Zwiastuny nadchodzących zmian.

26. 03. 10 r.  Warszawa.

Piotr wrócił do domu ze szpitala bardzo osłabiony. W piątek poszedł na krótko do firmy. Około 13.00 wpadła do biura jego była wspólniczka. Przyszła bez powodu, nie przywitała się nawet z nikim, tylko zajrzała do pokoju, gdzie siedział Piotr. Wsunęła głowę i się cofnęła, kompletnie bez słów.

  • Dziwne – powiedział Piotr.
  • Ona przyszła, bo chciała zobaczyć, czy żyjesz!!! – powiedziałam nieoczekiwanie zaskoczona swoim słowami.

Chciałam to obrócić w żart, ale Piotr potraktował moje słowa bardzo poważnie.



18. 05. 10 r.  Warszawa.       

Piotr jest cały czas zdołowany, bo biznes nie idzie najlepiej, same straty. Czego się nie dotknie to nie wychodzi, psują się auta jeden po drugim, pracownicy mieli drobne wypadki. Zaczynają szeptać, że to zła energia krąży jeszcze po Magdzie. Może tak, może nie, ale trzeba to przetrzymać.

Ostatnio, kiedy Piotr wrócił popołudniu do mieszkania na środku pokoju leżało 6 zdechłych wielkich karaluchów ułożonych w kręgu, jakby je ktoś starannie pookładał. Nie jest to normalne! Mam już dosyć i dlatego zdecydowałam się szukać nowego mieszkania w Warszawie. Siadłam przy komputerze i w internecie wertowałam aktualne oferty. Szybko znalazłam mieszkanie znajdujące się zaledwie 200 m dalej, świetne miejsce. Kazałam zadzwonić Piotrowi do biura nieruchomości i załatwić sprawy. Najpierw moje działania traktował z przymrużeniem oka, a potem się wkurzył.

  • Nie będę uciekać przed tym gnojem – powiedział mając na uwadze gacka.
  • Byłam jednak bardzo uparta, zadzwonił wieczorem i umówił się, by obejrzeć nowe mieszkanie.


15. 06. 10 r.  Warszawa. 

Gacek nawiedza Piotra znowu niemal codziennie. Syn pojechał do niego na tydzień do Warszawy i jest świadkiem tych ataków. Odczuwa to samo zagrożenie i słyszy, jak jego tata po nocach krzyczy;

  • W imię Chrystusa odejdź.

Zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje, ale ma do tego szczególny stosunek, nie wtrąca się i nie komentuje. Kiedyś próbowałam z nim rozmawiać, bo zaczął w pewnym momencie sypiać przy zapalonym świetle, a dla nas to znak, że co się dzieje. Przyznał wtedy, że kilkakrotnie budząc się widział nas sobą ciemną postać, jednak nie chciał o tym już więcej mówić.

Ciągle roztrząsam sprawę wypadku z zębem. Może rzeczywiście to gacek chciał go zabić, tak jak przepowiedziała to Aida, a „Góra” dała mi wszystkie „narzędzia” do tego, by na to nie pozwolić?



20. 07. 10 r. Warszawa.   

Wizja.

Widziałem Go, siedział na czymś jak wielki tron, widziałem Jego stopy i długą białą, prawie szarą szatę, nie miałem jednak odwagi spojrzeć na Jego twarz, nie byłoby to nawet możliwe. Przed nim klęczeli na jedno kolano 2 wielcy aniołowie wojownicy, trzymali w jednej ręce coś długiego jak pika, a z tyłu mieli miecz. Obydwaj stali w małej niecce, zagłębieniu przypominającym odwróconą tarczę. Jedna z tych niecek była pusta. To była ostatnia pusta niecka po prawej stronie.111



18. 10. 10 r.  Warszawa.

Nastały trudne czasy w naszym biznesie, brakuje pieniędzy na zrealizowanie zamówień, a banki odmawiają kredytu. Pożyczyłam Piotrowi moje firmowe pieniądze, ale nie liczę, że zwróci. Jeśli jego firma upadnie, pociągnie za sobą i mnie. Oddałam mu prawie wszystkie oszczędności zbierane prze 15 lat. Po raz pierwszy dochodzi do tego, że musimy sprzedać samochody. Trudno, jeśli tak trzeba… przetrwamy i to.

Dzisiaj Piotr miał ciekawy sen;

Kiedy wszedłem do firmy zobaczyłem, że w moim pokoju za biurkiem siedział starszy mężczyzna z białą brodą, był cały biały i wyglądał jak anioł. Wykonywał te same czynności, które ja robię codziennie w pracy, tak jakby kierował moją firmą. Poza tym cały czas się uśmiechał ciepło. Wkurzyło mnie to, że zajął moje miejsce. Co on tu robi! – Pomyślałem.

Chwyciłem szklankę i wylałem na tego „śmieszka” wodę, zrobiłem to odruchowo. Ten w odwecie wziął jakieś naczynie i wylał na mnie mleko. 

Mleko to dobry znak, to noworodkowi daje się mleko, by przeżyło, a czyż człowiek nie jest dzieckiem Boga?

Piotr ma wrażenie po tym śnie, że już nie panuje nad tym co się dzieje, całą sytuacją kieruje już Góra. Wynika z tego, że nie ma sensu się martwic tyko ufać, że będzie lepiej. Hmm… ale zaufać to nie jest takie proste…. nawet Im.   



02. 11. 10 r.  Szczecin.

Mam krótki sen.

Trzymam w dłoniach pudło, a w nim różne rzeczy z mojego biura. Krążę po biurowcu trzymając ciągle to pudło i szukam nowego miejsca dla swojej firmy. Jakaś kobieta pokazuje mi stare biurko, przy którym mogę zacząć pracować. Jestem cała szczęśliwa, że w ogóle znalazłam nowe miejsce dla swojej firmy.

Dla mnie firma jest bardzo ważna i tam czuję się najlepiej, jak w domu. Myślałam o tym długo…

  • Chyba będziemy się przeprowadzać – powiedziałam do Piotra, choć absolutnie sama w to nie wierzę. Mieszkam u teściów od dawna i myślałam, że tak będzie już wiecznie. Zobaczymy.


04. 11. 10 r.   Szczecin.

Miałam dziwny sen. Goniły mnie przez miasto dwa olbrzymie paskudne krokodyle. Wiem, że to był samiec i samica. Ja uciekałam przez ulice, a one podążały za mną. W końcu samica zatrzymała się i sobie odpuściła. Samiec szedł za mną uparcie. Dobiegłam do kościoła i zamknęłam bramę. Krokodyl doszedł do kościoła i się zatrzymał przed wejściem.

p. s nie mam pojęcia co to znaczy.