go od razu. To było w 1994 roku. Nasza sytuacja z dnia na dzień się poprawiła. Najważniejsze, że pojawiły się regularne pieniądze, które ustabilizowały nasze życie. Poczułam wtedy wielką ulgę.

choć to była tylko cisza przed burzą.