Zagrożenie życia.

  1. 01. 09 r. Szczecin.

Na święta mieliśmy jak zwykle zjazd rodzinny. Lubię to, bo rodzina nieliczna (11 osób) a i atmosfera mimo wielu różnic w poglądach i światopoglądach wesoła. Nikt nie zauważył, ale w pewnej chwili Piotr wyszedł z z pokoju i szybko pobiegł do łazienki. Czując, że dzieje się coś niedobrego pobiegłam za nim.

Okazało się, że zaczął się dusić, bo coś wpadło mu do tchawicy. Nie był nawet w stanie mi tego wytłumaczyć tylko zorientowałam się po tym jak się zachowywał. Nie spanikowałam, ale mocnym ciosem uderzyłam go w plecy, zrobiłam to zupełnie odruchowo. Wypadł mu z gardła kawałek kurczaka. Piotr leżał na podłodze przez jakąś chwilę, gdyż nie mógł się ruszyć i łapał łapczywie powietrze. Patrząc na niego wiedziałam już, że gdybym nie pobiegła za nim to by się udusił. Wróciliśmy do gości po kilkunastu minutach. Nikt nawet się nie zorientował, że nas nie było. Słowa AIDY wróciły do mnie jak bumerang; gacki będą chciały Piotra zabić.

Wczoraj bardzo się pokłóciłam z Piotrem. Do tego stopnia, że trzasnęłam drzwiami i na Nowy Rok przeniosłam się do mamy. Miałam go po prostu dosyć i chciałam być sama. U mamy poszłam wziąć prysznic. Bardzo to lubię, kiedy czuję ciepłą wodę spływającą mi po głowie potrafię tak „leżakować” nawet godzinę. Siedziałam w łazience już jakiś czas, ale raptem zaczęła lecieć bardzo zimna woda, zupełnie bez powodu. Sprawdziłam gaz, palił się normalnie, zaczęłam kręcić kurkami, ale zimna woda leciała nadal. Nic się nie dało zrobić. Ok, trudno pomyślałam, byłam bardzo rozczarowana.

Wychodząc spod prysznica zauważyłam, że moja prawa ręka wygięła się nienaturalnie do tyłu i nie mam nad nią żadnej kontroli. Zdziwiło mnie to. Drugie co zauważyłam, to że moja głowa zaczęła się kurczyć, tak jakby ktoś wziął ją w dłonie i zaczął ściskać. „Dziwne” pomyślałam. Lewą sprawną ręką wzięłam ręcznik i otworzyłam drzwi. Poczułam powiew świeżego powietrza. Zrobiłam parę kroków i padłam na podłogę nieprzytomna. Pierwszy raz w życiu autentycznie zemdlałam. 

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam nad sobą totalnie przerażoną mamę. Czułam się fizycznie okropnie. Pół godziny później zaczęło mną trząść, a kilka godzin później zaczęłam strasznie wymiotować. Trwało to kilka godzin. Okazało się, że zatrułam się tlenkiem węgla. Rodzice chcieli zawołać pogotowie, ale ich powstrzymałam. Zadzwonili po Piotra i przyjechał przerażony.

Gdybym nie wyszła w porę, nie żyłabym już. Gdyby nie zaczęła lecieć zimna woda… nie żyłabym już. Gdyby ktoś nie zakręcił kurka z gorącą wodą … nie żyłabym już.

  • Gdyby twój Grubas nie zafundował tobie zimnego prysznica nie dałabyś rady – powiedział Piotr.
  • O przepraszam, nie żaden Grubas, należy Mu się chyba jakiś szacunek po tym wszystkim, prawda?

Ja i Piotr otrzymaliśmy ostrzeżenie. Jednak w przeciwieństwie do Piotra AIDA nic nie mówiła o zagrożeniu akurat mojego życia. Z tego wynika, że nigdy nie można być niczego pewnym. AIDA nie musi wcale widzieć wszystkiego. Nikt nie musi.

To doświadczenie nauczyło mnie czegoś jeszcze. Nie rozstawać się w kłótni.