25. 01. 07 r. Warszawa.
Piotr był chory przez tydzień i nie miał siły chodzić codziennie do kościoła, ale dzisiaj zmuszony jakąś wewnętrzną siłą poszedł na poranną mszę. Wszystko przebiegało jak zwykle, ale na koniec tym razem w głowie usłyszał mocny, silny i stanowczy głos.
- Namaszczam i błogosławię cię.
- Zło jest coraz silniejsze, jesteś nam potrzebny.
p. s. „Jesteś nam potrzebny”…co miał na myśli? Kto mógłby powiedzieć; namaszczam cię i błogosławię…?
20. 08. 07 r. Warszawa.
Mieszkanie w Warszawie jest przedwojenne, ma stare drewniane podłogi, które niemiłosiernie się uginają i przy tym szczególnie skrzypią. Nie da się przejść między pokojami i kuchnią niesłyszanym. Ponieważ często chodzę dość pewnie to Piotra wkurza, bo robię wiele hałasu, ale przecież latać nie potrafię! Wczoraj w nocy obudził mnie wyraźny odgłos uginającej się podłogi i kroki pod drzwiami mojego pokoju. Postawiło mnie to na równe nogi. Otworzyłam drzwi, ale nikogo nie było. Opowiedziałam o tym Piotrowi, ale on tylko machnął ręką, żebym się tym nie przejmowała, bo to pewnie Stasiu.
- Jaki kurna Stasiu !
- Nie przejmuj się, nieszkodliwy – i zamknął temat.
25. 08. 07 r. Warszawa.
Dzisiaj w nocy obudziło mnie tym razem bardzo stanowcze pukanie do drzwi w moim pokoju. To było trzykrotne silne pukanie. Natychmiast zerwałam się z łóżka i stanęłam pod drzwiami. Obleciał mnie strach, muszę przyznać. Oczywiście rano opowiedziałam o tym Piotrowi, a ten zaczął się śmiać.
- To Stasiu.
- Jaki znowu Stasiu ?
- Ojciec Kryśki (p. s. właścicielka mieszkania). Umarł kilkanaście lat temu i urzęduje w tym mieszkaniu.
- Jaja sobie robisz ?
Opowiedział, że często go widzi. Wychodzi ze ściany, trzymając ręce zaplecione z tyłu przechodzi przez pokój i wchodzi w drugą ścianę. Jest uczesany do tyłu, jak robili to mężczyźni w latach`50 i ubrany w marynarkę.
Mrugam ze zdenerwowania rzęsami i się zastanawiam, że jeszcze jego brakuje do tego całego cyrku.
- Ostatnio wyszedł ze ściany i podszedł do mojego łóżka, zatrzymał się i kiwnął mi głową, ja mu też kiwnąłem i sobie poszedł.
- To taki dżentelmen, że puka do drzwi ?
- Najwyraźniej – i zaczął się śmiać.
Nooooooo po prostu świetnie, pomyślałam. Powinnam się do tego przecież przyzwyczaić, a jednak za każdym razem robi na to mnie duże wrażenie.
p. s. Zdziwiło mnie jak silne były te uderzenia w drzwi. Jak osoby zmarłe, niewidzialne dla ludzkiego oka mogą to robić ? Skąd czerpią energię ?
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku.